- Dużo się działo od stycznia - tak zaczyna rozmowę Kamil Sadowski, który w ostatnich dniach podpisał umowę z I-ligowym zespołem Weegree AZS Politechnika Opole. Klub szukał trenera, po tym jak z tej funkcji zrezygnował Marcin Grygowicz.
Było kilka kandydatur, ostatecznie wybór padł na 30-letniego Sadowskiego, który po raz pierwszy w karierze został zatrudniony na stanowisku pierwszego trenera (wcześniej dwa razy prowadził drużynę jako tymczasowy trener).
- W październiku zaczęło się coś dziać. Opole to zespół młodych i charakternych chłopaków, każdy z nich myśli o grze na wysokim poziomie. Do tego dostałem bardzo dużo pozytywnych sygnałów na temat tej drużyny, więc stwierdziłem z najbliższymi, że czas się sprawdzić w roli pierwszego trenera - tłumaczy nam Sadowski.
ZOBACZ WIDEO: Paulo Sousa wie, jak pozwolić wrócić Arkadiuszowi Milikowi do szczytowej formy
Miał być w Anwilu Włocławek
W życiu Sadowskiego w ostatnim czasie zaszły spore zmiany. Trzeba zacząć od wspomnianego na początku rozmowy stycznia, bo wtedy duet Przemysław Frasunkiewicz-Sadowski odszedł po kilku latach pracy z Asseco Arki Gdynia i przeniósł się do Anwilu Włocławek.
Końcówka sezonu 2020/2021 nie była jednak udana pod względem sportowym, włocławianie przegrali sporo meczów i zaczęło się szukanie winnych. Miasto Włocławek, które jest większościowym udziałowcem sportowej spółki, naciskało na to, by doszło do wielkich zmian w klubie. Rezygnację złożył nawet prezes Arkadiusz Lewandowski.
Prezydent miasta Marek Wojtkowski przedstawiał kandydatury (na prezesa), ale nie zostały zaakceptowane przez firmę Anwil S.A., głównego sponsora klubu. W kuluarach mówiło się, że proponowano m.in. Michała Przybylskiego, Krzysztofa Szablowskiego, Jakuba Zamojskiego, a nawet... Sadowskiego.
Do rewolucji nie doszło. Pod koniec maja - na radzie nadzorczej KK Włocławek - ustalono, że nowym-starym prezesem będzie Arkadiusz Lewandowski. Został wybrany większością głosów. Przed nim duże wyzwania, bo spółka jest zadłużona i to na całkiem sporą kwotę.
Gdy Lewandowski wrócił na stanowisko, było niemal pewne, że Sadowski nie będzie dłużej pracował w Anwilu Włocławek. Tak też się stało. Nowym asystentem Przemysława Frasunkiewicza został Piotr Blechacz. Obaj pracowali ze sobą w Asseco Arce Gdynia. Szkoleniowiec bardzo ceni jego umiejętności, warsztat i wiedzę. Blechacz - gdy Frasunkiewicz odszedł do Włocławka - został I trenerem gdyńskiego zespołu. Utrzymał drużynę na poziomie Energa Basket Ligi.
Nowy rozdział
- Jestem w stałym kontakcie z Przemkiem i bardzo im kibicuję, bo robią świetną pracę. Bardzo żałuję, że nie dano mi szansy zasiąść na ławce i mieć tylu najlepszych kibiców w Polsce i swoich przyjaciół - nie ukrywa Sadowski, który z dużym sentymentem wraca do czasów w Hali Mistrzów. Jest wychowankiem Anwilu, dorastał w czasach Pacesasa, Pluty i innych gwiazd. Był też w strukturach H1.
- Jak mówiłem dzień dobry do Andrzeja Pluty czy Krzysztofa Szubargi to byłem podekscytowany. To było coś niesamowitego obcować z takimi koszykarzami. Przed sezonem 2001/2002 dostałem w prezencie od rodziców karnet na cały sezon w Hali Mistrzów. Pamiętam nawet rząd, w którym siedziałem. Byłem także w strukturach H1 - mówił kiedyś w rozmowie z WP SportoweFakty.
Dla rodowitego mieszkańca Włocławka to było coś więcej niż praca. Od wielu lat o tym marzył, niestety - dla Sadowskiego - ten piękny sen trwał tylko kilka miesięcy. Był nawet zaangażowany w pracę nad konstrukcją składu na kolejny sezon, ale finalnie w lipcu się z nim pożegnano.
Sadowski (ale też m.in. Blechacz czy Szablowski) latem prowadził camp w Gdyni dla zawodników z PLK i I ligi. Na terenach Akademii Marynarki Wojennej pracowali m.in. Filip Put, Jakub Schenk, Mikołaj Witliński czy wspomniany Sebastian Kowalczyk. Później miał propozycje (m.in z Radomia), ale postanowił w życiu otworzyć nowy rozdział. Niezwiązany z koszykówką.
- Jak się dowiedziałem, że nie będę pracować w Anwilu z Przemkiem Frasunkiewiczem, to postanowiłem, że czas wprowadzić plan B. Poświęciłem te pół roku na inne aspekty w życiu, zacząłem nowy rozdział, bo zdałem sobie sprawę, że praca trenera jest bardzo ryzykowna i niepewna. Udało mi się to zrealizować, co pozwala mi mieć inne podejście do pewnych spraw. Do tego doszły campy dla profesjonalistów i pasjonatów basketu, więc sporo się działo - przyznaje 30-latek.
Zapisał się na kartach PLK
Warto dodać, że Sadowski to najmłodszy trener w historii PLK. W sezonie 2015/2016 zadebiutował w roli szkoleniowca w wieku... 24 lat. Wtedy zastąpił zwolnionego przedwcześnie Davida Dedka w AZS-ie Koszalin. W kolejnych rozgrywkach - w podobnych okolicznościach - zastąpił Piotra Ignatowicza. Później przeniósł się do Asseco Arki Gdynia, w której pracował przez kilka lat (zespół grał w EuroCupie, zdobył brązowy medal). Teraz zacznie pracę w roli I trenera. Nie ukrywa ekscytacji.
- Cieszę się, że teraz wracam do zawodu. Nie mogę się doczekać pierwszego meczu - podkreśla Sadowski.
Weegree AZS Politechnika z bilansem 4:3 zajmuje 8. miejsce w tabeli I ligi. W ostatnim spotkaniu opolanie - prowadzeni przez asystenta Jędrzeja Sudę - pokonali u siebie TBS Śląsk Wrocław II 83:71. Sadowski zadebiutuje w starciu z wiceliderem Górnikiem Wałbrzych (sobota, 17:30). 30-latek w Opolu spotka się z kilkoma zawodnikami, z którymi wcześniej współpracował: Jakub Kobel, Michał Jodłowski, Dominik Rutkowski, Szymon Kiwilsza czy Paweł Krefft.
CZYTAJ TAKŻE:
Krzysztof Szubarga: Kariera jak pstryknięcie palcem. Żałuję tylko jednego
Ma wszystko, by być gwiazdą PLK. W tle gorący temat!
Tak gwiazdor pożegnał się z mistrzem Polski. "O nim nie chcę mówić"
Najmłodszy trener w lidze mówi wprost: Nie ma głupich pytań