Słoweniec do GTK Gliwice trafił tuż przed rozpoczęciem sezonu w Energa Basket Lidze niejako z misją ratunkową.
Działania były podjęte szybko po tym, jak wypadek w kuchni wyłączył na kilka tygodni z gry M.J. Rhetta. W środowisku dało się usłyszeć, że zakontraktowanie Martina Krampelja to bardzo dobry ruch.
Mierzący 205 centymetrów wzrostu zawodnik zaliczył wejście smoka do drużyny i pomógł jej wygrać niejeden mecz. W siedmiu występach notował średnio 10 punktów, 6,1 zbiórki, 1,9 przechwytu i 1,4 asysty na mecz.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ten film podbija internet. 6-latek szaleje na bieżni mechanicznej
Trzykrotnie uzbierał double-double, ale gdy do gry wrócił Rhett, jego rola i "cyferki" zaczęły spadać - w ostatnim meczu na parkiecie spędził zaledwie 7 minut. I więcej w barwach GTK już ich nie będzie.
- Martin bez wątpienia jest świetnym zawodnikiem i wniósł do drużyny dużo jakości. Bardzo nam pomógł w pierwszych meczach, gdzie odgrywał naprawdę wielką rolę - mówił nam niedawno trener gliwickiego zespołu Matthias Zollner.
Umowa Słoweńca z GTK obowiązywała do 18 października i była w niej zawarta klauzula, że może zostać przedłużona. Ostatecznie za porozumieniem stron została rozwiązana już teraz. Krampelj wróci do USA gdzie planuje kontynuowanie swojej kariery w G League.
- Dziękuję klubowi za możliwość gry w tym trudnym okresie. Bardzo doceniam zespół, w którym mogłem występować oraz kibiców, którzy mocno nas wspierali podczas spotkań - powiedział na koniec.
Zobacz także:
Szymon Szewczyk: Trener Woźniak zostawi serce. Brak pracy? Nie panikuję
Nowy rozgrywający na ratunek. Vytenis Cizauskas dołączył do MKS-u