EBL. Z samolotu prosto na boisko. Wielki powrót Ivana Almeidy

WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Na zdjęciu: Ivan Almeida
WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Na zdjęciu: Ivan Almeida

Co za powrót Ivana Almeidy! Kibice w Hali Mistrzów znów poderwali się z krzesełek, oklaskując efektowne akcje Kabowerdeńczyka, który po roku przerwy wrócił do Włocławka. Koszykarz pokazał, że jest wart każdych pieniędzy.

Jeszcze we wtorek wieczorem Ivan Almeida przechodził badania na obecność koronawirusa i jego występ w meczu z GTK Gliwice stał pod dużym znakiem zapytania. Nie było pewności, czy przyjdą wyniki testu, poza tym do klubu nie trafił we wtorek list czystości Kabowerdeńczyka.

Ostatecznie obie kwestie udało się dograć i zawodnik mógł bez żadnych przeszkód ponownie zadebiutować w barwach Anwilu Włocławek w meczu z GTK. Trzeba odnotować, że klub dołożył wszelkich starań, by kibice już w środę zobaczyli w akcji swojego ulubieńca. - Dziękuję tym wszystkim, którzy się przyłożyli do tego transferu - podkreśla trener Dejan Mihevc.

Słoweniec dostał zawodnika, który jest w stanie odmienić oblicze zespołu o 180 stopni. I wcale nie potrzebuje do tego kilku tygodni. Almeida - co udowodnił w środowym spotkaniu - jest w stanie z miejsca wskoczyć do rotacji i dać drużynie ogromną jakość i energię. Mihevc, widząc ostatnie problemy zespołu, zaufał mu w 100 procentach. Dał mu dużo wolności w ataku, pozwolił grać tak, jak lubi najbardziej. I to przyniosło zamierzone efekty. - Sprawił, że inni zyskali dużą pewność siebie, to był inny Anwil - ocenia Matthias Zollner, trener GTK Gliwice.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niemiecki piłkarz poślubił zjawiskową prezenterkę telewizyjną

Almeida kolegów z zespołu poznał dopiero... w środę rano, a jego wiedza na temat taktyki i systemu trenera Mihevca była znikoma. Kabowerdeńczyk z wcześniejszego pobytu znał Walerija Lichodieja i Adama Piątka (nie było go w składzie), z kolei z występów w PLK kojarzył z pewnością Przemysława Zamojskiego (toczył z nim zażarte boje), Artura Mielczarka, Krzysztofa Sulimę i Tre Busseya. Z kolei z Deishuanem Bookerem grał w jednej drużynie w czeskim Nymburku.

- To nieistotne, że jestem tu jeden dzień. Cały czas grałem w koszykówkę i trenowałem. Nie ważne, czy byłbym tu dzień, miesiąc czy rok - sytuacja byłaby taka sama. Kiedy pracujesz nad formą każdego dnia, nawet w wakacje, to nie czekasz aż los ci coś da, tylko wykorzystujesz pierwszą nadarzającą się okazję - przyznaje Almeida w rozmowie z "kkwłocławek.pl".

Koszykarz w ciągu 20 minut oddał 12 rzutów (najwięcej w drużynie). Zdobył 25 punktów (do przerwy 21), dokładając do swojego dorobku cztery zbiórki i dwie asysty. Almeida zaimponował szybkością, sprytem i cwaniactwem. Jego wszechstronność znów robiła wrażenie. Sprawił, że prezes Arkadiusz Lewandowski mógł odetchnąć z ulgą, a kibice znów poderwali się z krzesełek Hali Mistrzów po jego efektownych zagraniach. Kabowerdeńczyk udowodnił, że jest wart każdych pieniędzy.

"Niewiarygodne. Zawodnik, który dopiero wysiadł z samolotu, już robi taką różnicę na parkiecie. Almeida nie bał się wziąć odpowiedzialności na siebie, decydował się na odważne, ale skuteczne próby" - zachwycał się w trakcie transmisji Maciej Muras.

- Ivan jest takim graczem, który da nam to coś, postawi "kropkę nad i" - przekonuje słoweński szkoleniowiec Anwilu Włocławek.

- To był świetny mecz. Wspaniale znów grać we Włocławku. Wykonaliśmy świetną pracę. Pierwsza piątka zaczęła z dużą intensywnością, a każdy kto wchodził z ławki próbował to utrzymać. Pokazaliśmy, że możemy więcej niż to, co o nas mówią. Udowodnimy wszystkim niedowiarkom, że się mylą - deklaruje Almeida.

Anwil odniósł drugą wygraną w rozgrywkach PLK w tym sezonie. Od czwartku zespół przygotowuje się do walki o udział w fazie grupowej Basketball Champions League. Niestety na Cyprze włocławianie wystąpią bez Almeidy. Klubowi - mimo usilnych starań - nie udało się zatwierdzić zawodnika do rozgrywek na tym etapie. Termin rejestracji składów minął jakiś czas temu. Pomimo oficjalnej prośby Anwilu w tej sprawie, FIBA pozostała nieugięta.

W Nikozji trzykrotni mistrzowie Polski 23 września zamierzą się z Belfius Mons-Hainaut. W przypadku zwycięstwa, finałowe spotkanie - ze zwycięzcą meczu Hapoel - Bakken - odbędzie się dwa dni później (25.09).

Zobacz najlepsze akcje Ivana Almeidy:

Zobacz także:
EBL. Kiedyś strefy Milicicia, teraz rządzi obrona Tabaka. Stelmet Enea BC demoluje rywali
NBA. Marcin Gortat: Nie byłoby bojkotu, gdyby w USA byli odpowiedni rządzący
EBL. Kamil Łączyński: Mocno zszedłem z ceny. Nie porzuciłem marzeń o grze za granicą [WYWIAD]

Źródło artykułu: