Koszykarki Białej Gwiazdy przez lata dominowały na polskich parkietach. Wywalczyły 25 tytułów mistrza Polski, w tym 5 w tej dekadzie. W 2010 roku znalazły się w gronie czterech najlepszych drużyn w Europie. To już jednak przeszłość. Klub oświadczył właśnie, że Wisła z hukiem kończy złotą erę i w kolejnym sezonie nie zagra w elicie.
Przy Reymonta 22 trwa teraz festiwal oskarżeń, kto najbardziej przyczynił się do tego, że najbardziej utytułowana sekcja Wisły Kraków znalazła się w tak fatalnej sytuacji. Prezes Rafał Wisłocki przekonuje, że nie było innego rozwiązania niż wycofanie sekcji z gry w ekstraklasie, ale przyznaje: - Ponieśliśmy porażkę.
Była reprezentantka Polski i wiceprezes zarządu Dorota Gburczyk-Sikora uchyla się od odpowiedzialności za zaistniałą sytuację. A dotychczasowa kapitan drużyny Magdalena Ziętara twierdzi, że zarząd zachowuje się nieprofesjonalnie i przyznaje, że spotka się z klubem w sądzie. Co się stało, że po latach chwały na europejskich i krajowych parkietach koszykarska Wisła stoczyła się do tego poziomu?
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: polski koszykarz jak strongman. Przeciągnął auto
Ze sponsorem w sporze
Jeszcze kilka miesięcy temu prezes Wisłocki występował z apelem do kibiców o wpłacanie pieniędzy na ratunek dla sekcji, by koszykarki Białej Gwiazdy mogły wystartować w poprzednim sezonie EBLK. Udało się. Dzięki zrywowi serca fanów drużyna rozegrała sezon, sportowo dość udany. Kibice wpłacili na ten cel ponad 64 tys. zł. U progu nowego sezonu okazało się jednak, że los 25-krotnego mistrza Polski i tak jest przesądzony. Klub poinformował, że nie wystawi drużyny w sezonie 2010/21 ekstraklasy. Powód? Finanse.
@mzietara7 i cały team @wislabasket dziękujemy za te wszystkie piękne chwile i za lata gry dla Białej Gwiazdy! pic.twitter.com/RCeXz6A3at
— Socios Wisła Kraków (@SociosWisla) July 2, 2020
Kłopoty z pieniędzmi za koszykarską Wisłą ciągnęły się już od dłuższego czasu, duża część zobowiązań powstała jeszcze za rządów poprzedniego zarządu, z niesławną Marzeną Sarapatą na czele. - Cały poprzedni sezon utrudniała nam sprawa z sezonu 2017/18, czyli przegrany spór w Trybunale BAT z Dominiką Owczarzak - przypomina Wisłocki i dodaje: - Tak naprawdę przystępowaliśmy do poprzedniego sezonu z kwotą ponad pół miliona długu.
Prezes przekonuje, że wzmożono poszukiwania sponsora dla sekcji: - Pełnomocnictwa do poszukiwania sponsora otrzymało sześć osób. Z tych rozmów w sezonie 2019/20 "urodził się" jeden sponsor koszulkowy - Hotel Witek. Umowa została podpisana, sponsor ogłoszony, wystawione zostały faktury, a żadna nie została opłacona. Jesteśmy tu w sporze.
To nie był koniec problemów ze sponsorami. - Otrzymaliśmy wsparcie z Urzędu Marszałkowskiego. Niestety, z uwagi na wybuch pandemii to wsparcie w drugiej części sezonu zostało wypłacone tylko w małym procencie - podkreśla Wisłocki. W TS doszli do wniosku, że na start w ekstraklasie potrzebowaliby minimum miliona złotych. A że tych pieniędzy ostatecznie nie udało się znaleźć, ze startu zrezygnowano, po raz pierwszy w historii sekcji.
Zapytaliśmy jednak, skąd te szacunki, skoro aż taka kwoty zabezpieczeń nie jest wymagana do otrzymania licencji w EBLK. - Oczywiście, można grać młodzieżą. Tylko wyniki byłyby niezadowalające bądź skończyłoby się to spadkiem - twierdzi Gburczyk-Sikora. - Rozważaliśmy opcję gry dziewczętami z akademii, ale wydawało nam się, że byłyby to stracone pieniądze, bo juniorki nie udźwignęłyby tego ciężaru. Nie są jeszcze przygotowane, by grać takim składem w ekstraklasie. Po serii porażek mogłyby zakończyć swoją karierę, bo mogłyby tego nie udźwignąć - tłumaczy wiceprezes.
Według niej, gra w ekstraklasie w obecnej sytuacji byłaby wyzwaniem nie do zrealizowania. - Nawet wykluczając z budżetu kontrakty zawodniczek, nadal to są olbrzymie koszty - zapewnia. I dodaje, że obecnie klub nie miał funduszy nawet na wypełnienie minimum licencyjnego. 25-krotnemu mistrzowi Polski zostaje I liga.
Zarząd przyznaje, że w obliczu pandemii dotychczasowy zespół wykazał zrozumienie dla sytuacji klubu. - Podjęliśmy rozmowy z zawodniczkami i sztabem trenerskim. W przypadku sztabu okazano duże zrozumienie i kwota, która powinna być tu wypłacona za marzec i kwiecień została zmniejszona - zdradza prezes TS, dodając: - Siedem zawodniczek, w tym wszystkie zagraniczne, a także trzy młode Polki również podpisały z nami ugody, rezygnując z części kwot czy też rozkładając zobowiązania na raty.
Z kapitan w sądzie
I tu zstępuje lawina oskarżeń. Gburczyk-Sikora oświadcza: - Dwie zawodniczki polskie nie chciały podjąć żadnych rozmów w tej sprawie. Nie chciały się zgodzić na żadną ugodę. Koszykarka, która była w tym klubie wiele lat, kontaktowała się z nami przez agenta, który przekazywał informacje, że prosimy o renegocjację ostatniej raty za kwiecień. Zawodniczka powiedziała, że nie zejdzie choćby ze złotówki kontraktu.
Dziękuję za te 5 lat wszystkim kibicom i sympatykom Wisły CanPack Kraków !!! until we meet again#wisła #kraków #wisłabasket pic.twitter.com/yWkomnszeL
— Magda Ziętara (@mzietara7) July 2, 2020
Skontaktowaliśmy się z koszykarką, o której mówił zarząd TS Wisła. Z perspektywy Magdaleny Ziętary sprawa wygląda zupełnie inaczej. - Nie dostałyśmy pieniędzy za ostatni miesiąc, a wobec niektórych osób zaległości były większe. To klub nie chciał w żaden sposób tego renegocjować - twierdzi.
- Było to załatwiane w sposób mało profesjonalny, bo poprzez szeregowego pracownika Grzegorza Ożóga, którego podziwiam generalnie za wszystko, co do niedawna robił w klubie. Ale uważam, że to leżało w gestii prezesa Wisłockiego albo Doroty Gburczyk, by takie rzeczy, jak renegocjacja umowy, załatwiać z zawodniczkami - dodaje koszykarka.
Ziętara przekonuje, że nie mogła doprosić się bezpośredniej rozmowy z zarządem: - Napisałam osobiście wiadomość do Rafała, ale nie dostałam odpowiedzi. Chciałam się dogadać, rozłożyć ostatnie wynagrodzenie na raty. Jednak w tym klubie spędziłam wiele lat, używano mojego wizerunku do różnych celów marketingowych. Pozostało to bez odpowiedzi ze strony prezesa.
- Klub otrzymał w konsekwencji wezwanie przedsądowe do zapłaty, do którego się niestety nie ustosunkował. Później już sprawa trafiła do krakowskiego sądu. Nie wiem, jak to się dalej potoczy, ale na pewno nie tak chciałam kończyć swoją przygodę z Wisłą. Zarząd nie pozostawił mi jednak wyboru - rozkłada ręce Ziętara.
Przykład na to , że nie chcialam rozmawiac . Jak zwykle w kryzysowej sytuacji - brak odzewu od zarzadu pic.twitter.com/BRm8bnr36I
— Magda Ziętara (@mzietara7) July 2, 2020
- Rozmawiałem z Grzegorzem Ożógiem, by próbował tę sprawę załagodzić - odpiera Wisłocki, a Ziętara twierdzi, że nie jest odosobniona i wspomina o innych reprezentantkach Polski grających do niedawna dla Wisły: - To samo tyczy się Kasi Trzeciak czy Ani Jakubiuk. Dziewczyny próbują się kontaktować z klubem w sprawie należności, ale pozostają bez odpowiedzi.
Była kapitan twierdzi, że na linii zarząd-zespół od dawna nie było dobrej komunikacji: - Przez cały sezon nie przychodzili do drużyny. To wydawało mi się dość dziwne, bo spędziłam w klubie 5 lat i za każdym razem kontaktowano się z drużyną, zawodniczki wiedziały, kto jest prezesem, kto jest wiceprezesem. W tym sezonie tego brakowało. Umywają ręce od tego wszystkiego.
Wisłocki przyznaje, że zaległości wobec zawodniczek tylko po tym sezonie sięgają ok. 100 tys. zł. - Mnie, jako jednej z nielicznych osób, nie płacono w listopadzie i w grudniu - zdradza Ziętara. - Pisałam do prezesa w tej sprawie, ale udawał, że tych wiadomości nie widzi. A jak później przyszły pieniądze na konto, to zaczynał się uśmiechać i rozmawiać - wspomina z goryczą koszykarka.
Żal do zarządu
Ziętara stała się ostatnio symbolem koszykarskiej Wisły, pojawiała się w spotach marketingowych klubu, była twarzą wielu kampanii, również związanych z piłkarską Białą Gwiazdą.
- Do ostatniej chwili czekałam na decyzję, czy klub jednak nie będzie grał w ekstraklasie. Byłam w kontakcie z honorowym prezesem Ludwikiem Mięttą-Mikołajewiczem. Zadzwonił na początku czerwca i prosił mnie, bym wstrzymała się jeszcze z szukaniem nowego klubu, że rozmawiają z dwoma sponsorami. Nie ukrywam, że na rękę było mi pozostanie w Krakowie, bo czuję się związana z tym miastem i klubem. Zabolało mnie, że jednak tej drużyny nie będzie - podkreśla była kapitan.
Zawodniczka nie ukrywa, że inaczej widzi przyczyny obecnego kryzysu w Wiśle niż zarząd: - Mam żal do Doroty Gburczyk-Sikory, bo to jednak była kapitan drużyny Wisły. Powinno jej na tej koszykówce zależeć. My tak to odbierałyśmy, jakby po prostu mieli w czterech literach los żeńskiej ekstraklasy.
- Wydaje mi się, że osoba, która faktycznie byłaby sercem z tym klubem, walczyłaby dużo mocniej o to, by tych sponsorów znaleźć. Wiem, że teraz jest ciężki okres, trudno znaleźć sponsorów, ale budżet potrzebny na występy w ekstraklasie w tym sezonie nie jest jakiś zwalający z nóg - zauważa.
I kontynuuje wątek nieudanych poszukiwań sponsora: - Mieli na to cały sezon, to teraz zasłaniają się koronawirusem. Nie chcę mówić, że to jest celowe, że koszykówka żeńska była im już nie na rękę. Ale tak to z boku trochę wygląda. Prezes Wisłocki w mediach społecznościowych w temacie futbolu jest bardzo aktywny, a jak tylko dostaje pytanie o koszykówkę, to milknie.
- Jest dużo osób sympatyzujących z Wisłą w Krakowie. Myślę, że ktoś jednak w końcu wspomógłby ten klub. Szkoda, że to się wszystko tak potoczyło, mam nadzieję, że Wisła jeszcze kiedyś wróci do ekstraklasy koszykarek - wyraża nadzieję Ziętara.
W tym się akurat zgadza z Wisłockim - oboje mają nadzieję na lepszą przyszłość sekcji. - Efekty naszych działań nie przyjdą od razu. Mam tego świadomość: ponosimy w tym momencie porażkę. Zespół, który grał w ekstraklasie, wystąpi tylko w I lidze. Natomiast czasem trzeba zrobić krok do tyłu, żeby zrobić dwa do przodu - twierdzi, dodając: - Musimy doprowadzić do tego, by była moda na przychodzenie na koszykarską Wisłę.