- Wielkie rzeczy można osiągnąć, jeśli się w nie wierzy. Ten zespół wierzy, że może bić się i wygrywać z każdym w tej lidze - mówi Marcin Stefański. Jego Trefl Sopot jest jak na razie - obok Stelmetu Enea BC - jedną z rewelacji nowego sezonu w Energa Basket Lidze.
Drużyna znad morza dzielnie walczyła ze Stelmetem Enea BC (jako jedyna postawiła mistrzowi Polski twarde warunki), później ograła PGE Spójnię, a teraz doszedł wielki triumf we Włocławku.
Sopocianie pokazali się w Hali Mistrzów z bardzo dobrej strony. Zagrali zespołowo, dzielili się piłką, kreowali wolne pozycje do rzutu, a w obronie byli nieustępliwi i agresywni, wymuszając na rywalach aż 18 strat.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Lewis Hamilton zaskoczył sprzątaczkę. Tego się nie spodziewała
Podopieczni Stefańskiego pokazali też wielką wolę walki, nie załamując się w momencie, gdy przeciwnicy w końcówce trzeciej kwarty prowadzili różnicą 11 punktów (52:63). Od tego momentu goście znad morza zaczęli grać koncertowo, a włocławscy kibice przecierali oczy ze zdumienia, gdy widzieli bezradność w poczynaniach swoich ulubieńców. To było potężne uderzenie Trefla, który zdeklasował Anwil w czwartej kwarcie (27:11). W decydujących momentach świetną robotę w defensywie zrobił Martynas Paliukenas. Litwin zabierał piłki rywalom, a w ataku punkty dorzucali Darious Moten, TJ Haws, Paweł Leończyk i Michał Kolenda.
- Początek meczu nie był najlepszy w naszym wykonaniu, otworzyliśmy strzelców w zespole rywali. Trafiali Zamojski, Lichodiej. Później zaczęliśmy powoli wracać do gry, a w końcówce trzeciej kwarty narzuciliśmy swój styl gry, nadawaliśmy ton wydarzeniom na parkiecie. Byliśmy agresywni, przechwyciliśmy kilka piłek w obronie. Nakręciliśmy się tą grą i mieliśmy dobrą energię w ataku - komentuje Stefański.
- W drugiej połowie graliśmy dobrą obronę, a w ataku egzekwowaliśmy swoje zagrywki. Potrafiliśmy wykorzystać błędy rywali, co w konsekwencji przełożyło się na końcowy wynik. Dobrze jest wygrać na tak gorącym terenie. To świetny bodziec do jeszcze cięższej pracy - zaznacza z kolei Paweł Leończyk.
Na grę Trefla patrzy się z dużą przyjemnością. Trzon zespołu stanowią Polacy, którzy pokazują, że mogą pełnić duże role w zespole ze sporymi ambicjami. Łukasz Kolenda prezentuje się coraz lepiej, Karol Gruszecki świetnie trafia, Michał Kolenda robi swoje na obwodzie, Paweł Leończyk to pewniak pod koszem, a Dominik Olejniczak dostarcza dużo energii. Do tego jakościowi obcokrajowcy: TJ Haws, Martynas Paliukenas i Darious Moten. Tak skonstruowany skład, w którym jest miks rutyny z młodością, pozwala realnie myśleć o walce o medale, choć w Sopocie nie mówi się o tym głośno. Trener Stefański na razie tonuje hurraoptymistyczne nastroje, chce twardo stąpać po ziemi.
- Uśmiecham się, gdy słyszę takie opinie. Wiadomo, że każdy trener chce walczyć o jak najwyższe cele. Jestem optymistą i realistą. Myślę, że za kilka kolejek będziemy mogli powiedzieć, na co dokładnie stać tę drużynę. Mamy dwa zwycięstwa, niezłą bitwę ze Stelmetem i przed sobą starcie w Derbach Trójmiasta. To są pewne rzeczy, na których się koncentrujemy. Nie chcemy wybiegać do tego, co będzie za kilka miesięcy - podkreśla Stefański.
Zobacz także:
EBL. Dariusz Kondraciuk: Tabak i długo, długo nikt. Strategia Mihevca nieco kuleje [WYWIAD]
NBA. Marcin Gortat: Nie byłoby bojkotu, gdyby w USA byli odpowiedni rządzący
EBL. Kamil Łączyński: Mocno zszedłem z ceny. Nie porzuciłem marzeń o grze za granicą [WYWIAD]