[b]
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Trudno sobie wyobrazić lepszy debiut... (Twarde Pierniki po emocjonalnym rollercoasterze wygrały z Treflem Sopot 91:89 --> TUTAJ).[/b]
Ivica Skelin, trener Twardych Pierników Toruń: Masz rację. Trudno wyobrazić sobie lepszy debiut. Zwycięstwo w takich okolicznościach smakuje wyjątkowo. Jestem dumny z zawodników, którzy pokazali się ze znakomitej strony. W końcówce mieliśmy nieco szczęścia, ale myślę, że zasłużyliśmy na to, by szczęście było po naszej stronie. Co prawda słabo zaczęliśmy, ale z każdą kolejną minutą rozkręcaliśmy się i zaczęliśmy nadawać ton wydarzeniom na parkiecie.
W końcówce zagrał pan va-banque, postawił wszystko na jedną kartę. Rywale mieli piłkę na 17 sekund przed końcem meczu, a pan kazał zawodnikom faulować. Dlaczego?
Popełniliśmy faul celowo. Takie było nasze założenie. Dlaczego to zrobiliśmy? To proste. Chcieliśmy mieć wszystko w naszych rękach i wygrać ten mecz! Nie chcieliśmy czekać na to, co zrobią rywale i ewentualnie mieć tylko dogrywkę. Wybraliśmy zawodnika, który spudłował dwa rzuty. Mieliśmy jedno założenie: nie faulujemy Yannicka Franke, który był świetny tego dnia. Trafiał z każdej pozycji. Young się pomylił i mieliśmy swoje szanse. Szczęśliwie się to dla nas zakończyło. Po meczu byłem jednak trochę zły na zawodników.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: świetna forma żony Kota. A zaledwie kilka miesięcy temu urodziła dziecko
Dlaczego?
Powiedziałem im, że nie możemy w kolejnych meczach tak słabo prezentować się w defensywie. Popełniliśmy kilka bardzo prostych błędów, które rywale od razu wykorzystali. Mamy nad czym pracować. Wierzę, że poprawimy się w tym elemencie w następnych spotkaniach. Bo należy pamiętać, że to był dla nas pierwszy mecz w takim zestawieniu.
Niewiarygodne.
Jesteśmy od czternastu dni w takim zestawieniu. W ostatnim sparingu przed startem ligi nie mogliśmy skorzystać m.in. z Aarona Cela, więc trudno było cokolwiek zaplanować. Do Sopotu pojechaliśmy jednak w dobrych nastrojach, pełni wiary i optymizmu. Byliśmy przygotowani do walki i agresywnej gry. Na pewno w szatni nikt nie mówił o porażce. Choć wiem, że jesteśmy nieco lekceważeni przez środowisko i inne większe zespoły. To normalne, bo wszyscy wiedzą, w jakich warunkach budowaliśmy skład. Mimo to, chcemy rzucić wyzwanie każdej drużynie.
Jak wyglądał proces budowania zespołu?
Nie mieliśmy wielkich pieniędzy, co sprawiło, że musieliśmy się nieco nagimnastykować, bo rynek nie był łatwy. Ceny były wysokie, więc czekaliśmy, jak kwoty nieco spadną. Maksymalnie opóźnialiśmy ten moment. To też sprawiło, że tak późno spotkaliśmy się w tym gronie. Ale jestem generalnie zadowolony z drużyny, którą udało się zbudować. Pozyskaliśmy graczy, którzy mają coś do udowodnienia, chcą się wypromować do mocniejszych zespołów. To był świadomy wybór z naszej strony.
Domyślam się, że to dla pana - jako trenera - nie było komfortowe. Tym bardziej, że debiutuje pan w tej roli w PLK...
Zgadza się, ale miałem jasny wybór: albo biorę tę robotę albo siedzę w domu i nic robię. Wybór był oczywisty. Nie ukrywam, że czekałem na taką możliwość. Bardzo mi zależało na pracy w Polsce. Chciałem dostać się na ten rynek od kilku lat. Uważam, że liga jest tutaj bardzo ciekawa, rozgrywki stoją na dobrym poziomie. Pod względem infrastruktury też wszystko prezentuje się wyśmienicie. Bycie w PLK daje możliwość ekspozycji na inne, większe rynki - nie tylko dla zawodników, ale też trenerów.
Skład Twardych Pierników jest już zamknięty?
Odpowiedź jest bardzo prosta: jeśli znajdą się pieniądze, to będziemy kogoś szukać na rynku. Nasza rotacja jest krótka, chciałbym jeszcze jednego zawodnika. Ale nie zrobimy niczego ponad nasze możliwości finansowe. Nie będziemy grali na kredyt!
To jest dla pana pierwszy kontakt z Polską? Były wcześniej jakieś propozycje?
Nie. Nikt wcześniej się ze mną nie kontaktował. To była pierwsza propozycja z Polski. Ucieszyłem się, gdy agent powiedział mi o takiej ofercie. To duże wyzwanie, ale długo się nie zastanawiałem.
Jest pan kolejnym trenerem z Chorwacji w Polsce. Ostatnio trenerzy z tego kraju odnosili znakomite wyniki: Igor Milicić i Żan Tabak.
I to też jest powód, dla którego przyjąłem propozycję z Torunia. Znam ich obu. Zrobili świetną promocję kolejnym trenerom z Chorwacji. To też dzięki nim jestem tutaj. Gdyby nie ich świetne wyniki, to nie wiem, czy ktoś by zerknął akurat ten rynek. Jestem pod wrażeniem ich wyników w Polsce, wykonali kawał znakomitej pracy.
Jest pan z nimi w kontakcie?
Oczywiście. Kiedy podpisałem umowę, rozmawiałem z Tabakiem, pytałem go o wiele spraw, radziłem się go w kilku kwestiach. To otwarty człowiek, chętny do pomocy. Z Igorem jestem w stałym kontakcie. Rozmawiamy co 7-10 dni. Znam go od wielu lat. Kiedyś nawet... byłem jego trenerem!
Kiedy to było?
To było w Splicie. Igor miał 16 lat. Trafił do nas jako jeden z najbardziej utalentowanych rozgrywających młodego pokolenia w Chorwacji. Wiązano z nim ogromne nadzieje. Ja byłem wtedy asystentem trenera w tym zespole, pomagałem w akademii przy drużynach młodzieżowych. Znamy się z 30 lat. Ale ten czas leci! Teraz sobie to uświadomiłem (śmiech).
Zapisał się wielkimi zgłoskami w historii PLK.
Wiem, znam jego całą historię. To był świetny zawodnik, którego niestety kontuzje powstrzymały od zrobienia wielkiej kariery. Mógł naprawdę sporo osiągnąć. Jako trener spisuje się znakomicie. Nie przez przypadek zdobył trzy złote medal w ciągu kilku lat. To kapitalny wynik!
Pan jaką koszykówkę preferuje?
Chciałbym, żeby zespół grał lepiej w defensywie. To ma nas wyróżniać. Każdy z zawodników wie, co ma robić na boisku. Na pewno nie będziecie oglądać szalonej koszykówki, w której biega się od jednego kosza do drugiego. W ataku chcemy być uporządkowani i zorganizowani.
Zobacz także:
"Nie skaczemy do pustego basenu". Prezes beniaminka PLK: Nie zagramy na kredyt!
Arkadiusz Lewandowski, prezes Anwilu: Kryzys z całą pewnością jest już za nami
Marcin Woźniak: Nie palę za sobą mostów [WYWIAD]
Polska znów pionierem... Nie zazdroszczę trenerom. Będzie dużo zmian! [KOMENTARZ]