NBA. Nienawiść Bulls z Pistons, szalony Rodman i wybitny Jackson - są już nowe odcinki "The Last Dance"!

Getty Images / Bettmann / Contributor / Na zdjęciu: Michael Jordan w starciu z Detroit Pistons
Getty Images / Bettmann / Contributor / Na zdjęciu: Michael Jordan w starciu z Detroit Pistons

"The Last Dance" nie przestaje intrygować. Trzeci i czwarty odcinek serialu został poświęcony historii Dennisa Rodmana, rywalizacji Chicago Bulls z Detroit Pistons oraz osobie Phila Jacksona.

Pierwsze dwa odcinki "The Last Dance" były nawet popularniejsze, niż zeszłoroczne finały NBA. Serial o Michaelu Jordanie i Chicago Bulls wzbudza olbrzymie zainteresowanie fanów na całym świecie. Producenci zdecydowali się dawkować wrażenia i co tydzień oddają w nasze ręce dwa następne epizody. Finalnie będzie ich dziesięć.

Trzeci i czwarty został poświęcony historii Dennisa Rodmana, rywalizacji "Byków" z Detroit Pistons oraz osobie Phila Jacksona. I znów jest czym się ekscytować!

"The Last Dance" zabiera nas w podróż w czasie. Ale nie tylko do sezonu 1997/1998, kiedy ziścił się "Ostatni Taniec" Michaela Jordana i Phila Jacksona. Serial opowiada wiele świetnych historii, odkrywając przy tym nieznane dotąd fakty.

ZOBACZ WIDEO: Bartosz Bednorz o Lidze Narodów, graniu w maseczkach i narodowej kwarantannie

Szalony i kluczowy

- Czy ty w ogóle chcesz grać dla Bulls? - zapytał trener Jackson Dennisa Rodmana przed podpisaniem kontraktu. - A co mi zależy? Obojętnie - odpowiedział podkoszowy, który po zdobyciu dwóch mistrzostw w Detroit, przeniósł się do San Antonio, a po nieudanym epizodzie w Teksasie Bulls pracowali nad jego przechwyceniem.

"Robakowi" być może było wszystko jedno, ale kiedy wychodził na parkiet, zależało mu tylko na zwycięstwie. - Mocno imprezuję, ale ciężko też trenuję. Dobrze się dogadujemy, ponieważ wszyscy chcemy zdobyć mistrzostwo - mówił Rodman o swoim relacjach ze Scottiem Pippenem i Michaelem Jordanem. Gwiazdy Bulls go szanowały.

Trudny charakter opanował Phil Jackson, który był kluczem do sukcesów klubu z Chicago. Odnośnie Rodmana, trener powiedział jednemu ze swoich asystentów, że "mustangowi nie powinno dawać się siodła", dając w ten sposób do zrozumienia, że powinien pozwolić mu na więcej improwizacji.

O "najlepszym trenerze w historii"

Rodman potrzebował swobody i zrozumienia. Dostał obie te rzeczy. Phil Jackson był na tyle wyrozumiały, że pozwolił mu w trakcie sezonów wziąć wolne, żeby... mógł imprezować w Las Vegas. Miał wrócić do Chicago w ciągu 48 godzin. Nie zjawił się, a aktorka i modelka Carmen Electra, wtedy dziewczyna Rodmana, opowiada w "The Last Dance", jak to Michael Jordan wyciągał go z łóżka i zaciągnął z powrotem do treningów. Dennis w Chicago dołożył do swojej kolekcji trzy mistrzostwa.

"Najlepszy trener koszykarski w historii!" - napisał na swoim Twitterze Hiszpan Pau Gasol, który współpracował z Philem Jacksonem w Los Angeles Lakers i dwa razy wygrał ligę. "Zen Master" intryguje się historią rdzennych Amerykanów i również ten ciekawy wątek został poruszony w serialu.

Jak skutecznie podpowiada jego przydomek, szanowany trener jest sympatykiem nurtu zen i z powodzeniem wykorzystywał go w pracy ze słynnymi Bulls. W serialu ESPN poruszono też temat "trójkątów", ofensywnej taktyki zespołu. Jackson zakochał się w pomyśle Texa Wintera i razem z nim systematycznie wdrażał tę filozofię do gry "Byków", co zaprowadziło ich do historycznych sukcesów.

"Nienawidzę ich do dziś"

Trzeci i czwarty odcinek "The Last Dance", który od poniedziałku jest już dostępny w Polsce na Netfliksie, wspomina walkę Chicago Bulls z Detroit Pistons, znanymi jako "Bad Boys". To oni wprowadzili i stosowali "Zasady Jordana", które w skrócie polegały na tym, żeby zatrzymywać go tak brutalnie, jak się tylko da. "Kiedy tylko Michael atakował kosz i był go blisko, miał być powalany na ziemię" - tak brzmiały słowa jednego z graczy "Tłoków".

Michael Jordan przyznał, że wciąż "nienawidzi Pistons" i nie zapomniał, co zrobili w play offach w 1991 roku, kiedy po czwartym meczu serii (4-0 dla Bulls) opuścili parkiet i udali się do szatni jeszcze przed końcową syreną. MJ przyznał, że triumf nad nimi i Isiaha Thomasem był dla niego wtedy czymś najcenniejszym i najbardziej wartościowym w karierze. Nikt nie wkurzał Bulls, jak "Bad Boys".

A tak Michael Jordan zareagował na komentarz Thomasa, który próbował tłumaczyć ich zachowanie z finału Konferencji Wschodniej z 1991 roku:

Czytaj także: Green szczerze i szokująco o konflikcie z Durantem. "Odszedł przeze mnie? Bzdura!"
Patrick Okafor: NBA bez kibiców. Trump zrobił dobry ruch z WHO, a media lubią koloryzować (wywiad) 

Komentarze (0)