[b]
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Jak do tego doszło, że MVP rozgrywek PLK w sezonie 2019/2020 podpisał kontrakt z Rasta Vechta?[/b]
Jarosław Zyskowski, zawodnik Rasta Vechta, mistrz Polski ze Stelmetem Enea BC w sezonie 2019/2020: Sprawa rozwinęła się w sposób błyskawiczny. Pamiętam, że w niedzielę dostałem telefon od agenta z zapytaniem, czy jestem zainteresowany dokończeniem sezonu w Niemczech. Odpowiedź była oczywista. Kilka godzin później zadzwonił do mnie trener Rasty i ponownie agent. I już w poniedziałek musiałem się stawić na testy na obecność koronawirusa. Wszystko było kwestią dwóch dni.
Jak wyglądała rozmowa z trenerem Rasty?
Była krótka i merytoryczna. Trener powiedział mi, jak mają wyglądać przygotowania do wznowienia rozgrywek. Mówił o preferowanym przez siebie stylu, wykorzystaniu mnie w swoim stylu. Podkreślał, że u niego kluczowa jest agresywna defensywa. Coś podobnego do tego, co preferował w Stelmecie trener Żan Tabak.
Rasta preferuje szybką grę. To panu pasuje?
Jak najbardziej. Lubię biegać do szybkiego ataku. Mamy szukać łatwych punktów do zdobycia.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Mistrz olimpijski jest strażakiem. Zbigniew Bródka opowiedział o pracy w czasach zarazy
Będzie pan występował częściej na pozycji "trzy" czy "cztery"?
Trener mówił, że chce mnie wykorzystywać w roli niskiego skrzydłowego, choć będą też sytuacje, w których zagram jako silny skrzydłowy. Na treningu gram wymiennie, na obu pozycjach. To nic nowego, bo w ostatnich miesiącach byłem właśnie w takiej sytuacji. Jestem do tego przyzwyczajony.
O wyjeździe za granicą zadecydowały względy sportowe?
Tak, kwestii finansowych w ogóle nie brałem pod uwagę. One były na samym końcu. Powiedziałem agentowi, że jeśli pojawi się okazja, to chcę z niej skorzystać. Zależało mi na rywalizacji w silniejszej lidze, powrocie do treningów i grania. Dla mnie występy w Niemczech są dużą szansa
Chce pan tam zostać na dłużej?
Na razie skupiam się na najbliższym turnieju w Monachium. To jest mój główny cel. Co będzie później, to zobaczymy. Nie chcę wybiegać zbytnio do przodu.
Ostrożnie się pan wypowiada...
Bo nie ma sensu myśleć o tym, co będzie za 2-3 miesiące. Liczy się tu i teraz. Czekam na turniej w Monachium. To będzie test dla mnie. Jeśli pokażę się z dobrej strony, to mam szansę zostać na dłużej za granicą.
Ktoś z Polski już dzwonił i zaoferował kontrakt?
Agent mówił mi o zainteresowaniu kilku klubów, ale wszyscy wiedzą, że dla mnie liczy się teraz gra w Bundeslidze. Jak skończy się turniej, to zapewne znów się odezwą. Wtedy będą toczyły się rozmowy, na razie są one zawieszone. Nie ukrywam, że priorytetem jest dla mnie dalsza gra za granicą.
Jak wyglądały pierwsze dni w Niemczech? Ile testów na obecność koronawirusa pan przeszedł?
Dwa - w poniedziałek i w środę. Po otrzymaniu negatywnych wyników, dołączyłem do zespołu, który trenował już od poniedziałku. W czwartek miałem pierwsze zajęcia z drużyną - we wtorek i w środę miałem indywidualne treningi.
Muszę powiedzieć, że klub jest świetnie zorganizowany. Po przyjeździe wszystko było zaplanowane: testy, odbiór mieszkania i samochodu. Dostęp do hali jest niemal cały czas, można trenować w ciszy i w spokoju. Nie mogę na nic narzekać.
Jak wygląda życie w Niemczech w dobie pandemii koronawirusa? Maseczki obowiązują?
Maseczek nie trzeba nosić na otwartej przestrzeni, one obowiązują w sklepach i w komunikacji miejskiej. Dostałem kartkę "A4", którą muszę uzupełniać w momencie, gdy gdzieś wychodzę. Wtedy zapisuję, czy miałem maseczkę i z kim miałem styczność. Wszystko jest pod kontrolą, żeby ewentualnie szybko wyłapać miejsca ewentualnego zakażenia.
Do sklepu pan wychodzi?
Tak, ale za każdym razem zakładam maseczkę. Ale tego czasu za dużo nie ma, bo dużo trenujemy, i zmęczenie daje się też we znaki. Trzeba się regenerować.
Jak jest z powrotem do koszykarskiej rzeczywistości? Forma jest?
Tego się nie zapomina. To kwestia kilku dni, żeby przyzwyczaić ciało do wysiłku, rzucania i trenowania na wysokiej intensywności. W trakcie kwarantanny w Polsce dużo ćwiczyłem, tylko nie za bardzo miałem, gdzie rzucać do kosza. Czasami przed domem, bo miałem zawieszonego kosza, ale to nie jest to samo.
Widziałem, że trenował pan z tatą. I podobno pana ogrywał?
Tak było, nie będę ściemniał (śmiech) Rozegraliśmy cztery partie do dziesięciu celnych rzutów i tylko w jednej udało mi się wygrać. Tata udowodnił, że nadal jest w świetnej formie. Pośmialiśmy się, powspominaliśmy też stare czasy, w których graliśmy jeden na jeden.
Zobacz także:
EBL. Polska pionierem w Europie, ale czy to dobrze? Mam spore wątpliwości (komentarz)
EBL. Grzegorz Surmacz odpowiada: Klub oskarża mnie o brak profesjonalizmu, a sam wyrzucił mnie po poważnej kontuzji
EBL. Igor Milicić: Brak empatii zamiast pokory (wywiad)