Koszykówka. Prezes Legii Warszawa: 4. miejsce za bardzo małe pieniądze [WYWIAD]

Materiały prasowe / Marcin Bodziachowski / LegiaKosz / Na zdjęciu: Kamiński i Jankowski
Materiały prasowe / Marcin Bodziachowski / LegiaKosz / Na zdjęciu: Kamiński i Jankowski

- Na początku budżet płacowy na zawodników wynosił 1,2 mln brutto. Byliśmy pod względem budżetu w TOP4 dołu tabeli, a mimo to zajęliśmy miejsce w pierwszej czwórce. Teraz pieniędzy będzie trochę więcej - mówi Jarosław Jankowski.

[b]

Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Legia Warszawa jest chyba idealnym przykładem drużyny, która za niewielkie pieniądze zrobiła ogromny sukces w tym sezonie. [/b]

Jarosław Jankowski, przewodniczący rady nadzorczej sekcji koszykarskiej Legii Warszawa: Mówiąc nieco żartobliwie można stwierdzić, że pod względem budżetowym byliśmy w TOP4, ale dołu tabeli, a mimo to zajęliśmy miejsce w pierwszej czwórce, co uznajemy za ogromny sukces. Stosunek wydanych pieniędzy do końcowego miejsca jest niewiarygodnie dobry.

Zdradzi pan za ile zbudowaliście skład?

Budżet był dużo mniejszy niż w sezonie 2019/2020. Na początku nasz budżet płacowy na zawodników wynosił 1,2 mln brutto. To efekt trudnego sezonu pandemicznego, w którym musieliśmy dokonać wielu korekt. Ten sezon miał być taki na przeczekanie, wyczyszczenie zaległości. Okazał się świetny sportowo, mimo że mieliśmy bardzo mały budżet jak na warunki PLK.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zaręczyny na stadionie. Wzruszająca chwila

Płaciliście zawodnikom na czas?

Tak. Nie było żadnych zaległości, czasami nawet płaciliśmy przed czasem.

Czy do ogólnego budżetu zakładaliście wpływy z biletów?

Tak, ale z dużą ostrożnością. Trochę nas to dotknęło, ale większych reperkusji z tego powodu nie było, bo po prostu przewidzieliśmy, że tych wpływów może nie być.

Sponsorzy pukali do klubu po tym jak zespół ogrywał kolejnych rywali w PLK?

Dobre wyniki sportowe pomagają, ale na pewno nie działa to tak, że jak się wygrywa, to sponsorzy sami przychodzą. Praca nad pozyskiwaniem kolejnych partnerów trwa przez cały rok. To trudny, długi i żmudny proces.

Podobno już teraz wiecie, że budżet na kolejny sezon ma być większy. To prawda?

Przewidujemy zwiększenie budżetu. Są czynione starania w tym kierunku. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to będzie można mówić o podwyższeniu budżetu. I powrotu do poziomu sprzed pandemii, więc dalej to będzie skromny budżet jak na warunki PLK.

Jest niedosyt po meczach o brąz ze Śląskiem Wrocław?

Oczywiście. Medal był na wyciągnięcie ręki. W tym trójmeczu wynik końcowy był... 242:242. To pokazuje, że to była kwestia szczęścia i jednego rzutu. Ale absolutnie ocena tego sezonu przez pryzmat zajęcia drugiego miejsca w sezonie zasadniczym i dotarcia do TOP4 jest bezapelacyjnym sukcesem Legii.

Dlaczego Legia, która była bardzo pokrzywdzona ze względu na "bańkę", w ogóle nie zgłaszała pretensji?

Gdy decyzja została podjęta, to po prostu trzeba było się z tym zgodzić. Mieliśmy swoje zdanie, rozmawialiśmy z prezesem Piesiewiczem. Graliśmy w otwarte karty. Rozumiemy, że jest trudny okres ze względu na pandemię koronawirusa. Na pewno gdyby nie zabrakło klasycznych play-off z przewagą własnego parkietu, na który pracowaliśmy cały sezon, wtedy wynik w półfinale i o brązowy medal mógłby być inny.

Legia Warszawa zgłaszała chęć organizacji "bańki"?

Nie zgłaszała, ponieważ decyzja o organizacji "bańki" została podjęta dość późno. Sam proces przebiegł dość sprawnie, z tego co wiem, to szefowie z PLK sami rozmawiali z władzami miast na temat wsparcia finansowego. To odgrywało kluczową rolę. Byliśmy poszkodowani poprzez utratę atutu własnego parkietu oraz fakt, że graliśmy na parkiecie bezpośredniego rywala, ale na pewno nie szukamy wymówek z tego powodu.

Wybór na trenera Wojciecha Kamińskiego to był chyba strzał w "10"?

Jak najbardziej. Znakomicie układa nam się współpraca. Trener Kamiński pokazał, że jest świetnym fachowcem, który potrafi świetnie zbudować skład, poukładać hierarchię w drużynie i stworzyć dobrą atmosferę. Wszystko w tym sezonie zagrało i to jest ogromna zasługa trenera Kamińskiego. Też trzeba dodać, że dużo dobrej pracy wykonał Marek Zapołowski, asystent pierwszego trenera. Zresztą cały nasz sztab to jest zdecydowanie najwyższa półka w PLK.

Jak pod względem technicznym wygląda proces budowania drużyny w Legii Warszawa?

Trener Kamiński otrzymuje konkretną kwotę brutto, w przygotowanym przez nas excelu, który uwzględnia różne formy zatrudnienia zawodników. W tej kwocie oczywiście musi się zmieścić, bo nie chcemy grać na ponad stan, na kredyt - takie coś w ogóle nie wchodzi w grę.

Trener Kamiński działa już aktywnie w excelu w kontekście nowego sezonu?

Mamy już za sobą pierwsze spotkanie w sprawie nazwisk zawodników w kontekście kolejnego sezonu. Jest już utworzona wstępna lista. Mamy zarys, jak ma wyglądać polska część składu. Usiądziemy do rozmów i zobaczymy, jak nasze plany uda się wdrożyć w życie. Chcielibyśmy utrzymać ten trzon zespołu, nie zamierzamy robić rewolucji w składzie, zwłaszcza, że wszystko odpowiednio funkcjonowało. Celem jest zrobienie kilku zmian.

Mówi się, że rewelacja rozgrywek jest często zakładnikiem własnego sukcesu. Bo zawodnicy mocno windują swoje ceny, a budżet z gumy nie jest. Tak może być w Legii?

Zgodzę się z tym, że utrzymanie składu po sukcesie jest dużą sztuką. Nie zawsze udaje się to zrobić, bo trudno jest wypracować ten kompromis. Powiem inaczej, ta sama drużyna jeśli by została w tym samym składzie, kosztowałaby nas 50 procent więcej niż w tym roku. Co nie oznacza, że stałaby się 50 procent lepsza. Wszystko wymaga delikatności, rozmowy, użycia odpowiednich argumentów, ale na koniec to jest i tak decyzja zawodnika i jego agenta.

Zobacz także:
Zwrot na linii miasto-Zastal: będą pieniądze! Wiemy też, ile klub może dostać z VTB
Był ważną częścią rewelacji ligi. Teraz może przebierać w ofertach
Igor Milicić: Odciąłem się od mediów. To było świadome. Nam mówi też o Anwilu [WYWIAD]
Jakub Garbacz mówi o finale z Zastalem, szalonym właścicielu i ofertach z zagranicy [WYWIAD]

Źródło artykułu: