EBL. Kuriozalna końcówka w Ostrowie. Stal była o krok od katastrofy

Materiały prasowe / Andrzej Romański / Energa Basket Liga / Na zdjęciu: BMSlam Stal
Materiały prasowe / Andrzej Romański / Energa Basket Liga / Na zdjęciu: BMSlam Stal

Rzadko widzimy takie obrazki na parkietach Energa Basket Ligi. Ostrowianie i radomianie urządzili komedię pomyłek w końcówce regulaminowego czasu. Stal była o krok od katastrofy, ale ostatecznie sięgnęła po drugą wygraną.

Na 100 sekund przed końcem regulaminowego czasu po celnym rzucie Jarosława Mokrosa ostrowianie prowadzili różnicą sześciu punktów i byli o krok od drugiego zwycięstwa w sezonie 2020/2021. W krótkim odstępie czasu podopieczni Łukasza Majewskiego popełnili jednak serię błędów i byli o krok od koszykarskiej tragedii.

Na niecałe 30 sekund przed ostatnią syreną ostrowianie nadal mieli bezpieczną 4-punktową przewagę, na dodatek byli w posiadaniu piłki. James Florence długo kozłował i zdecydował się na rzut z dalekiej odległości.

To był zaskakujący wybór Florence'a. Z dwóch powodów - po pierwsze, to nie był jego dzień rzutowy (znów miał fatalną skuteczność 2/12 za trzy), po drugie, radomianie mieli cztery faule i można było spróbować poszukać przewinienia i znaleźć się na linii rzutów wolnych. Florence swoją decyzję dał nadzieję gościom, że losy tego meczu można nadal odwrócić.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: sprinterzy w szoku! Tego na mecie nie spodziewali się

Co prawda kilka sekund później Marcin Piechowicz przestrzelił z dystansu, ale waleczny Brett Prahl wywalczył piłkę, a po faulu Florence'a egzekwował dwa rzuty wolne. I wtedy zaczęły się dziać dziwne rzeczy na ostrowskim parkiecie. Amerykanin wykorzystał pierwszy rzut wolny, drugi spudłował, ale po chwili piłka piłka znalazła się w jego posiadaniu.

Prahl, nie wiedzieć czemu, chciał trafić za dwa punkty, mimo że jego zespół tracił do rywala trzy oczka! Środkowy HydroTrucka Radom kompletnie się pogubił, ale na jego szczęście piłka nie wpadła do kosza. Po chwili Josip Sobin niefortunnie ją zbił (mógł ją złapać) na obwód prosto w ręce Dayona Griffina, który równo z końcową syreną trafił z dystansu i sensacyjnie doprowadził do dogrywki. Tutaj błąd popełnił też Florence, który odszedł na chwilę od swojego rywala i pozwolił mu na skuteczne oddanie rzutu z czystej pozycji.

- Dla mnie to wstyd. Nie powinniśmy w ogóle tego spotkania wygrać. Wtedy może byłaby jakaś większa nauczka. Nie możemy wałkować podstawowych rzeczy, które robi się w podstawówce. Mówię o zastawianiu i realizacji zagrywek, których nie zapamiętujemy - grzmiał po meczu trener Łukasz Majewski dla "BM Slam Stal TV".

W dogrywce napędzeni radomianie objęli nawet pięciopunktowe (87:82), ale ostrowianie - za sprawą świetnie dysponowanych: Garbacza i Mokrosa - wrócili do gry. Polacy w tej części meczu zdobyli 9 z 12 punktów zespołu. Ostatecznie gospodarze triumfowali 94:89.

- Ostrowianie zachowali więcej zimnej krwi w końcówce, ale mojemu zespołowi też należą się gratulacje za to, jak wrócił do gry po słabej pierwszej połowie. Zagraliśmy odważniej, jeśli chodzi o decyzje rzutowe i to przyniosło zamierzone efekty. Szkoda, że nie udało się wygrać na tak trudnym terenie. Takie zwycięstwo bardzo przydałoby się mojej drużynie - komentował trener Robert Witka.

Arged BMSlam Stal w najbliższą sobotę, 26 września, zmierzy się na własnym parkiecie z Pszczółką Start Lublin. Dzień później HydroTruck Radom zagra u siebie z Polskim Cukrem Toruń.

Zobacz szaloną końcówkę w Ostrowie:

Zobacz także:
EBL. Kiedyś strefy Milicicia, teraz rządzi obrona Tabaka. Stelmet Enea BC demoluje rywali
NBA. Marcin Gortat: Nie byłoby bojkotu, gdyby w USA byli odpowiedni rządzący
EBL. Kamil Łączyński: Mocno zszedłem z ceny. Nie porzuciłem marzeń o grze za granicą [WYWIAD]

Komentarze (0)