Żurowska-Cegielska: Znaleźliśmy Wiśle sponsora. Czemu więc nie będzie EBLK?

- Sytuacja w sporcie jest teraz specyficzna - mówi prezes TS Wisła Kraków Rafał Wisłocki. Czy koszykarkom i koszykarzom Białej Gwiazdy uda się wystartować w I lidze? Terminy naglą. A Justyna Żurowska-Cegielska przyznaje, że znalazła sponsora.

Justyna Krupa
Justyna Krupa
Justyna Żurowska-Cegielska WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Justyna Żurowska-Cegielska
Wokół koszykówki w TS Wisła wciąż więcej pytań, niż odpowiedzi. Nie jest pewne, czy koszykarzom i koszykarkom Białej Gwiazdy uda się wystartować w nadchodzącym sezonie w I lidze. Drużyna koszykarek od początku istnienia grała w ekstraklasie, ale teraz zabrakło na to pieniędzy. I to mimo, że była kapitan zespołu Justyna Żurowska-Cegielska wraz z mężem Krzysztofem Cegielskim przyznają, że znaleźli sponsora dla koszykarek, który był gotów wesprzeć drużynę w EBLK. Co się stało, że ostatecznie ten plan nie wypalił?

Niedawno prezes Rafał Wisłocki ogłosił, że drużyna koszykarek Wisły, 25-krotny mistrz Polski, nie zostanie zgłoszona do ekstraklasy na kolejny sezon. Nie udało się pozyskać nowych sponsorów, choć od dawna było wiadomo, że jest taka konieczność. Okazuje się, że z ofertą pomocy do klubu zgłosiła się wcześniej Żurowska-Cegielska. Wraz z mężem, byłym żużlowcem Krzysztofem Cegielskim, znaleźli osobę, która była ponoć gotowa zaangażować w ten projekt niemałe pieniądze.

O sprawie napisał jeden z kibiców na Twitterze, potwierdził to prezes Wisłocki. Chodzi o biznesmena związanego z Krakowem. - Faktycznie tak było - mówi nam Żurowska-Cegielska, dodając: - Skierowaliśmy do klubu tę osobę, która była bardzo chętna, aby być przy Wiśle. Natomiast później już nie braliśmy udziału w tych rozmowach. Dobro Wisły zawsze było dla mnie bardzo ważne. Dlatego zareagowaliśmy, gdy widzieliśmy chęć pomocy klubowi u naszego znajomego. Zrobiliśmy wszystko, aby go jeszcze bardziej do tego zachęcić.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piłkarze z A klasy mogą się poczuć jak w Ekstraklasie. Nowa szatnia robi wrażenie!

Żurowska wierzyła, że to wystarczy, by uratować ekstraklasę dla koszykarek Białej Gwiazdy. - Wydawało nam się, że to będzie odpowiednia i wystarczająca pomoc, by ekstraklasa dalej była przy Reymonta - przyznaje. - Skontaktowaliśmy się w tej sprawie z wiceprezes Dorotą Gburczyk. Do spotkań w klubie doszło, ale nie wiem, gdzie to wszystko się rozmyło. Nie jestem na tyle blisko, by dokładnie rozumieć działania klubu. Nie dzieliliśmy się wcześniej publicznie tą informacją - zaznacza była reprezentantka Polski, która była zaskoczona, że ten fakt w ogóle wypłynął na światło dzienne.

Kochał koszykówkę

Była kapitan Białej Gwiazdy zdradza, że biznesmen ten w przeszłości uczestniczył jako kibic w wielu meczach Wisły. - To była osoba działająca w Krakowie, mająca bardzo dobrze prosperującą firmę. I naprawdę kochająca koszykówkę - podkreśla. - Ta osoba była nastawiona na to, by ratować wiślacki żeński basket.

Okazuje się, że ostatecznie finał rozmów tego potencjalnego sponsora z klubem z ul. Reymonta jest dość zaskakujący. Obie strony ponoć porozumiały się co do tego, że wesprze on koszykówkę spod znaku Białej Gwiazdy, ale... w wydaniu męskim. W przypadku koszykarzy na start w I lidze potrzebne są nieco mniejsze pieniądze, niż na ewentualny start drużyny koszykarek w EBLK.

Potwierdza to prezes Wisłocki. Zapytaliśmy, czy wsparcie tego sponsora jest w ogóle aktualne? - Tak, natomiast jest w tej chwili na wakacjach w innej części świata. Dlatego nie możemy go jeszcze przedstawić - twierdzi.

Jak doszło do tego, że zamiast większej kwoty na sekcję żeńską, ostatecznie miałaby zostać przekazana przez sponsora mniejsza kwota, natomiast na sekcję koszykarzy?

- Najlepiej będzie, jak on sam się odniesie do tego. Nie chciałbym wychodzić przed szereg. Szukaliśmy sponsora dla koszykówki kobiet, ta sprawa trwała dużo wcześniej, zanim dowiedzieliśmy się, że nie ma szans na kontynuację współpracy koszykarzy z Platinium Fitness. To się okazało w ostatniej chwili. Natomiast z racji tego, że sponsor podjął taką, a nie inną decyzję w kontekście koszykówki kobiet, to padło pytanie o wsparcie koszykówki mężczyzn - tłumaczy Wisłocki.

Niedawno na konferencji prasowej zapytano Wisłockiego, czy prawdą jest, że potencjalny sponsor wycofał się ze wspierania koszykówki żeńskiej, bo chciał mieć możliwość kontroli nad działaniami klubu poprzez miejsce w zarządzie, a Wisła nie mogła mu tego zagwarantować. Wisłocki jednak przekonuje: - To nie był czynnik kluczowy.

Brak umów

Pytanie jednak, czy obie wiślackie drużyny w ogóle wystartują w I lidze? Zarówno w przypadku koszykarek, jak i koszykarzy nadal nie jest to pewne. Do 15 lipca miała zostać przez klub uzupełniona niezbędna dokumentacja w PZKosz. Gdy dzień wcześniej rozmawialiśmy z prezesem Wisłockim, przyznał, że tego kompletu dokumentów jeszcze nie ma.

- Większość dokumentów mamy, choć pewnie jeszcze nie wszystkie są przygotowane. Natomiast trwają prace, by ten komplet był przedłożony - mówił. Co ważne, brakowało naprawdę istotnych dokumentów. - Mamy deklaracje ze strony dwóch sponsorów, ale jeszcze niestety nie mamy podpisanych umów - zdradził, dodając: - Sytuacja w sporcie jest teraz specyficzna i wiele rzeczy jest dużą niewiadomą.

Wisłocki nie ukrywa, że czasy pandemii nie są najłatwiejszym momentem do szukania wsparcia dla sportu. Problem jednak w tym, że nie zapewniono klubowi tego wsparcia wcześniej. Po konferencji, którą zorganizował niedawno zarząd TS Wisła, nasuwał się prosty wniosek, że nie było w klubie osoby bezpośrednio odpowiedzialnej za los żeńskiej koszykówki. Za to, by poszukiwać dla niej sponsorów i nią zarządzać. Wydawało się, że taką osobą powinna być członkini zarządu Dorota Gburczyk, ale ta odcina się od odpowiedzialności za sekcję.

Nie ma komu walczyć

Żurowska żałuje, że nie wykorzystuje się potencjału mieszkających pod Wawelem osób, które czują się związane z wiślacką koszykówką. - Z mojej perspektywy, brakuje w klubie pasjonatów, miłośników koszykówki. Takich, którzy zrobiliby wszystko, by nawet mając minimalny budżet, pozwolić tej koszykówce na poziomie ekstraklasowym funkcjonować. Wiemy, że w Krakowie jest masa ludzi, którzy byli zaangażowani w ten sport, a nie są obecnie związani z Wisłą. Tymczasem, gdy patrzymy teraz na ten klub, to nie ma tam nikogo, kto sercem i duszą byłby za ratowaniem żeńskiego basketu. To jest przykre - uważa.

Była reprezentantka Polski wskazuje przykład piłkarskiej Białej Gwiazdy, która powstała po organizacyjnym kataklizmie, jak feniks z popiołów. - Tak, jak potrafi się w Wiśle walczyć o piłkę nożną - i to jest super, to jest piękne - tak żałuję, że nie ma takich osób przy koszykówce. Tyle ludzi się przecież przewinęło przez lata świetności przez ten klub, jest w Krakowie mistrzyni WNBA Ewelina Kobryn, jest Anka Wielebnowska, Marta Starowicz, wiele osób, wreszcie my z mężem - wylicza.

Właśnie przez emocjonalny związek z klubem, sama chciała Wiśle pomóc: - Ten nasz znajomy to nie była osoba, która chciała dać 5 czy 10 tysięcy, tylko to były poważne pieniądze. Takie, które uważam, że powinny starczyć na funkcjonowanie sekcji w EBLK, choć może nie na medale. Nie znam jednak potrzeb osób pracujących w Wiśle, widać na którymś etapie nie doszło do porozumienia. Osobiście bardzo nad tym ubolewam.

W tej sytuacji Żurowska ma nadzieję, że koszykarki Wisły będą w stanie wystartować przynajmniej w I lidze. Choć może zbyt łatwo "odpuszczono" ekstraklasę? - Wycofanie się na samym początku bez podjęcia rękawicy jest pewnie najprostszym rozwiązaniem. Z drugiej strony, nie jestem w środku tego wszystkiego. Czytam o zaległościach finansowych za poprzedni sezon. Nie do końca jestem w stanie to zrozumieć. Przez lata przecież budżety w Wiśle były poważniejsze i tych zaległości nie było, wszystko było płacone na czas. Natomiast przez ostatnie trzy sezony sekcją zarządzały już inne osoby, nie był to już pan Piotr Dunin-Suligostowski i nagle pojawił się dług - zaznacza.

Po odejściu Dunina-Suligostowskiego w klubie nie znaleziono osoby, która potrafiłaby merytorycznie wypełnić tę lukę. - Dorota Gburczyk, która powinna tą osobą być, przekonuje, że zajmuje się tylko Akademią CANPACK. A z całym szacunkiem do prezesa Wisłockiego, on jest związany tylko z piłką nożną. A jeżeli pasjonatów nie ma, to nie ma komu walczyć o to. I dlatego tak lekką ręką zostało to wycofane - kwituje Żurowska.

Żurowska zwraca uwagę, że choć sama Akademia CANPACK to ważna inwestycja w szkolenie młodzieży, to bez seniorskiej drużyny może nie mieć odpowiedniej siły oddziaływania. - Wydaje mi się, że funkcjonowanie Akademii bez zespołu seniorskiego nie do końca jest sensowne. Bo tak naprawdę do czego te dziewczyny mają dążyć? Kogo one mają teraz naśladować, do kogo się mają odnosić? O czym one mają marzyć, jak nie będą teraz miały dokąd pójść, by obejrzeć koszykówkę na dobrym poziomie - podsumowuje.

Zobacz również:
Szok w EBLK! Najbardziej utytułowana drużyna w historii nie zgłosiła się do rozgrywek!

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×