Początek czwartej kwarty meczu Enea Zastal BC Zielona Góra - Parma Basket Perm. Dobrze grający Rosjanie prowadzą 15 punktami (74:59) i mają wszystkie karty w swoich rękach, by odnieść ósme zwycięstwo w rozgrywkach ligi VTB. Wtedy do głosu dochodzi rewelacyjny Łukasz Koszarek, który w czwartej kwarcie trafił aż cztery rzuty z dystansu, nakręcając kolegów do lepszej gry i jeszcze większego zaangażowania.
Co się stało, że nie wygraliście w Zielonej Górze - pytam Marcela Ponitkę, który w poniedziałkowym spotkaniu zdobył 12 punktów i miał 3 asysty.
- Nie pokryliśmy polskiej legendy, którą jest Łukasz Koszarek. Zdobył najważniejsze punkty, nakręcił kolegów, a temu zespołowi niewiele potrzeba, by dokończyć dzieło. Zastal już w poprzednich meczach udowadniał, że jest w stanie odwracać losy, nawet w najtrudniejszych sytuacjach. Ten zespół ma ogromny charakter, wolę walki i na własnej skórze to mocno odczuliśmy - podkreśla Ponitka, który w mocno humorystyczny sposób opisuje swoje relacje ze wspomnianym Koszarkiem.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Najpiękniejsza polska ring girl w nowej roli
Myślę, że moje stosunki z Łukaszem po tym meczu troszkę się ochłodzą. Na szczęście, kolejne spotkanie dopiero w maju. Mam nadzieję, że do tego momentu mi przejdzie i będziemy mogli w spokojnym tonie porozmawiać - przyznaje z uśmiechem na twarzy.
Ponitka ma ogromny respekt do Koszarka. Mówi o nim "profesor", "legenda", to zawodnik, którego nie można odpuścić w żadnym momencie. A czy jego nowi koledzy wiedzieli o takich umiejętnościach doświadczonego rozgrywającego?
- O nim wszyscy wiedzą. Znają jego umiejętności. Nie musiałem nikomu nic mówić. Nie bez powodu jest nazywany profesorem. Ale prawdą jest, że go kompletnie zlekceważyliśmy, odpuściliśmy w kluczowych momentach. Nie można takiemu zawodnikowi pozwolić na oddanie tak łatwych czterech rzutów z rzędu. To jest absolutnie niedopuszczalne - odpowiada.
- Bardzo szkoda tego meczu. Był do wygrania. Zabrakło nam zimnej głowy, koncentracji i dobrych decyzji. Zastal to skrzętnie wykorzystał. To klasowy zespół, który nigdy nie odpuszcza. My z kolei byliśmy bezradni jak dzieci jak w mgle, popełnialiśmy bardzo proste błędy - tłumaczy Marcel Ponitka, który po kilkunastu tygodniach ponownie zagrał w hali "CRS". Tyle tylko, że już w koszulce nowego pracodawcy, Parmy Perm. Czy były z tym związane dodatkowe emocje?
- To na pewno było nieco dziwne uczucie, bo jeszcze niedawno grałem z tymi zawodnikami w jednej drużynie. Teraz była mocna walka, nikt nikomu nie ustępował. Mecz był bardzo fizyczny. Myślę, że gdyby byli kibice na trybunach, to ten sentyment i emocje byłyby jeszcze większe. Jak się mecz zaczął, to myślałem tylko o zwycięstwie - komentuje zawodnik, który do Zielonej Góry wrócił z dużym uśmiechem i sentymentem. Koszykarz został bardzo miło powitany przez zielonogórskich kibiców. Ci pojawili się nawet... w hotelu, by wręczyć mu upominek.
- Mój telefon był rozgrzany do czerwoności. Otrzymałem mnóstwo wiadomości od zielonogórskich kibiców, znajomych i ludzi z całej Polski. Jestem bardzo mile zaskoczony, że zostałem tak dobrze przyjęty. Kibice przyszli odwiedzić mnie w hotelu, wręczyli mi prezent. Jestem im bardzo wdzięczny. Cieszę się, że ludzie nadal pamiętają, a moja praca w Zastalu została zauważona i doceniona - mówi z dużym entuzjazmem.
Ponitka miał też okazję nieco dłużej porozmawiać z trenerem Żanem Tabakiem, któremu bardzo wiele zawdzięcza. To pod jego ręką mocno wystrzelił, trafiając w trakcie sezonu do Parmy Perm. Rosjanie byli bardzo zdeterminowani, wykupili nawet jego kontrakt z Enea Zastalu BC. 23-latek nie ukrywa, że chciałby jeszcze kiedyś współpracować z trenerem Tabakiem.
- Chwilę rozmawialiśmy przed porannym treningiem. Cieszę się, że nadal mamy dobre stosunki. To świetny trener, z którym można porozmawiać na wiele tematów, nie tylko koszykarskich. Życzę mu, zespołowi wszystkiego najlepszego. Wiem, ile pracy wkładają w to, by Zastal był w takim miejscu, jakim jest. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś spotkam się z trenerem Tabakiem - mówi.
Ponitka w rozmowie porusza także temat rozliczenia finansowego z klubem z Zielonej Góry. Okazuje się, że zawodnik nadal czeka na pieniądze z Enea Zastalu BC, mimo że temat miał być zamknięty do końca lutego. Reprezentant Polski nie ukrywa, że powoli kończy mu się cierpliwość, zwłaszcza, że właściciel Janusz Jasiński nie odbiera telefonów.
- Czekam na telefon zwrotny ze strony pana Janusza Jasińskiego. Nie można go niestety ostatnio "złapać". Rozstaliśmy się w dobrych stosunkach i nadal chciałbym w nich pozostać. Umówiliśmy, że kwestię rozliczenia finansowego zakończymy do końca lutego, a zaraz będzie połowa marca. Chciałbym tę sprawę w końcu zakończyć. Padły konkrety, a dla mnie słowo ma bardzo duże znaczenie. Do tej pory w karierze trafiałem na słownych ludzi, którzy postępowali, tak jak to wcześniej mówili. Liczę, że i tym razem się nie zawiodę. Trzeba się wywiązywać z kwestii, na które wcześniej się umawiamy - komentuje Marcel Ponitka.
Zobacz także:
Walerij Lichodiej: W Legii czuję się dziesięć razy lepiej
Grek, który mógł być idolem. Feralny upadek zniweczył marzenia
Rafał Juć, skaut NBA: W PLK potrzeba dyrektorów sportowych [WYWIAD]
Krzysztof Sulima mówi o odejściu z Anwilu. "Transfer do Zastalu to wyzwanie i nowa energia" [WYWIAD]