Po mocno ofensywnym meczu Lokomotiv Kubań Krasnodar pokonał w Zielonej Górze Zastal Enea BC Zielona Góra 114:99.
Dla mistrzów Polski był to pierwszy występ po odbytej kwarantannie. - Nie wiedziałem czego spodziewać się w tym meczu - nigdy nie prowadziłem zespołu w takiej sytuacji - przyznaje trener Żan Tabak.
Jego podopieczni wyglądali nieźle, ale przerwa, brak regularnej i dobrej pracy na treningach w końcu musiał dać o sobie znać. - Staraliśmy się, ale było wyraźnie widać, że w pewnym momencie skończyła nam się energia - wyjaśnia Chorwat.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: była gwiazda narciarstwa szaleje na wakeboardzie
Zastal trzymał się dzielnie przez trzy kwarty. W czwartej "Lokomotywa" po prostu odjechała. Defensywa mistrzów Polski nie potrafiła w żaden sposób zatrzymać rozpędzonych gości z Krasnodaru. Alan Williams (34 punkty, 13 zbiórek) szalał pod koszami, a grą kapitalnie dyrygował Mantas Kalnietis (17 asyst).
- Jeśli mamy mówić o taktyce, to mamy parę problemów w defensywie, szczególnie w meczach ligi VTB. Mam nadzieję, że poprzez pracę na treningach uda nam się je wyeliminować - zakończył Tabak.
Szukając pozytywów trener zielonogórskiego zespołu na pewno może być zadowolony m.in. z postawy Filipa Puta. Ten rozegrał najlepsze zawody w sezonie (16 punktów w 12 minut), a przez ostatnie dni toczył przecież nierówną walkę z COVID-19 (w podobnej sytuacji był Łukasz Koszarek).
Zastal pomimo porażki zaprezentował się przyzwoicie. Szkoleniowiec rywali po meczu wypowiadał się z uznaniem o jego grze. - To był trudny mecz. Zastal gra świetnie w meczach domowych - stwierdził Jewgienij Paszutin. - Zwykle tracimy 51 punktów w całym meczu, a nie w jednej połowie - dodał z uznaniem o ofensywie mistrza Polski.
Nie zmienia to faktu, że Zastal po czterech meczach legitymuje się bilansem 0:4. Kolejna szansa na przełamanie już 1 listopada - wtedy w Zielonej Górze ekipa Tabaka podejmie BC Tsmoki Mińsk.
Zobacz także:
Jakub Karolak bohaterem Legii Warszawa. Reprezentacyjna forma Polaka
Cenna wygrana Enea Astorii. Nieskuteczna Spójnia nie dogoniła rywali