EBL. Michał Kolenda mówi o propozycji z Zastalu, kosmicznym procencie i wycieczkach do trenera [WYWIAD]

Materiały prasowe / Andrzej Romański / Energa Basket Liga / Na zdjęciu: Lundberg i Kolenda
Materiały prasowe / Andrzej Romański / Energa Basket Liga / Na zdjęciu: Lundberg i Kolenda

- Dostałem z klubu informację: "Michał, podejmij decyzję, nie chcemy blokować twojego rozwoju". Odrzuciłem ofertę z Zastalu z kilku powodów - mówi Michał Kolenda, który ma kosmiczną skuteczność w rzutach z dystansu.

[b]

Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Patrzy pan czasami w swoje statystyki?[/b]

Michał Kolenda, zawodnik Trefla Sopot: Zdarza mi się. Chyba wiem, o co chcesz zapytać (śmiech).

Nie sposób nie zapytać o skuteczność w rzutach z dystansu. Trafił pan jak na razie 13 z 21 rzutów, co daje rewelacyjny procent: 61,9! Jak to się robi?

Nie mam gotowej odpowiedzi i recepty. Po prostu na treningach mocno pracuję nad tym elementem, oddaję sporo rzutów z różnych pozycji. W meczu staram się z tego korzystać, choć nie mam aż tak dużo czystych pozycji. Dlatego jeśli jest tylko odrobina wolnego miejsca, to biorę piłkę i rzucam do kosza. Jak na razie wychodzi mi to całkiem nieźle.

Z każdym meczem jest coraz trudniej?

Tak, bo rywale zaczynają czytać mnie i naszą grę. Drużyny wiedzą, że nie będę się wahał, jeśli będę miał tylko odrobinę miejsca do rzutu. Zaczynam odczuwać, że tego wolnego miejsca w ataku jest coraz mniej. Przeciwnicy robią wszystko, żebym nie dochodził do pozycji rzutowych.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: efektowne "nożyce" piłkarza Barcelony. Trafił idealnie

Mówi się, że strzelcy mają swoje ulubione klepki na parkiecie. Pan też je ma?

(chwila zastanowienia) Na pewno lubię oddawać rzuty z rogów boiska. Tam się dobrze czuję. Choć najczęściej rzucam z takiego półskrzydła. Wynika to z naszych założeń taktycznych, tam mam być ustawiony i czekać na podanie od kolegów.

W Treflu ma pan rolę "3&D", czyli zawodnika łączącego rzuty za trzy punkty z dobrą grą w obronie. Pan uważa, że tylko to może robić na boisku?

Oczywiście, że nie.
Z różnych źródeł usłyszałem, że pan chciałby grać więcej z piłką, ale trener Stefański nie do końca podziela ten pomysł. Tak jest?

Powiem wprost: z takim nastawieniem wchodziłem w ten sezon. W meczach sparingowych i na treningach przed rozpoczęciem rozgrywek wszystko szło właśnie w tę stronę. Miałem podobne zadania na boisku jak teraz Karol Gruszecki, ale "w praniu" wyszło nieco inaczej. Zostało mi rzucanie za trzy i zasuwanie w obronie. Nie jestem jednak takim typem zawodnika, który się obraża, bo chce na boisku robić coś innego.

Była już wycieczka do trenera i próba przeforsowania innego pomysłu na pana wykorzystanie w zespole?

Szczerze? Nigdy tego nie robiłem i nie zamierzam zmieniać swojego podejścia. Nie lubiłem się skarżyć trenerowi, że chcę tak grać, czy robić inne rzeczy na boisku. To nie w moim stylu. Po prostu trenerzy nie widzą mnie w tej roli i muszę to zaakceptować. Oczekiwania miałem nieco inne, ale taka jest rzeczywistość i ja to rozumiem i szanuję. Cieszy mnie fakt, że jako zespół wyglądamy bardzo przyzwoicie. Nie ukrywam, że chcę dokładać swoją cegiełkę do sukcesów drużyny. Zależy mi na tym, by być też argumentem w ataku.

Pana dobrą grę dostrzegli przedstawiciele Zastalu Enea BC Zielona Góra. Trener Tabak widział pan w zespole, po tym jak kontuzji nabawił się Daniel Szymkiewicz. Jak wyglądała cała sytuacja? Czy może pan uchylić rąbka tajemnicy?

Dostałem informację, że przedstawiciele Zastalu Enea BC skontaktują się z władzami Trefla w sprawie ewentualnego wypożyczenia. Do całej sprawy podszedłem bardzo spokojnie, bez większych emocji, bo - nie oszukujmy się - ale w koszykówce rzadko dochodzi do transferów w trakcie sezonu. Swoje podejście zmieniłem, gdy dostałem informację, że klub z Zielonej Góry przeszedł do konkretów. I też gdy usłyszałem, że to sam trener Tabak wyraził zainteresowanie.

Jak pan zareagował?

To było miłe zaskoczenie. Nie do każdego przecież dzwoni mistrz Polski z zapytaniem o transfer. Poczułem się wyróżniony, ale ostatecznie z tej propozycji nie skorzystałem. Odrzuciłem tę kuszącą ofertę, choć klub z Sopotu nie zamykał mi drogi, dał mi wolną rękę. Dostałem informację: "Michał, podejmij decyzję, nie chcemy blokować twojego rozwoju".

Dlaczego pan odrzucił taką propozycję?

Mam ważny kontrakt z Treflem, jestem w poukładanym zespole, który dobrze gra i odnosi zwycięstwa. Nie ukrywam, że chciałem być fair wobec ludzi z Sopotu, którym wiele zawdzięczam. Klub bardzo mi pomógł w momencie, gdy miałem trudny moment w karierze. Praktycznie cały sezon 2018/2019 straciłem z powodu kontuzji, a w każdym momencie mogłem wtedy liczyć na pomoc ze strony Trefla. Takich rzeczy się nie zapomina.

Po tym sezonie kończy się panu umowa z Treflem?

Tak.

Zobacz także:
Dominik Olejniczak - z pokorą idzie po swoje. Narodziny nowej bestii w PLK
EBL. Rolands Freimanis: Szukałem klubu, w którym będę wygrywał tytuły. I taki znalazłem [WYWIAD]
EBL. Szymon Szewczyk: Trener Woźniak zostawi serce. Brak pracy? Nie panikuję [WYWIAD] 

Źródło artykułu: