- Myślę, że nikt się nie spodziewał, że będziemy w grze o drugie miejsce w tabeli na koniec sezonu zasadniczego. Skłamałbym gdybym teraz powiedział, że ja to przewidywałem - mówi wprost Wojciech Kamiński.
Legia od początku sezonu gra znakomicie - nie zatrzymały jej odejścia z klubu Michała Sokołowskiego czy Justina Bibbinsa. Z bilansem 19 zwycięstw i 8 porażek jest największą niespodzianką ligi.
Przed meczem ze Śląskiem wszyscy zdają sobie sprawę, jaka jest stawka. - To mecz, który musimy wygrać, żeby zająć drugie miejsce w tabeli i tak do tego podchodzimy - przyznaje "Kamyk". We własnej hali Legia wygrała 12 z 13 meczów.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ale błąd. Co ten obrońca zrobił?!
Żeby stołeczny zespół był pewny drugiego miejsca, musi pokonać rywali różnicą sześciu punktów - we Wrocławiu Śląsk wygrał bowiem 73:68. Jeżeli będzie to mniejsza liczba punktów, zachowają matematyczne szanse na pozycję wicelidera. W przypadku wygranej rywali z Dolnego Śląska, to oni na ten moment znajdą się za plecami Enea Zastalu BC Zielona Góra.
- Nie szukamy dodatkowych motywacji, każdy zdaje sobie sprawę z tego o co gramy - komentuje Kamiński wskazując główne zagrożenia. - Wrocławianie dysponują ogromną siłą podkoszową, zapewne będą chcieli wykorzystać brak naszego środkowego, ale postaramy się temu przeciwstawić - dodaje.
Legia kolejny raz będzie musiała radzić sobie bez Earla Watsona. Kiedy ten będzie gotowy? - Mam nadzieję, że stanie się to już za tydzień. Na pewno będę zdolny do rywalizacji w fazie play-off - przyznał środkowy, dla którego to już trzeci uraz w tym sezonie.
Legia Warszawa - WKS Śląsk Wrocław / czwartek 11 marca, godz. 17:35
Zobacz także:
"Gwarancja sukcesu". Polak ponownie dał show w Bundeslidze. Król strzelców coraz bliżej