[b]
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Jak wyglądała feta po mistrzostwie Polski?
[/b]
Jakub Garbacz, koszykarz Arged BMSlam Stal Ostrów Wielkopolski, MVP finałów w sezonie 2020/2021: Kibice przed halą zgotowali nam prawdziwe "piekło", to było coś wspaniałego. Były race, śpiewy, tańce. Muszę przyznać, że przez cały sezon czuliśmy ich wsparcie. Znakomicie nas przywitali po przyjeździe z włocławskiej "bańki" i z finału FIBA Europe Cup. Widać, że żyją koszykówką.
Telefon po mistrzostwie i tytule MVP był rozgrzany do czerwoności?
Dostałem mnóstwo sms-ów. Nie spodziewałem się tego. Muszę przyznać, że nawet nie byłem w stanie wszystkim odpisać. Powiem szczerze, że odezwali się nawet do mnie ludzie, z którymi nie miałem kontaktu od wielu miesięcy i lat. Też było sporo wiadomości od osób spoza koszykarskich kręgów. Za wszystkie miłe słowa chciałbym z tego miejsca podziękować.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: LeBron James z Legii Warszawa
Jak się odnajdujesz w nowej rzeczywistości?
Faktycznie jest to dla mnie nowa sytuacja, do tej pory byłem raczej w cieniu, po cichu robiłem swoje, by krok po kroku dojść na szczyt. Choć oczywiście od pewnego momentu zacząłem coraz mocniej zdawać sobie sprawę z tego, że m.in. wywiady są częścią tego biznesu. Może nie jestem ich wielkim fanem, ale zdążyłem się już do tego przyzwyczaić.
Mam wrażenie, że w tej serii byliście lepsi od Zastalu w każdym elemencie. Potwierdzasz?
Tak. Myślę, że naszą główną przewagą była fizyczność i atletyzm. Byliśmy naprawdę świetnie przygotowani przez Artura Packa, trenera od przygotowania motorycznego. Wykonał gigantyczną pracę. Mieliśmy też jako drużyna poczucie, że Zastal "puchnie" w meczach rozgrywanych dzień po dniu. Było to już widać w serii ze Śląskiem. Chcieliśmy to w finałach wykorzystać.
Trener Pacek miał chyba duży wpływ na losy twojej kariery?
Jak najbardziej, choć... kilka lat temu byłem przeciwnikiem ćwiczeniom na siłowni. Byłem z tej szkoły, która uważała, że siłownia może zaszkodzić, zepsuć kolana i rzut. Gdy w końcu się spotkaliśmy, trener Pacek wszystko mi jasno wytłumaczył. Mówił wprost: gdy dobrze wykonuje się ćwiczenia, to siłownia może tylko pomóc. Dzięki jego metodom pracy zaliczyłem spory progres w grze. Jestem mu za wszystko bardzo wdzięczny. Wycisnął ze mnie siódme poty, brał mnie na siłownię nawet wtedy, gdy nie chciałem.
Przygotowanie fizyczne to jeden aspekt, a aspekt taktyczny? Jak wypadł trener Igor Milicić?
Dołożył wielką cegiełkę do naszego sukcesu. To były koszykarskie szachy. Wyprzedzał ruchy Zastalu, znakomicie reagował w trakcie meczów, wybijając rywali z rytmu. Było mnóstwo obron kombinowanych. Wszystko znakomicie wypaliło.
To prawda, że trener Milicić przed szóstym meczem kazał wam opuścić pokoje i wymeldować się z hotelu?
Tak. Byliśmy tak zdeterminowani i źli po ostatnim meczu, że już w szóstym meczu chcieliśmy zakończyć tę serię. Pojechaliśmy z myślą: "wygrywamy to". Tak nas motywował trener Milicić. Ten jego zabieg z wymeldowaniem z hotelu był strzałem w dziesiątkę.
Po raz pierwszy zagrałeś w wielkim finale PLK. Jakie to uczucie?
Emocje są na pewno większe. Jestem zdania, że w play-off nie można niczego zmieniać. Chciałem grać w takim samym stylu jak w sezonie zasadniczym. Wydaje mi się, że wyszło mi to na duży plus. A w ostatnim meczu starałem się dołożyć do mojego arsenału ofensywnego jeszcze kilka elementów: izolację i penetrację. Tego wcześniej nie było, co wynikało z ustawień i obrony rywali. Zastal zabrał mi moją grę za trzy punkty przy izolacji, więc musiałem poszukać nowych sposobów na zdobycie punktów bądź wykreowanie pozycji dla kolegów. Potraktowałem to jako cenną lekcję. Ten sezon był dla mnie najcenniejszą lekcją.
Te rzuty za trzy punkty, czasami z szalonych pozycji, to element taktyki czy efekt spontanicznych decyzji?
To mieści się w naszej ofensywnej strategii. Trener i koledzy mocno we mnie wierzą, że potrafię trafiać z trudnych pozycji. Niektórzy się śmieją, że ja częściej trafiam z ręką na twarzy niż z otwartych pozycji, dlatego jeśli ktoś mnie oglądał przez cały sezon, to wie, że to wcale nie są szalone rzuty.
Rywale z Zielonej Góry mówili wprost: Garbacz trafiał jak w lidze NBA.
Miło słyszeć takie wiadomości, ale znam swoje miejsce w szeregu i wiem, że daleko mi do NBA.
Często powtarzasz: "znam swoje miejsce w szeregu". Może czas wyjść przed szereg?
W tym roku nie wyszedłem z szeregu, a i tak jestem wysoko. Wiem, że pewne elementy muszę doszkolić, by rywalizować na wyższym poziomie. Żaden element w tym momencie nie jest na poziomie NBA, a nawet Euroligi. Teraz w wakacje będę miał dużo czasu, by nad tym pracować. Przez rok zrobiłem spory postęp, jeśli utrzymam tendencję wzrostową, to w przyszłym sezonie powinienem wystrzelić jeszcze mocniej.
Wystrzelisz jeszcze w barwach zespołu z Ostrowa Wielkopolskiego? Pytam, bo ludzie zastanawiają, dlaczego wcześniej podpisałeś umowę i nie sprawdziłeś swojej wartości na rynku zagranicznym.
Zostałem w Ostrowie, choć w umowie są zapisane pewne klauzule. Jestem związany kontraktem z zespołem z Ostrowa Wielkopolskiego, ale należy pamiętać, że to nie tylko jest sport, ale także biznes i czasami... pojawiają się oferty nie do odrzucenia. Jeśli taka się pojawi, to na pewno ją rozważę.
W trakcie finałów pojawił się temat flopowania z twojej strony. Jak zareagowałeś? Wkurzyłeś się?
Przeszedłem obok tego obojętnie. Odpowiem w ten sposób: gram tak jak przeciwnik pozwala. To nie jest flopowanie, a dbanie o swoje bezpieczeństwo. W przeszłości kilka razy miałem już skręcone kostki, po tym jak rywale faulowali mnie w locie bądź podchodzili pod nogi w trakcie rzutu. Dostałem jeden faul techniczny za to w sezonie. Teraz to słabi szukają wymówek, by do czegoś się doczepić.
Ten sezon jak piękny sen? Jeszcze 10-12 miesięcy temu mało kto się spodziewał, że Jakub Garbacz będzie na takim poziomie. Na dodatek były problemy z kontraktem...
Jest coś w tym, że tak wiele rzeczy złożyło się na to, że nagle życie idzie w dobrym kierunku. Przez lata było sporo wyrzeczeń, odmawiania sobie przyjemności. Cieszę się, że miałem wokół siebie mnóstwo osób, na które mogłem liczyć w lepszych i w gorszych momentach.
Paradoks jest taki, że MVP finałów ma daleką drogę do tego, by być w kadrze Polski na eliminacje IO w Tokio. Rywalizacja na obwodzie jest ogromna.
Pełna zgoda, trudno nawet polemizować z taką tezą. Nawet do "szesnastki" będzie trudno się załapać. Jest ogromna rywalizacja, jest sporo świetnych zawodników, a do tego dochodzi taktyka trenera. Jeden się bardziej dopasuje, drugi nieco mniej. To może być moim atutem, ale też minusem. Dam z siebie wszystko. Ostateczna decyzja będzie należała do trenera Taylora.
Zobacz także:
Był ważną częścią rewelacji ligi. Teraz może przebierać w ofertach
Stal była lepsza. Ale to niesmaczne mistrzostwo [KOMENTARZ]
Igor Milicić o dominacji nad Zastalem. Mówi też o pojedynku z Tabakiem
Koszykówka. Prezes Legii Warszawa: 4. miejsce za bardzo małe pieniądze [WYWIAD]