Czas pandemii, czasem okazji. Zainwestujmy go w siebie - radzi Artur Pacek (wywiad)

- Jak koszykarze radzą sobie podczas pandemii koronawirusa? Jak ta przerwa wpłynie na zawodowych sportowców? Jak można aktywnie spędzać czas, nie wychodząc w domu? - Artura Packa pytamy także o propozycję z Miami Heat i pracę z zawodnikami NBA.

Patryk Pankowiak
Patryk Pankowiak
Artur Pacek Materiały prasowe / Rafał Jakubowicz / Na zdjęciu: Artur Pacek
Patryk Pankowiak, WP SportoweFakty: Zamknięte zostały ośrodki sportowe, w tym również siłownie. A przecież to pana "naturalne środowisko". Jak się pan odnajduje w tej nowej rzeczywistości?

Artur Pacek, trener przygotowania motorycznego w zespole BM Slam Stal Ostrów Wielkopolski, założyciel i pomysłodawca projektu "Get Better", autor dwóch książek: Myślę, że bez wątpienia jest to sytuacja wyjątkowa dla każdego z nas. John F. Kennedy powiedział kiedyś: "Kryzys napisany w języku chińskim składa się z dwóch znaków - jeden oznacza niebezpieczeństwo, a drugi oznacza okazję".

"Okazją" dla wielu z nas może być czas, jaki możemy teraz zainwestować na działania, na które do tej pory nie mieliśmy czasu: spędzenie go z rodziną, czytanie, rozwój osobisty. Nie tylko to, co się dzieje teraz, ale całe nasze życie to sztuka dostosowywania się do nowych sytuacji. Strach, niepewność, stres zabija nasz mózg. Uczenie się i produktywność go wzmacnia.

ZOBACZ WIDEO: Nasz dziennikarz na pierwszym froncie walki z koronawirusem. "To staje się rutyną"

Co radzi pan teraz swoim podopiecznym?

Jedni będą szukać wymówek, aby nie trenować, inni będą szukali rozwiązań, by takie warunki stworzyć, by móc to robić. Krzysztof Szubarga ćwiczy na balkonie, używając kettli, gum, rollera i własnego ciężaru ciała. Paweł Leończyk do ogrodu zamówił kilka rzeczy, aby móc przeprowadzać "lepsze treningi”. Artur Mielczarek ćwiczy na wsi w szopie. Michał Chyliński zorganizował sobie sztangi, talerze, stojaki i ćwiczy w niedokończonym garażu na budowie. Michał Michalak ćwiczy w domu i biega po schodach swojego bloku. Paweł Kikowski, Jakub Dłoniak, Kuba Garbacz robią treningi izometryczne w warunkach domowych i biegają.

Możemy usiąść i narzekać, ale tak naprawdę nikt z nas nie ma wpływu na to, co się dzieje w związku z wirusem i ustaleniami rządu. Bez względu na to czy nam się to podoba, czy nie i czy się z tym zgadzamy, czy też nie. Prawdą natomiast jest to, że kiedy się to skończy, każdy z nas będzie musiał wrócić do roboty. Tu rodzi się pytanie: Czy wrócimy choć trochę przygotowani, czy uczynimy to prosto z kanapy?

Kobe Bryant był dla mnie geniuszem. Osobą, która każdą sytuację potrafiła obrócić na swoją korzyść. Słyszałem historię, w której Kobe zdobył grubą książkę z przepisami sędziowskimi i nauczył się jej na pamięć po to, aby jeszcze lepiej zrozumieć grę i szukać okazji do tego, by być lepszym. I jeszcze druga historia. W Kalifornii mieszka wielu Meksykanów, którzy w ogóle nie mówią po angielsku. Bryant, aby lepiej się komunikować z tymi ludźmi w sklepie, restauracji czy chociażby podczas wymiany opon, nauczył się języka hiszpańskiego. Myślę, że obecna sytuacja stwarza możliwość dla każdego i powinniśmy "wyciągnąć" z niej coś dla siebie.

Nie sądzi pan, że wróciła moda na trenowanie w "piwnicach", co kiedyś było bardzo popularne? Ławeczka, sztanga, hantle. Stare, dobre i proste rozwiązania znowu stały się modne?

Jest to pozytywne zjawisko, ponieważ wielu zawodników zamawia dodatkowy sprzęt: sztangi, hantle, talerze do domu, aby móc trenować właśnie w przysłowiowej piwnicy, garażu, czy ogrodzie. Nie ma lepszej rzeczy dla zdrowia fizycznego i psychicznego, niż trening siłowy. Ludzie wyjdą kiedyś z tych piwnic, garażów, domów, a ten sprzęt tam zostanie, zawsze będą mogli z niego skorzystać.

Możemy przyjąć, że koszykarz poświęca dziennie na trening średnio cztery, pięć godzin? W skali miesiąca to już potężna liczba. Obecnie, od ponad 30 dni gracze są tak naprawdę pozbawieni normalnych warunków do pracy. Jak to może wpłynąć na ich organizmy?

Wielu wybitnych specjalistów w dziedzinie nauki o treningu - Tudor Bompa, Vladimir Zatsiorsky czy Mell Siff potwierdzają, że całkowita przerwa, dłuższa niż 6 dni, wpływa na nasze zdolności fizyczne. Wydajność podczas meczu to nie tylko siła, skoczność, czy wytrzymałość, ale również zdolność przewodnictwa nerwowego pomiędzy mózgiem, a naszymi mięśniami. To chyba jest gorsze, ponieważ to zjawisko może zaburzyć napięcie mięśniowe i koordynację ruchową, których zmniejszenie może natomiast wpłynąć na ilość pojawiających się drobnych urazów, ale i poważnych kontuzji. Osoby o wysokim stażu treningowym będą potrzebować mniej czasu, aby wrócić do formy.

Sprawność fizyczna i praca na siłowni to jedno, ale są także przecież aspekty czysto koszykarskie, począwszy od rzutów do kosza. Czy ta przerwa może na przykład spowodować, że w przyszłym sezonie zaobserwujemy drastyczny spadek skuteczności rzutów?

Złą informacją jest to, że poziom czucia kinestetycznego, czyli czucia piłki, boiska, przestrzeni, które będą wpływać na aspekt techniczny w koszykówce zmniejsza się wprost proporcjonalnie do długości przerwy, jaką mamy.

Dobrą jest to, że podobnie jak w przypadku jazdy na rowerze, możemy nie wsiadać na rower długo, ale potrzebujemy relatywnie mało czasu, aby znowu poczuć się pewnie.

Czy pana zdaniem, po takiej przerwie zawodnicy będą musieli trenować ciężej, niż zazwyczaj, aby wrócić do formy?

Jedną z najczęstszych przyczyn pojawiających się kontuzji jest zbyt gwałtowne zmiany intensywności i objętości podczas treningu w bloku czasowym. Dlatego m.in. tak dużo urazów pojawia się podczas okresu przygotowawczego. Wielu zawodników trafia do klubu na początek przygotowań "z marszu" i wchodzi z poziomu 0 na 12 piętro.

Pod tym względem, musimy być bardzo ostrożni. Zresztą ten obecny okres jest bardzo ważny dla zawodników i istotny dla zachowania ogólnego zdrowia. Wystarczą tak naprawdę dwie jednostki treningu siłowego, aby podtrzymać zbudowaną siłę oraz jeden intensywny trening wytrzymałościowy, aby podtrzymać wytrzymałość przez kolejnych 6-8 tygodni. Zdaję sobie sprawę, że nie każdy ma możliwości finansowe, czy dysponuje odpowiednią przestrzenią w domu, by zamówić sobie sprzęt i ćwiczyć.

Uważam jednak, że możliwość treningu własnym ciężarem ciała może być bardzo dobrym rozwiązaniem w obecnej sytuacji. Ja preferuję trening izometryczny z kilku względów: zwiększa siłę ścięgien i więzadeł, wytwarza w danym kącie stawowym wysokie napięcie mięśniowe, działa przeciwbólowo dla wielu tendinopatii - na kolano skoczka, czy ścięgno Achillesa oraz może być świetnym narzędziem przygotowawczym w generalnej fazie przygotowawczej przed bardziej zaawansowanymi metodami, kiedy ten czas minie.

Jeśli liga NBA zostanie wznowiona, ile czasu zajmie zawodnikom przygotowanie do ponownego rozgrywania meczów? Dwa tygodnie?  

Jeśli nie dłużej. Z tym, że na pewno nie jest to przerwa pasywna. Kluby organizują im zajęcia "online" z trenerami od przygotowania fizycznego. Zawodnicy "przypadkowo" spotykają się w hali z trenerami od techniki indywidualnej. Niektórzy ćwiczą po prostu w domu ze swoimi trenerami personalnymi, inni natomiast mają swoje siłownie i boiska do koszykówki w domu.

Słyszałem, że podczas pobytu w Chicago, kiedy pracował pan razem z Timem Groverem, jednym z waszych podopiecznych był Patrick Beverley. Aktualnie znany ze swojej zawziętości i tego, że lubi prowokować rywali. Jak pan go wspomina?

Beverley w tamtych czasach nie był zawodnikiem NBA. Grał w Rosji w Sankt Petersburgu. Szczerze, o tym, że to był "ten" Pat dowiedziałem się, jak trafił do Houston. W czasie mojego pobytu tylko kilkakrotnie uczestniczyłem w jego treningach, ponieważ opiekował się nim inny trener. Często jednak grał 1 na 1 z Willem Bynumem, Tonym Allenem i Jarome Randlem i temu się przyglądałem częściej. W środowisku koszykarskim w USA i na świecie mówi się, że chłopacy z Chicago, a w szczególności z Eaglewood, to charakterne osoby.

Jak traktowali pana - faceta z Polski - gracze NBA podczas pobytu w Stanach Zjednoczonych? Bo Beverley nie był jedynym, z którym pan współpracował.

Jedną z sytuacji, która utkwiła mi w głowie to ta, kiedy stałem pod koszem i zbierałem piłkę Tony'emu Allen'owi w zastępstwie za mojego kolegę. I wtedy usłyszałem głośne: "Coach! Coach! Coach!". Obejrzałem się za siebie, ale nikogo nie było… Okazało się, że wołał właśnie mnie. Byłem w szoku. To były moje pierwszych dni w tym ośrodku. Później się przekonałem, że było to tam normalne. Im lepszy zawodnik, im więcej "zer na koncie" to więcej szacunku za pracę, jaką wykonujesz.

Czy to prawda, że miał pan propozycję z Miami Heat, żeby zostać jednym z asystentów trenera motorycznego w ich zespole?

Był taki temat. Dwa lata temu, gdy byłem w Miami. Chciałem poznać wszystko od środka i zasady na jakich funkcjonuje klub. Miałem okazję dowiedzieć się, jakie tam panują zależności, zasady i obyczaje.

Ostatecznie zdecydował się pan wrócić do Polski.

Wydarzyło się kilka rzeczy, na które nie miałem żadnego wpływu. Nie chce mówić o szczegółach, bo obowiązuje mnie poufność informacji.

Wydaje mi się, że kiedyś w koszykówce nie przywiązywało się aż takiej wagi do sprawności motorycznej. Teraz niektórzy gracze przypominają kulturystów.

Myślę, że świadomość wśród zawodników bardzo się zmieniła w ostatnich kilku latach. Jeszcze niedawno w drużynie było dwóch, trzech zawodników, którzy trenowali w wakacje, dobrze się odżywiali i dbali o swoje zdrowie. Dziś te proporcje się odwróciły i jest dwóch, trzech zawodników, których etyka pracy i higiena zdrowia pozostawia wiele do życzenia.

Wiem, że dużo pan czyta. Możemy zarekomendować coś czytelnikom WP SportoweFakty? Powiedzmy, trzy pozycje i nie narzucam ich tematyki.

Uwielbiam czytać. Tak, jak dla koszykarza boisko i siłownia to miejsca, gdzie stają się lepsi, dla mnie czytanie stało się jedną z głównych broni. Nie będę polecał książek z mojej profesji, ale polecę takie pozycje, w których każdy znajdzie coś dla siebie.

"Szczęście czy fart" - Fernando Trias de Bes, "Nieustępliwy" - Tima Grovera i "Jedna rzecz" - Gary Keller

Co poleciłby pan teraz wszystkim, którzy chcą aktywnie spędzać czas? Jak to robić, nie opuszczając przy tym domu?

Kiedy rozmawiamy o rekreacji, przede wszystkim musi nam to sprawiać przyjemność. Jeśli lubisz się rozciągać, ćwicz jogę. Jeśli lubisz ćwiczyć siłowo, możesz z dużym powodzeniem ćwiczyć własnym ciężarem ciała. Jeśli masz możliwość, codziennie spaceruj przez 30-60 minut. Jest wiele alternatyw, które możesz wykonywać w domu. Jest to również bardzo dobry moment na zmianę swoich nawyków.

Wszystko "zwolniło", a dla większości z nas nawet się zatrzymało, więc łatwiej jest nam coś zaplanować. Jeśli nie byłeś aktywny fizycznie, jest to świetny czas, by zacząć. Według wielu źródeł naukowych pierwsze kilkanaście dni ma duży wpływ na osiągnięcie nowego nawyku. Zgodnie ze znanym powiedzeniem: "najtrudniej jest zacząć". Obecnie mamy najlepszy czas na to, by owe zmiany wprowadzić w życie. Życzę zatem wszystkim wytrwałości.

Czytaj także: "Nie Jordan, a LeBron James jest najlepszy w historii". Mocne stanowisko legendy Detroit Pistons
Czy mistrzowscy Lakers pokonaliby słynnych Bulls? "Oczywiście. Z łatwością"

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×