Trener Przemysław Frasunkiewicz (wraz ze swoimi asystentami) poświęcił latem mnóstwo czasu na zbudowanie jak najlepszego składu Anwilu Włocławek na sezon 2021/2022. Miał trudne zadanie, bo po pierwsze, pieniędzy było dużo mniej niż ostatnio, po drugie, klub nie miał najlepszej reputacji po fatalnych rozgrywkach, a po trzecie, zespół nie przystąpił do rozgrywek europejskich (ostatnie lata Basketball Champions League).
Inny, ale także bardzo istotny element to data rozpoczęcia rozgrywek PLK (1 września). To nikomu nie ułatwiło zadania. Obcokrajowcy - w momencie budowania składów - nie chcieli schodzić z pewnego pułapu finansowego, na dodatek kręcili głową, gdy mieli przyjechać do Polski na okres przygotowawczy w lipcu.
O tym przekonał się Frasunkiewicz, który długo rozmawiał na temat transferu np. Nany Foullanda. Koszykarz był wstępnie zainteresowany grą w Anwilu, ale gdy usłyszał o treningach w lipcu, od razu zmienił zdanie (miniony sezon skończył bardzo późno). Foulland to tylko jeden z przykładów. Nazwisk było znacznie więcej.
ZOBACZ WIDEO: Świderski kandyduje na prezesa PZPS. "Chcę zjednoczyć środowisko, bo jest strasznie podzielone"
"To był ciężki proces"
Frasunkiewicz, który uwielbia latem budować drzewka ze składami - wpisuje tam różne kandydatury zawodników (przy okazji prowadzi ożywione dyskusje na ten temat z wieloma osobami), nie ukrywa, że w tym roku było bardzo ciężko. Musiał uwijać się jak w ukropie, by zbudować możliwie jak najlepszy zespół. To codzienna, mozolna praca, rozmowa z wieloma osobami - agentami, zawodnikami, innymi trenerami. Telefon każdego dnia jest rozgrzany do czerwoności.
- Ogólnie proces budowania składu to super proces, ale w tych warunkach było... ciężko. Nie mieliśmy najlepszej reputacji. Z niektórymi graczami musieliśmy negocjować 6-7 tygodni, bo czekali na inne opcje. Wielu zawodników nam uciekło. Finalnie jednak jestem zadowolony z tego, jaki zespół udało nam się zbudować - podkreśla Frasunkiewicz.
Konstrukcja Anwilu na sezon 2021/2022 mocno różni się od tego, co oglądaliśmy w minionych rozgrywkach. Wtedy włocławianie zainwestowali ogromne pieniądze w zawodników z nazwiskiem. Sęk w tym, że za finansami nie poszły wyniki. To były "spasione koty", które przyjechały do Włocławka jedynie zarobić i nic nie dać od siebie. Teraz jest inaczej. W składzie jest sporo młodych koszykarzy, którzy są ambitni i głodni sukcesów. - Nie chciałem nikogo, kto przyjechałby odcinać kupony. Ci zawodnicy pokazują teraz, że zasługują na grę w Anwilu Włocławek - zauważa trener Anwilu.
Przykładem ambitnego i głodnego koszykarza jest Jonah Mathews, dla którego to drugi sezon gry w Europie. Do Polski przywędrował z ligi szwedzkiej, gdzie był wyróżniającą się postacią. W meczu z Zastalem pokazał próbkę swoich umiejętności, zdobył 22 punktów, trafiając trudne rzuty w kluczowej części meczu. W spotkaniu w Lublinie miał problemy ze skutecznością, ale Frasunkiewicz podkreśla, że wykonał świetną robotę w obronie.
- To jest typ scorera, który jest w stanie wygrywać mecze w pojedynkę. Nie zapomina też o grze w obronie, potrafi świetnie naciskać na rywali. To mądry gracz, który doskonale wie, kiedy zdarza mu się błąd i więcej go nie powtarza. Po to go właśnie braliśmy, by mieć takiego zawodnika na ławce. Pierwotnie takim graczem miał być Kyndall Dykes, który w założeniach miał być trzecim strzelcem zespołu. Plany się pozmieniały, bo - jak wspominałem - mieliśmy ogromne problemy podczas budowania składu - zaznacza.
Frasunkiewicz zdradza swoją zasadę
- Nie chcę dzielić zespołu na liderów i innych, nie rozliczam nikogo z punktów. Jest jeszcze kilku zawodników, którzy potrafią wziąć na siebie odpowiedzialność - przypomina i zdradza zasadę, którą kieruje się przy prowadzeniu zespołu.
- Mam złotą i prostą zasadę: niech każdy będzie gwiazdą w swojej roli. Jak ktoś jest wybitnym blokującym, to niech będzie gwiazdą w tym elemencie. Jeżeli każdy będzie robił swoje i to zrozumie, a jesteśmy na dobrej drodze, to co mecz możemy wymieniać innych liderów - wyjaśnia Frasunkiewicz.
Pytamy go o adaptację Kavella Bigby-Williamsa, brytyjskiego środkowego, który jako ostatni przyjechał do Włocławka. Na tej pozycji Anwil miał ogromne problemy. Najpierw na testach był Austin Davis, później na kilka dni przyjechał Dwight Coleby, ale center nie przeszedł testów medycznych. Kolejnym wyborem był Bigby-Williams, który z każdym dniem wygląda coraz lepiej. Czas pracuje na jego korzyść. Brytyjczyk - według naszych informacji - jest bardzo pracowity, chce się rozwijać.
- To powolny proces, ale tego się spodziewaliśmy. Kavell ma problemy, ale w meczu z Zastalem zagrał dobre zawody. Skupił się na elementach, które potrafi znakomicie wykonywać. Nie robił np. szalonych penetracji z szóstego metra, które wykonywał, gdy do nas przyjechał. Z Zastalem kręcił się wokół kosza, nie kombinował z manewrami, skutecznie egzekwował akcje, a w obronie też wyglądał lepiej - ocenia Frasunkiewicz.
Anwil Włocławek z bilansem 2:0 plasuje się w górnej części tabeli PLK. W następnej kolejce zmierzy się na wyjeździe z mistrzem Polski, Arged BM Stalą Ostrów Wielkopolski. Frasunkiewicz ma jednak konkretny apel do dziennikarzy i kibiców.
- Dwa zwycięstwa? To nic nie znaczy - odpowiada Frasunkiewicz, który tonuje hurraoptymistyczne nastroje. Apeluje o spokojną i rozważną analizę sytuacji. Prosi nawet, by Anwilowi nie zawieszać medali po dwóch kolejkach. - Zaangażowanie jest, wola walki i zespołowość też są, ale nadal mamy braki, nad którymi musimy ciężko pracować każdego dnia. Liczę, że zespół tak mądrze i z takim zaangażowaniem będzie prezentował się w kolejnych spotkaniach. Przypomnę, że zostało 28 meczów do końca rundy zasadniczej.
Zobacz także:
Kamil Chanas: koszykarz-dziennikarz. Marzy o rozmowie z Griszczukiem [WYWIAD]
Arkadiusz Lewandowski, prezes Anwilu: Kryzys z całą pewnością jest już za nami
Trenował kiedyś Milicicia. Mówi nam, że kilka lat czekał na PLK! [WYWIAD]
Polska znów pionierem... Nie zazdroszczę trenerom. Będzie dużo zmian! [KOMENTARZ]