Kilka dni temu przedstawiciele ekstraklasowego Śląska Wrocław poinformowali za pomocą mediów społecznościowych, że test na obecność COVID-19 u jednego z polskich zawodników dał wynik pozytywny. Tuż po tym, to samo wykazano u amerykańskiego koszykarza, który w ubiegły weekend przyleciał do Wrocławia ze Stanów Zjednoczonych. Treningi zostały zawieszone, a reszta drużyny i sztabu profilaktycznie została poddana izolacji. Wieść o tym, że koronawirus pojawił się w PLK, szybko rozniosła się po innych klubach - w niektórych zareagowano błyskawicznie, odwołując zaplanowane spotkania. Teraz, pojawił się także na jej zapleczu.
Koronawirus już nie tylko w ekstraklasie
Energa Kotwica Kołobrzeg rozpoczęła niedawno obóz przygotowawczy do sezonu 2020/21 w Policach, który z powodu pozytywnego testu na obecność COVID-19 u jednego z koszykarzy, musiał zostać przerwany. Cała drużyna wraca do Kołobrzegu. Wszyscy czują się dobrze i zostaną poddani kwarantannie w izolatorium, mogąc liczyć na pomoc ze strony klubu. Przed obozem w Policach zawodnicy zostali poddani testom. Żaden z nich nie miał wyniku pozytywnego, mieli prawidłową temperaturę ciała. Po kilku dniach u jednego pojawił się objaw - utrata zmysłów węchu i smaku. Zawodnik został odizolowany od reszty drużyny. W środę klub otrzymał informację, że wynik jego testu jest pozytywny.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: skandaliczne zachowanie koszykarza! Potraktował rywala brutalnie
- Teraz bierzemy to na siebie, bo mamy okres przygotowawczy. Ale co dalej? - zastanawia się Kamil Graboń, prezes Kotwicy.
Żyjemy w świecie pełnym obostrzeń i niepewności, choć od potencjalnego zagrożenia trudno się uchronić. Mimo że pierwsza liga ma rozpocząć się znacznie później, już pojawiają się komplikacje i pytania bez odpowiedzi. Jest duża sprzeczność, szczególnie jeśli chodzi o organizacje meczów i sam ich przebieg - bo przecież trudno sterylizować piłkę po każdym kontakcie.
- Koszykówka jest sportem kontaktowym. Pewne zalecenia są absurdalne, brakuje logiki. Jeżeli w ogóle zaczniemy rozgrywki, może się okazać, że ich nie dokończymy bo nie będziemy mieli kim grać. Należy zadać sobie pytanie, czy testujemy wszystkich, czy sobie odpuszczamy, a będziemy testować dopiero wtedy, gdy pojawią się symptomy? Czy niższe ligi będą testowane, czy koronawirus wybiera tylko najwyższą klasę rozgrywkową w Polsce? W tych wyższych są testy, a w niższych już tego nie ma. Jeden test nic nie daje, to nie jest rozwiązanie. Wszyscy nieustannie są narażeni, a nie w sposób wykonywać ich co chwilę - wylicza.
Mierzona temperatura przed wejściem na halę, dezynfekcja, maseczki, a nawet zaklejone szafki w szatni, by zachować odstęp - to podstawowe procedury i zalecenia, a jest ich znacznie więcej. Nie we wszystkim widać jednak sens, brakuje rozsądku.
- Wprowadziliśmy w życie zalecane procedury. Ale co z tego, jeżeli nasz gracz nie miał podwyższonej temperatury? Wszyscy na obóz stawili się zdrowi, tak naprawdę można zarazić się w sklepie. Koszykarz czuł się dobrze, temperatura ciała wskazywała 36,6 °C. Był w ciągłym treningu - były upały, przebywał w klimatyzowanym pomieszczeniu, na odnowie w saunie. Mogły to być oznaki przeziębienia. Później okazało się, że pogorszył mu się zmysły węchu i smaku - podkreśla. - Zaczęliśmy przygotowania dość wcześnie, jeszcze możemy to nadrobić. Wpadliśmy już w rytm i niestety zmarnujemy trochę czasu. Zaraz zaczną się sparingi i mecze ligowe. Jeżeli kluby zaczną treningi miesiąc przed rozgrywkami i wyjdzie taka sytuacja jak u nas, to będą mieli duży problem - dodaje.
Budżety mocno ucierpią
W klubach Energa Basket Ligi już zawrzało. Kluby we wtorek otrzymały pismo od władz PLK, z którego wynika, że będą odpowiedzialne za przeprowadzanie badania zawodników oraz trenerów przed rozpoczęciem sezonu. To spore koszty dla klubów, które są rozczarowane decyzją PLK (więcej tutaj). Warto podkreślić, że realia w niższych ligach są zupełnie inne i mniej optymistyczne.
- Klub zgłasza się do ligi, opłaca wpisowe, zgadzając się na pewne warunki. Jeżeli na dwa tygodnie przed rozpoczęciem rozgrywek te warunki są zmieniane i każe się wydawać na coś ogromne pieniądze, to nie jest fair. Mam nadzieję, że w pierwszej lidze tak nie będzie, dostaniemy informacje znacznie szybciej - mówi przedstawiciel pierwszoligowego klubu.
Przeprowadzenie badań na obecność koronawirusa to dla klubów kosztowny wydatek. Należy pamiętać, że testy - w przypadku wcześniejszego kontaktu z osobą zakażoną - trzeba powtórzyć po około tygodniu, bo okres wylęgania się wirusa trwa od 2 do 10 dni.
- Za test naszego zawodnika zapłaciliśmy dokładnie 495 zł. Dla nas, przy wykonaniu testów całemu zespołowi to koszt około 11-12 tys. złotych. Gdybyśmy mieli powtarzać je co tydzień, na całe rozgrywki musielibyśmy przeznaczyć ponad 400 tys. - tyle, ile wynosi budżet niektórych ośrodków. Prawda jest taka, że większość klubów budżet ma wyliczony tak, aby wyjśc na zero. Nikt nie ma górki pieniędzy odłożonej na czarną godzinę. Wszystko przemyślane jest w ten sposób, żeby nie mieć długów i z każdym być rozliczonym. Jeśli zostaną wprowadzone nowe wytyczne obciążające kluby finansowo, nie wiem czy sobie z tym poradzimy. Warto pomyśleć jak pomóc klubom, zastanowić się co w tej chwili jest najważniejsze - zauważa powagę sytuacji Kamil Graboń.
W porozumieniu z sanepidem, drużyna i sztab szkoleniowy zostanie poddana kwarantannie w ośrodku Holtur w Kołobrzegu. W przyszłym tygodniu wykonane zostaną kolejne testy. Jeżeli będą negatywne, drużyna wróci do treningów, które będą odbywały się już w Kołobrzegu.
Sezon 2020/21 ma rozpocząć się 26 września. Większość klubów rozpoczęła już okres przygotowawczy. System rozgrywek i terminarz zostaną opublikowane przez Wydział Rozgrywek Departamentu Sportu PZKosz do 15 sierpnia.
Zobacz także: Grzegorz Grochowski i jego droga do Dzików Warszawa. "Miałem myśli, aby dać sobie spokój z koszykówką" [WYWIAD]
Patryk Nowerski - I liga i nowa rola. "Rezygnacja ze sportowych ambicji? Uważam to za sukces" [WYWIAD]
Wszystkie ścieżki prowadzą do Warszawy. Piotr Pamuła: Gdy podjąłem decyzję poczułem ulgę [WYWIAD]