To byłaby niezwykła historia! Kamil Łączyński mógł być rywalem Anwilu Włocławek w I fazie eliminacji Basketball Champions League.
"Rottweilery" w pierwszej rundzie zmierzą się z Belfius Mons-Hainaut. Belgowie są niewygodną drużyną, którą prowadzi Bośniak Vedran Bosnić, który jest dobrze znany polskim kibicom. W przeszłości, jako zawodnik, grał w PLK: w zespołach z Torunia i Bydgoszczy.
Gorjan Radonjić, agent reprezentanta Polski, prowadził bardzo zaawansowane rozmowy z belgijskim klubem.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Malwina Smarzek-Godek i jej nowe hobby
Wiemy, że Polak odbył rozmowę z trenerem Bosniciem, który widział go w drużynie. Łączyński miał już ustalone warunki finansowe, ale klub i trener jasno informowali, że jest też kontrkandydat na pozycję rozgrywającego.
I Belgowie ostatecznie postawili na Jabrila Durhama. Podobno zadecydowały względy finansowe. Amerykanin był tańszym zawodnikiem, a klub - przez pandemię koronawirusa - dysponuje mniejszymi środkami.
Ciekawostką jest fakt, że to drugi belgijski klub, z którym Łączyński negocjował tego lata. Wcześniej reprezentantem Polski interesowali się przedstawiciele Spirou Charleroi. Koszykarz pozostaje nadal bez klubu na kolejny sezon. Rozgląda się za pracą zarówno w PLK (m.in. Start Lublin) i za granicą.
Łączyński z Anwilem Włocławek zdobył dwa złote medale, a w sezonie 2017/2018 był MVP serii finałowej. Ostatnio występował w Śląsku Wrocław. Statystycznie był to jego najlepszy sezon w karierze (10,3 punktu i 6,4 asyst na mecz).
Zobacz także:
EBL. Karol Gruszecki mówi o odejściu z Torunia i zmianie klubu. "Propozycja z Trefla była nie do odrzucenia" [WYWIAD]
EBL. "Iffe" - to ma być nowy as w talii Stelmetu Enea BC. "Kibice pokochają jego grę"
EBL. Rosjanin Lichodiej mówi o powrocie do Anwilu: To jak mój drugi dom