Sporo emocji w Bydgoszczy. Oba niedzielne spotkania turnieju Abramczyk Cup dostarczyły kibicom wielu zwrotów akcji, a dla samych trenerów są kolejnym cennym materiałem szkoleniowym przed zbliżającym się wielkimi krokami sezonem 2021/22. Halę nad Brdą w najlepszych humorach opuszczali koszykarze Trefla Sopot, którzy świetnie rozegrali czwartą kwartę i pokonali Legię Warszawa.
Najpierw odbyło się jednak starcie o 3. miejsce, w którym gospodarze walczyli z ekipą ze Szczecina. W przeciwieństwie do sobotniego meczu z Treflem, koszykarze Artura Gronka rozpoczęli bardzo źle. W połowie drugiej kwarty przegrywali 20:30, mając spore problemy z organizacją gry w ataku. Z biegiem czasu się to jednak zmieniało.
Zespołowa gra i niewiele strat sprawiało, że bydgoszczanie z każdą kolejną akcją zbliżali się do Kinga. Spory wpływ na to miała bardzo ograniczona rotacja Rolandasa Jarutisa, który w niedzielę nie mógł skorzystać z trzech ogranych Polaków - Mateusza Bartosza, Filipa Matczaka i Jakuba Schenka. Ich nieobecność sprawiła, że prym wiedli Stacy Davis, Kacper Borowski oraz Sherron Dorsey-Walker, który wprost dwoił się o troił. W samej końcówce oddał jednak dwa niecelne rzuty, które mogły dać wygraną jego zespołowi. Finalnie stało się inaczej i to "Asta" mogła się cieszyć ze zwycięstwa.
ZOBACZ WIDEO: Patryk Dobek zdobył brązowy medal w Tokio. Po powrocie do kraju zdradził kulisy biegu finałowego
W meczu o 1. miejsce w turnieju emocji również nie brakowało i starcie zakończyło się dość niespodziewanie. Wprawdzie koszykarze z Sopotu rozpoczęli bardzo dobrze i dzięki składnym akcjom prowadzili po pierwszej kwarcie 20:14, jednak w trakcie drugich dziesięciu minut ich gra totalnie się posypała, co skrzętnie wykorzystali legioniści, wśród których świetnie spisywali się Dariusz Wyka, Raymond Cowels i Muhammad-Ali Abdur-Rakhman.
W trzeciej kwarcie kibice oglądali walkę punkt za punkt, co jednak w dalszym ciągu premiowało zawodników Wojciecha Kamińskiego, którzy momentami prowadzili różnicą kilkunastu "oczek". I wtedy nadeszła czwarta kwarta, do której sopocianie przystępowali z jedenastopunktowym deficytem. To ich jednak nie zraziło, a wręcz przeciwnie.
W ostatniej części podopieczni Marcina Stefańskiego wrzucili wyższy bieg i wrócili do meczu tym, co świetnie funkcjonowało dzień wcześniej przeciwko Enea Abramczyk Astorii, czyli rzutom z dystansu. Za trzy w najważniejszych momentach trafiali Yannick Franke, Darious Moten, ale przede wszystkim Karol Gruszecki, który w Bydgoszczy rozegrał dwa przyzwoite mecze, czym bardzo przyczynił się do wygrania całego turnieju przez zespół Trefla.
Zdecydowanym liderem sopocian był jednak Franke, który zagrał dwa bardzo dobre spotkania, w których notował średnio po 18 punktów, po 5 asyst oraz zbiórek, a także po 4 przechwyty. Wraz z Gruszeckim oraz Pawłem Leończykiem, który również prezentował równy i wysoki poziom, rzucający dał żółto-czarnym drugi z rzędu triumf w turnieju Abramczyk Cup.
Abramczyk Cup:
finał
Legia Warszawa - Trefl Sopot 76:83 (14:20, 30:15, 17:15, 15:33)
Legia:
Cowels 21, Abdur-Rakhman 17, Wyka 15, Kemp 7, Sharkey 7, Didier-Urbaniak 5, Kulka 4, Kamiński 0, Koszarek 0, Sadowski 0.
Trefl: Franke 16, Gruszecki 14, Moten 14, Leończyk 12, Kolenda 7, Young 7, Davis 6, Ziółkowski 3, Rompa 2, Szlachetka 2.
mecz o 3. miejsce
Enea Abramczyk Astoria Bydgoszcz - King Szczecin 82:79 (15:22, 16:14, 26:20, 25:23)
Astoria:
Chyliński 15, Loncar 14, Herndon 12, Domarkas 10, Jorgensen 10, Zębski 9, Krasuski 7, Nizioł 3, Pluta 2, Aleksandrowicz 0.
King: Dorsey-Walker 19, Davis 17, Borowski 16, Dixon 10, Salić 8, Kikowski 7, Kroczak 2.
Czytaj także:
Starcie medalistów dla Enea Zastalu BC. To ponownie będzie groźny zespół >>