Wściekły trener nie owija w bawełnę. "To był armagedon!"

HydroTruck Radom był o krok od sprawienia sensacji. Ostatecznie uległ po dogrywce Enei Zastalowi BC Zielona Góra 89:92. W pewnym momencie wicemistrzowie Polski przegrywali 16 punktami! - To był armagedon! - grzmiał Oliver Vidin, trener gości.

Piotr Dobrowolski
Piotr Dobrowolski
Oliver Vidin Materiały prasowe / Enea Zastal BC / Na zdjęciu: Oliver Vidin
Ze względu na zbliżające się mecze w lidze VTB, Enea Zastal BC Zielona Góra musi trochę "nadgonić" terminarz Energa Basket Ligi. Rozegrał już cztery spotkania, najwięcej spośród wszystkich drużyn. We wtorkowy wieczór był o krok od sensacyjnej, wyjazdowej porażki z HydroTruckiem Radom. Rozstrzygnięcia nie przyniosło regulaminowe 40 minut, do wyłonienia zwycięzcy potrzebna była dogrywka. Więcej "zimnej krwi" zachowali goście, triumfując 92:89.

Zastal nie jest gotowy na tak częste granie

- Wyszliśmy na mecz bardzo zmęczeni. Nie mamy siły grać co trzy dni, jeszcze nie jesteśmy na to gotowi ani fizycznie, ani taktycznie - nie ukrywał na konferencji prasowej Oliver Vidin. - Każdy to wie, nie jest to żadna tajemnica. Różnica między nami a HydroTruckiem jest taka, że my mamy siedmiu bardzo dobrych zawodników, a oni dwóch-trzech. Oczywiście mam do nich wielki szacunek za to, jak z nami zagrali, to był super mecz w ich wykonaniu, walczyli, trener Popiołek świetnie przygotował drużynę - kontynuował trener zielonogórzan.

- Oni jednak już dobrze się znają, są poukładani, wiem, bo byłem trenerem w takich zespołach. Natomiast inaczej jest w drużynie takiej jak nasza, w której nie jest może dużo gwiazd, ale sporo zawodników, z których wszyscy chcą brać grę na siebie. Potrzebujemy czasu, żebyśmy się poukładali, żebyśmy nauczyli się ze sobą grać. Nie jest to łatwe - zaznaczył szkoleniowiec.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: siatkarze grają nie tylko w Europie! Co za akcja

W Radomiu wygrali charakterem

Starcie w Hali MOSiR-u w Radomiu miało bardzo emocjonujący, acz nierówny przebieg. W trzeciej kwarcie HydroTruck prowadził nawet różnicą szesnastu punktów. - Było plus 11, a za chwilę minus 16. To jest niemożliwe, to jest rollercoaster, a to pokazuje, że jeszcze nie jesteśmy drużyną. Wygraliśmy ten mecz charakterem, podobnie jak w Wałbrzychu o Superpuchar. Nie chcieliśmy "wypuścić" tego spotkania - podkreślił Vidin.

- Zaczęliśmy nieźle, w pierwszej kwarcie i na początku drugiej kontrolowaliśmy mecz, ale potem spadła nasza koncentracja. Przeciwnik złapał momentum, zaczęły wpadać "trójki", zawodnicy, którzy nie są strzelcami, zaczęli trafiać, jak Dzierżak, który nie trafia zwykle z dystansu, a tymczasem wykorzystał dwie z trzech takich prób. To pokazuje, że na nas każdy się szykuje i przeciwko nam każdy będzie chciał trafiać. To jest normalne, a w takich sytuacjach można właśnie zobaczyć wielkość drużyny, że jest ponad to - zwrócił uwagę trener Zastalu.

Vidin nie gryzł się w język

Szkoleniowiec nie mógł być zadowolony z sinusoidy w wykonaniu podopiecznych. - Ostatnich pięć minut pierwszej połowy i początek trzeciej kwarty to nie tragedia, ale armagedon w naszym wykonaniu. Wyglądaliśmy tragicznie! - grzmiał.

- Przez trzy tygodnie nie mieliśmy wolnego, ale w środę dam odpocząć zawodnikom, ponieważ trening w tym dniu nie ma sensu. Są zmęczeni bardziej mentalnie niż fizycznie. Chwała Bogu, że wygraliśmy ten mecz. Zapominamy o nim i jedziemy dalej - zakończył Vidin.

Czytaj również:
>> Łukasz Wiśniewski: trener-komentator. Nam mówi o kulisach zakończenia kariery. Złoto? Dla Stali! [WYWIAD]
>> NBA. Wyjaśniła się przyszłość Aarona Gordona. Skrzydłowy przedłużył kontrakt

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×