EBL. Kamil Łączyński: Młodzi Polacy muszą grać, ale nie za darmo. Niech na to zapracują

Newspix / Tadeusz Skwiot / Na zdjęciu: Kamil Łączyński
Newspix / Tadeusz Skwiot / Na zdjęciu: Kamil Łączyński

- W Polsce mamy taką tendencję, że jak mówimy o obcokrajowcu to wymieniamy jego zalety. On umie to i to. Gdy mówimy o Polaku, to słyszymy wady. Zmieńmy to! Jeśli otworzymy się na swoich graczy, to być może odkryjemy coś nowego - mówi Kamil Łączyński.

[b]

Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Wszystko wskazuje na to, że mecze w pierwszej fazie sezonu 2020/2021 będą rozgrywane bez publiczności. Co pan na to? Jest sens rozgrywać spotkania w taki sposób?[/b]

Kamil Łączyński, koszykarz, który w sezonie 2019/2020 występował w Śląsku Wrocław: Czytałem doniesienia prasowe i faktycznie wiele na to wskazuje. Fatalna wiadomość. Będzie to wyglądać jak na zamkniętych sparingach, na których są tylko zawodnicy i trenerzy. Nie oszukujmy się: sport jest dla kibiców, to oni tworzą spektakle. Fani dopingują, krzyczą, prowokują. Uwielbiam grać w klimacie żywiołowego dopingu. To mnie napędza. Trudno mi sobie wyobrazić kompletną ciszę w meczach o punkty. Dostrzegam jeden plus tej sytuacji.

Jaki?

Komunikacja między zawodnikami i trenerem będzie ułatwiona. Łatwiej będzie sobie podpowiadać w trakcie meczu, bo w sali będzie panowała ogromna cisza. Na początku będzie z tym problem, ale myślę, że będzie można się do tego dostosować po kilku rozegranych meczach.

Ale grać chyba trzeba?

Tak. Słyszałem lekarzy, którzy mówili, że sportowcy są najmniej narażeni na ciężkie chorowanie przez koronawirusa. Z opinii ekspertów nie widać przeciwwskazań do tego, żeby sportowcy wrócili do rywalizacji. Ale z drugiej strony słyszy się o nawrocie pandemii na jesień i to ze zdwojoną siłą. Więc niewykluczone, że rozgrywki rozpoczną się, a później zostaną na jakiś czas przerwane.

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Mistrz olimpijski jest strażakiem. Zbigniew Bródka opowiedział o pracy w czasach zarazy

Podobno jednym z pomysłów jest rozpoczęcie sezonu już we wrześniu.

I to nie byłoby wcale złe rozwiązanie. Uważam, że trzeba wrócić do rywalizacji jak najszybciej, oczywiście z zachowaniem wszystkich środków bezpieczeństwa. Oczywiście chciałbym, żeby w hali byli także kibice, ale jeśli nie będzie na to zgody, to trzeba grać w pierwszych miesiącach bez nich. Koszykówka musi się kręcić.

Jeden z portali branżowych rozważał pomysł grania samymi Polakami w Energa Basket Lidze. To możliwe? Jak pan podchodzi do takiej inicjatywy?

Można grać, tylko po co? W jakim celu? Ja zawsze byłem zdania, że Polacy w EBL muszą grać, stanowić o sile zespołów, ale nie mogą miejsc na parkiecie dostawać za darmo, bez żadnej rywalizacji. Na to trzeba zapracować ciężką pracą na treningach. Nie rezygnowałbym ze ściągania klasowych obcokrajowców, bo oni podnoszą poziom nie tylko w meczach, ale i na treningach. Od takich właśnie zawodników powinni się uczyć młodzi Polacy.

Faktycznie ograniczyłbym ściąganie graczy tuż po studiach, bo często jest to branie przysłowiowego "kota w worku". Nigdy nie wiadomo, co dany zawodnik prezentuje i jak wpasuje się w europejską koszykówkę. Myślę, że lepiej w ich miejsce dać szansę młodym Polakom. Dajmy im się wykazać. To oczywiście moja opinia, ale ja nie jestem trenerem, prezesem. Zobaczymy, jakie będą ich wybory za 2-3 miesiące.

A to nie jest tak, że Polacy mają mniejszy margines błędu niż kolejni obcokrajowcy, którzy przyjeżdżają do PLK?

Oczywiście, ale to wiadomo nie od dziś. Obcokrajowcy mają zdecydowanie więcej szans na pokazanie swoich umiejętności i udowodnienie swojej przydatności do zespołu. Myślę, że często tych szans daje im się za wiele. Lepiej byłoby sprawdzić kogoś z naszego "podwórka".

W Polsce mamy taką tendencję, że jak mówimy o obcokrajowcu to wymieniamy głównie jego zalety. On umie to, to i to. Ma niezły rzut, zbiórkę i jest niezłym obrońcą. Gdy mówimy o Polaku, to zazwyczaj słyszymy: "słabo broni", "słabo rzuca za dwa", "nie doskakuje do obręczy". Szukajmy u Polaków atutów, dobrych cech. Jeśli otworzymy się w większym stopniu na graczy krajowych, to być może odkryjemy coś nowego.

Jakiś Polak, który ostatnio nie dostawał za dużo szans, a ma potencjał?

Igor Wadowski. Spędził w Anwilu dwa sezony, zobaczył, jak wygląda praca w systemie bardzo dobrego trenera. Nie wiem, jakie ma plany na przyszłość, ale wydaje mi się, że to jest moment, żeby poszedł do klubu, w którym będzie dostawał więcej szans i pokaże swoje umiejętności. Stać go na dobrą grę przez 20-25 minut. A to tylko jeden z przykładów. Myślę, że takich zawodników jest więcej.

Kamil Łączyński dalej w PLK czy dalej marzy o grze za granicą?

Jeśli nadarzyłaby się dobra okazja do wyjazdu, to czemu nie? Jestem otwarty, chciałbym spróbować, ale na takie rozważania jest zdecydowanie za wcześnie. Myślę, że ten sezon w Śląsku Wrocław miałem bardzo udany, pokazałem, że jestem w stanie pełnić dużo większą rolę niż to miało miejsce w Anwilu Włocławek. Myślę, że kibice dostrzegli moją przemianę. Trener Vidin wierzył we mnie, dał mi swobodę ruchów.

Ale trzeba zdać sobie sprawę z tego, że w tym roku rynek transferowy będzie jednym wielkim znakiem zapytania. Niewiadomą będą budżety i konsekwencje po koronawirusie i fakt, czy obcokrajowcy będą przyjeżdżać do Europy.

Jarosław Zyskowski zdecydował się ostatnio na zmianę agencji. Doszły mnie słuchy, że Kamil Łączyński też nosi się z zamiarem zmiany menedżera. To prawda?

Pomidor! (śmiech)

Zobacz także:
EBL. Rolands Freimanis wychwala Anwil: W takim klubie jeszcze nie grałem
EBL. Na transfery musimy poczekać. Na razie ugody, liczenie strat. BAT podał wytyczne
Koszykówka. Jak wielki Prokom jechał taksówkami na mecz. Grecy: kierowca miał zawał!

Źródło artykułu: