Sezon 2020/2021 w Energa Basket Lidze dobiegł końca. W wielkim finale, rozgrywanym w ostrowskiej "bańce", zespół Arged BMSlam Stal Ostrów Wielkopolski pokonał Enea Zastal BC Zielona Góra 4:2. Żan Tabak na konferencji prasowej pogratulował Stali mistrzostwa Polski, podkreślając jednak, że najważniejsza część sezonu odbywała się w "bańce" na terenie ostrowskiego zespołu.
Chorwat wskazał także, w którym elemencie jego podopieczni nie byli w stanie rywalizować ze "Stalówką". Ten element okazał się kluczowy dla losów serii finałowej. - Ostrowianie pokazali, że na ten moment są lepszą drużyną. Myślę, że kluczową kwestią była fizyczność. Nie byliśmy w stanie przeciwstawić się rywalom pod tym względem. To był nasz zdecydowanie największy problem - tłumaczył.
Czy "bańka" była fair?
WP SportoweFakty zapytały go, czy rozgrywanie meczów w ostrowskiej "bańce" było fair, zważając na to, że po rundzie zasadniczej Enea Zastal BC i Legia Warszawa były wyżej w ligowej hierarchii. Zespół ze stolicy atut własnego parkietu stracił już w półfinale, z kolei zielonogórzanie w finale. Warto dodać, że Legia we własnej hali miała bilans 13:2, z kolei Zastal 14:1.
- Mieliśmy długi sezon, w którym rozegraliśmy 72-73 spotkania, do tego dalekie podróże, teraz doszła gra w "bańce". To wszystko stwarza problemy, a jednocześnie daje przewagę rywalowi. Nie oszukujmy się, ale graliśmy na terenie Stali. Taką decyzję podjęto już wcześniej i nie mogliśmy nic z tym zrobić. Tak się stało i tyle. Pandemia koronawirusa wszystko wywróciła do góry nogami. Są pozory normalności - w zeszłym roku nie udało się dokończyć sezonu, teraz zakończył się w "bańce". Rywalizacja nie była do końca sprawiedliwa - skomentował Tabak.
- To był bardzo specyficzny sezon. Wiele zespołów rozgrywało mecze zaraz po wyjściu z kwarantanny, my w Ostrowie Wielkopolskim graliśmy dzień po dniu. W dwóch ostatnich latach wydarzyło się wiele dziwnych rzeczy, ale osoby zarządzające ligą starały się z tego jak najlepiej wybrnąć. Gra w "bańce" była problemem, ale nie kluczową kwestią. Kluczowy moment miał miejsce w lutym, gdy straciliśmy dwóch graczy z pierwszej piątki - dodał.
Momentem zwrotnym - o czym mówił Tabak - dla losów Enea Zastalu BC Zielona Góra był przełom stycznia i lutego. To wtedy z zespołu odeszło dwóch kluczowych zawodników - Marcel Ponitka trafił do Parmy Perm (wykup za około 25 tys. dolarów), a Iffe Lundberg został sprzedany do CSKA Moskwa za ponad 1 mln złotych. W ich miejsce dołączyło aż czterech zawodników (Skyler Bowlin, David Brembly, Krzysztof Sulima, Nikos Pappas - kontuzja, zagrał 3 mecze). Chorwat przyznał, że w jego zespole były pewne braki i niedoskonałości po przeprowadzonej transformacji.
- Do Pucharu Polski to my byliśmy drużyną, która karała rywali pod względem fizycznym. Mało kto był w stanie nam się przeciwstawić. Straciliśmy dwóch najbardziej atletycznych zawodników i od tego momentu wszystko stało się dla nas trudniejsze. Pomiędzy meczami w Pucharze Polski zaczęliśmy rozglądać się za nowymi zawodnikami na rynku. Już wtedy mówiłem, że tak to się może zakończyć, bo my staliśmy się kompletnie nowym zespołem - podkreślił Chorwat z Zastalu.
Odejście z Zastalu. Dlaczego?
- Odchodzę z Zielonej Góry, w przyszłym roku będę pracował poza Polską - ogłosił Tabak na konferencji prasowej tuż przed serią finałową z Arged BMSlam Stalą. Co prawda deklaracja Chorwata nie była zaskoczeniem, bo należało się spodziewać jego odejścia, ale już moment wypowiedzi wielu zaskoczył, a nawet wręcz zszokował. Jego słowa były w środowisku szeroko komentowane. Zapytaliśmy go, czy żałuje, że wygłosił taką deklarację jeszcze przed rozpoczęciem finałów.
- To nie była żadna niespodzianka czy zaskoczenie, bo ja te słowa wypowiedziałem już znacznie wcześniej. Mówiłem o tym przed rozpoczęciem sezonu. Wszyscy w klubie o tym wiedzieli, że nie tylko ja odejdę, ale też wszyscy zawodnicy odejdą. Ludzie słuchają, co się mówi, ale tego nie słyszą - odpowiedział.
Po chwili Tabak dodał, co ma na myśli: - Gdy przyszedłem do Zielonej Góry, klub nie był w tym miejscu, co był wcześniej. Nie budowaliśmy zespołu pod zdobycie kolejnego mistrzostwa Polski. Szukaliśmy głodnych i ambitnych zawodników, którzy chcą się wypromować w PLK i w lidze VTB. Wszyscy przychodzili do Zastalu z wiedzą, że klub jest w trudnej sytuacji finansowej i z myślą o promocji na przyszłość - dorzucił chorwacki szkoleniowiec.
- Jeśli budowalibyśmy zespół z myślą o mistrzostwie Polski, to nasze ruchy na rynku transferowym musiałyby być nieco inne i wtedy też zgodziłbym się z tym, że moje ogłoszenie odejścia przed finałem było błędem. Jednak wiele razy mówiłem dziennikarzom i zawodnikom, że po sezonie odejdę z Zielonej Góry - mówił.
Odejście Tabaka to koniec pewnej epoki w Zastalu. Wymagający Chorwat prowadzący zespół twardą ręką sprawił, że klub wrócił do wygrywania i zdobywania tytułów (mistrzostwo, srebro, Superpuchar, Puchar Polski i awans do fazy play-off VTB). Za jego czasów udało się też wypromować wielu zawodników. Jego następca będzie miał trudną misję, zwłaszcza, że zespół czeka gruntowna przebudowa. Niemal na pewno odejdą wszyscy obcokrajowcy.
- Uważam, że to co zrobiliśmy przez dwa lata jest dużym sukcesem. Klub postawił przede mną dwa cele: przywrócenie finansowej stabilności klubu i przystosowanie zespołu do nowych zasad, które nie wymagały już grania dwoma Polakami na parkiecie. W I i w II roku pracy stopniowo obniżaliśmy budżet na zawodników. Mogę zdradzić, że poprzez sprzedaż dwóch graczy w trakcie sezonu zielonogórski klub zarobił ponad połowę kwoty, którą wydał od początku rozgrywek - przyznał.
Na samym końcu Tabak zdradził, dlaczego po dwóch latach żegna się z Polską. Nie chodzi o kwestie sportowe, a osobiste. Wszystko wskazuje na to, że w najbliższym sezonie będzie pracował w Hiszpanii, w której mieszka wraz z żoną. Zapowiedział jednak, że kiedyś jeszcze wróci do Polski. Może jako selekcjoner reprezentacji? Tego nie można wykluczyć.
- Moja decyzja nie jest spowodowana kwestiami koszykarskimi, lecz sprawami prywatnymi. Były to dla mnie trudne dwa lata pod tym względem. Kocham Polskę i tutejszą koszykówkę. Podobało mi się przez dwa lata w Zielonej Górze i uważam, że w taki, czy inny sposób, kiedyś wrócę do Polski - zakończył swoje przemówienie.
Zobacz także:
Był ważną częścią rewelacji ligi. Teraz może przebierać w ofertach
Stal była lepsza. Ale to niesmaczne mistrzostwo [KOMENTARZ]
Igor Milicić o dominacji nad Zastalem. Mówi też o pojedynku z Tabakiem
Koszykówka. Prezes Legii Warszawa: 4. miejsce za bardzo małe pieniądze [WYWIAD]
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: LeBron James z Legii Warszawa