EBL. Koszykówka. Kluby chciały, PLK mówi "nie". Nie będzie ligi zamkniętej w Polsce

Nie dojdzie do ważnej zmiany w formule PLK. Co prawda ze strony klubów była wola zamknięcia ligi (bez spadków) na najbliższy sezon ze względu na uporządkowanie spraw finansowych, ale zarząd PLK, na czele z prezesem Radosławem Piesiewiczem mówi "nie".

Karol Wasiek
Karol Wasiek
Moore i Lemar WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: Moore i Lemar
Przed zjazdem rady nadzorczej PLK (w połowie maja), zdecydowana większość klubów Energa Basket Ligi wyrażała nadzieję, że przyszły sezon będzie rozgrywany w innej formule, w formule ligi zamkniętej, czyli takiej, w której nie będzie spadków do I ligi.

Prezesi klubów argumentowali głównie to tym, że najbliższy sezon będzie "sezonem na przetrwanie" ze względu na bardzo trudną sytuację ekonomiczną, wywołaną pandemią koronawirusa.

- Na pewno jednym z konkretnych pomysłów, żeby pomóc ustabilizować sytuację w klubach PLK, jest zamknięcie ligi na minimum rok czy nawet dwa lata. Do tej pory byłem zawsze przeciwnikiem takich rozwiązań, ale dzisiaj sytuacja jest skrajnie ekstremalna i wymaga od nas wszystkich odważnych decyzji - mówił nam Jarosław Jankowski z Legii Warszawa, który jako pierwszy - za pośrednictwem mediów - zaproponował zamknięcie ligi.

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Czy zabraknie pieniędzy na polski sport? "Liczę na to, że budżet ministerstwa sportu będzie wyglądał tak samo"
Zamknięta liga (brak walki o utrzymanie za wszelką cenę) - zdaniem prezesów - miałaby ustabilizować sytuację w klubach PLK na kolejne lata. Niektórzy mówili także o zwiększeniu minut dla młodych zawodników, którzy dopiero wchodzą do Energa Basket Ligi. A należy pamiętać, że od przyszłego sezonu rusza program pod nazwą "PLK Junior Program".

To projekt strategiczny na lata, którego beneficjentem będą kluby. One będą mogły liczyć na nagrody finansowe. Pod warunkiem, że będą korzystać z zawodników, kończących maksymalnie 22 lata w roku zakończenia danego sezonu (co najmniej 240 minut w całym sezonie).

Zarząd PLK, na czele z prezesem Radosławem Piesiewiczem, wysłuchał opinii klubów, ale ostatecznie nie zatwierdził tego pomysłu i tym samym formuła rozgrywek się nie zmieni. Energa Basket Liga nadal będzie ligą otwartą. Co więcej: budżet minimalny dla klubów będzie utrzymany na poziomie 2 mln złotych.

Piesiewicz podkreśla, że nie zamierza zamykać drogi dla klubów z I, a nawet II ligi (za sprawą dzikiej karty), które chcą grać w najwyższej klasie rozgrywkowej. Prezes ligi obawia się jednocześnie, że zamknięcie ligi znacząco obniżyłoby atrakcyjność i poziom rozgrywek.

- Nie chcemy doprowadzić do tego, żeby od pewnego momentu w sezonie były mecze bez wielkiej stawki, takich, których nikt nie chce oglądać. Walka o utrzymanie między klubami musi być do samego końca. To elektryzuje kibiców, którzy się tym mocno interesują. Nie może tak być, że w połowie sezonu ktoś będzie pewny miejsca w PLK na kolejny sezon i nagle zacznie oddawać zawodników - przyznaje szef PLK i PZKosz.

Po gorącej i burzliwej dyskusji na radzie nadzorczej PLK (trwała ponad 9h) ustalono, że najbliższy sezon rozpocznie się już 27 sierpnia. Dzień wcześniej odbędzie się mecz o Superpuchar Polski - Anwil Włocławek vs Stelmet Enea BC Zielona Góra.


Zobacz także:
EBL. Polska pionierem w Europie, ale czy to dobrze? Mam spore wątpliwości (komentarz)
Prezes Radosław Piesiewicz odsłania karty. Tak będzie wyglądał nowy sezon w EBL! (wywiad)
EBL. Grzegorz Surmacz odpowiada: Klub oskarża mnie o brak profesjonalizmu, a sam wyrzucił mnie po poważnej kontuzji
EBL. Igor Milicić: Brak empatii zamiast pokory (wywiad)

Czy EBL w sezonie 2020/2021 powinna być ligą zamkniętą?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×