EBL. Mocny rywal pokazał słabości. Jacek Winnicki: Tragiczna druga i czwarta kwarta

- Trefl Sopot to bardzo silny zespół - przyznał trener Jacek Winnicki. Właśnie taki przeciwnik pokazał wszystkie bolączki PGE Spójni Stargard. Było ich całkiem sporo, a goście przegrali 81:91.

Patryk Neumann
Patryk Neumann
Jacek Winnicki PAP / Marcin Bielecki / Na zdjęciu: Jacek Winnicki
- Zagraliśmy bardzo źle w drugiej kwarcie, ale odrobiliśmy wszystko. W końcówce trzeciej kwarty prowadziliśmy ośmioma punktami. Zbyt łatwo pozwoliliśmy Treflowi wrócić do gry. Czwarta kwarta bardzo słaba - podkreślił szkoleniowiec gości.

Falująca gra PGE Spójni Stargard


W jednym meczu koszykarze PGE Spójni mieli bardzo duże wahania formy. W końcówce drugiej kwarty przegrywali 37:49. Później mieli kapitalny okres, w którym zdobyli 30 punktów przy zaledwie 10 Trefla. Od końcówki trzeciej kwarty ich gra jednak kompletnie się rozsypała. Zespół, który defensywą miał zatrzymać przeciwnika potrafił to zrobić tylko przez około 10 minut.

- Pierwsza kwarta to może nie był super rezultat, jeżeli chodzi o defensywę, ale to był początek meczu. Tragiczna druga i czwarta kwarta. Mieliśmy swój plan na ten mecz. W momencie, kiedy zaczęliśmy go realizować w trzeciej kwarcie przyniósł nam natychmiast efekt. To, że wypadł Mateusz Kostrzewski spowodowało, że skróciła nam się rotacja. W czwartej kwarcie straciliśmy agresywność - przyznał Jacek Winnicki.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zrobił to jak z Niemcami! Kapitalne podanie Grosickiego na treningu kadry

Trener doczekał się meczu, który jego zespół zaczął w pełnym składzie. Gdy wszyscy uporali się już z urazami przeciwko Pszczółce Startowi Lublin (70:65) nie wystąpił Omari Gudul. Podkoszowy dopiero w piątek został uprawniony do gry, bo z opóźnieniem otrzymał list czystości (czytaj więcej o całym zamieszaniu).

Radość nie trwała jednak długo, bo zaledwie 2,5 kwarty. Tym razem kontuzji doznał Mateusz Kostrzewski. Skrzydłowy rozgrywał dobry mecz i w 19 minut zdobył 13 punktów (5/8 z gry). - Skręcił nogę. Jest pod opieką naszego fizykoterapeuty. Wracamy do domu. Musi mieć kontrolę lekarską i wtedy będziemy więcej wiedzieli. Na pewno nie jest tak, że już może chodzić i od następnego dnia będzie trenował - wyjaśnił Jacek Winnicki.

Dziura pod koszem. Na obwodzie też spory kłopot

Problemów jest zdecydowanie więcej niż krótka rotacja i kontuzja Mateusza Kostrzewskiego. Rywal, który ma duże aspiracje pokazał praktycznie wszystkie słabości w grze PGE Spójni Stargard. Kolejne mecze pokażą, czy w rywalizacji z trochę niżej notowanymi przeciwnikami zbudowany w ten sposób zespół będzie potrafił pokazać więcej atutów.

- Zespół z Sopotu zdobył 18 punktów drugiej szansy, a my sześć. W ważnym momencie były ze dwie zbiórki w ataku. Szkoda takiego meczu. Przegraliśmy zdecydowanie tablicę. Nad tym musimy bardzo mocno pracować - zauważył trener PGE Spójni.

Rzeczywiście jego zespół po raz kolejny miał mniej zbiórek od przeciwnika. Do tego sopocianie bardzo łatwo punktowali spod kosza trafiając 24/30 prób (dla porównania PGE Spójnia 18/33). Mierzący 211 cm Baylee Steele jest na razie groźniejszy, gdy próbuje rzucać z dystansu. Wspomniany Omari Gudul również nie wygląda na podstawową podkoszową opcję.

Tego jednak można było się spodziewać. Bardziej razi niemoc na obwodzie. PGE Spójnia trafiła tylko 5/18 prób z dystansu. Ricky Tarrant to zawodnik, który lepiej czuje się w podkoszowych, szybkich akcjach. Całkowita niemoc z dystansu (w sobotę 0/5) powoduje, że jest łatwy do rozpracowania dla rywali. Dlatego rozgrywający zdobył tylko dziewięć punktów (2/10 z gry). Jako strzelec nie poradził sobie również Wayne Blackshear (3/11). Solidnie wypadli za to Polacy, ale żeby osiągnąć sukces trzeba wyeliminować przynajmniej część z tych słabych stron.

- Musimy poprawić to, że gramy falami. Mamy bardzo dobre momenty tak, jak trzecia kwarta. Złapaliśmy już dobry rytm. Fajnie dzieliliśmy się piłką. Super broniliśmy. Tak musimy grać na wyjazdach. Do poprawy głupie straty i właśnie te przestoje w grze. Mieliśmy w tym spotkaniu swoje szanse. Nie wykorzystaliśmy ich - tłumaczył Tomasz Śnieg.

- Wypadł nam Mateusz. To na pewno miało swój wpływ. Nie mamy zbyt rozbudowanej rotacji. Daliśmy z siebie Maksa przez osiem minut trzeciej kwarty. Wyszliśmy już na prowadzenie. Gdzieś to musiało się odbić i odbiło się w czwartej kwarcie, chociaż nie można tego tłumaczyć zmęczeniem, bo to jest zawodowy sport - dodał kapitan ekipy z Pomorza Zachodniego.

Zobacz także: Legia Warszawa rozstrzelała MKS Dąbrowa Górnicza
Fatalny występ gwiazdy EBL

Kto najbardziej przydałby się PGE Spójni Stargard?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×