Maj to od zawsze w kalendarzu NBA jeden z najciekawszych miesięcy w całym roku. To właśnie wtedy zapadają ważne rozstrzygnięcia w obu konferencjach. Gdyby nie zawieszone obecnie z powodu koronawirusa rozgrywki, kibice prawdopodobnie znaliby już skład decydujących par tak na Wschodzie, jak i Zachodzie. Stało się jednak inaczej i obecnie naprawdę trudno jednoznacznie stwierdzić, jaka przyszłość czeka sezon 2019/20.
W międzyczasie można jednak przypomnieć sobie, jak przebiegały poprzednie play-offy, a 12 maja jest idealną ku temu datą, bowiem to dokładnie rok temu Kawhi Leonard znalazł się na ustach niemal całego koszykarskiego świata. Ówczesny lider Toronto Raptors (obecnie gra w LA Clippers) w siódmym meczu półfinału konferencji popisał się niesamowitym game winnerem, który zapewnił ekipie z Kanady awans do finału Wschodu.
Na nieco ponad 4 sekundy przed końcem spotkania tablica wskazywała wynik remisowy - po 90. I właśnie wtedy piłkę w swoje ręce wziął Leonard. Do tego momentu miał na swoim koncie rewelacyjne 39 punktów, ale przy nie najlepszej, bo 39-procentowej skuteczności (15/38 z gry). W tym najważniejszym momencie jednak nie spudłował.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Minister sportu opowiada o planach odmrażania sportu. Kiedy wrócimy na siłownie i sale gimnastyczne?
Trudno jednak powiedzieć, że ręka mu nie zadrżała, bowiem kilkakrotne odbicia piłki od obręczy wskazują na to, że gracz Raptors miał również sporo szczęścia, ale jak mówi jedno z przysłów - to często sprzyja lepszym. Po tym, kiedy piłka finalnie znalazła się w koszu Philadelphia 76ers, łzom nie było końca. Wśród gospodarzy były to oczywiście łzy radości, zaś u przegranych - smutku.
Tym samym Leonard potwierdził, że należy do ścisłej czołówki najlepszych koszykarzy świata. Po mistrzowsku zakończył bowiem najtrudniejszą serię dla swojego zespołu w ubiegłorocznych play-offach, gdyż do jej wygrania Toronto potrzebowali aż siedmiu spotkań. Kolejne etapy, czyli finał konferencji z Milwaukee Bucks i kluczową rywalizację z Golden State Wariorrs o mistrzostwo, Raptors rozstrzygali w sześciu meczach.
Czytaj także:
EBL. Enea Astoria szybko buduje skład. Michał Aleksandrowicz zostaje w Bydgoszczy >>
NBA. Jim Boylen na wylocie z Chicago. Koszykarze Bulls nie stoją murem na trenerem >>