Jego transfer do Arged BM Stali Ostrów Wielkopolski wywołał ogromne poruszenie w środowisku. "To prawdziwy hit" - pisali eksperci i kibice. Wymieniano go w gronie tych zawodników, którzy mogą stanowić o sile PLK w sezonie 2021/2022. Choć były też opinie, że Grek jest już po drugiej stronie rzeki i nie będzie wzmocnieniem mistrzowskiej "Stalówki". I te okazały się celne.
Grek całkowicie nie sprawdził się w Arged BM Stali i opuścił klub po zaledwie pięciu meczach. To wielki "niewypał" transferowy. 31-latek w otwierającym sezon 2021/2022 meczu o Superpuchar Polski wywalczył sześć "oczek", a w czterech spotkaniach ligowych notował średnio 5,0 punktu, 3,3 zbiórki i 5,0 asysty.
Doświadczony koszykarz długo nie szukał nowego pracodawcy. Znalazł zatrudnienie w Izraelu, podpisał umowę z Hapoelem Eilat, który jest grupowym rywalem Trefla Sopot. Przy okazji meczu w Polsce, porozmawialiśmy o nieudanym pobycie w Stali, poziomie rozgrywek PLK i transferze do Izraela.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: takiego widoku zupełnie się nie spodziewała. "Co one robią?"
- Gdy latem rozmawiałem z Igorem Miliciciem ten mówił mi o wielu sprawach. Ale niestety po raz kolejny przekonałem się o tym, że nie warto ufać trenerom, gdy dzwonią do ciebie w wakacje. To trochę jak z politykami, którzy przed wyborami obiecują wiele, a później niewiele z tego realizują. Mam wrażenie, że tutaj było podobnie - komentuje Grek Evangelos Mantzaris.
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Pewnie nie spodziewał się pan, że po rozbracie ze Stalą tak szybko znów zagości na polskiej ziemi. Nie minął nawet miesiąc.
Evangelos Mantzaris, koszykarz Hapoelu Eilat, były gracz Arged BM Stali Ostrów Wielkopolski: To prawda, ale wiesz jak to jest w życiu. Wszystko jest możliwe i trzeba być przygotowanym na różne scenariusze. Poza tym nie ukrywam, że z przyjemnością wsiadłem do samolotu i ponownie przyleciałem do Polski. Nie mam z tym krajem złych wspomnień, więc gdy dowiedziałem, że jesteśmy w grupie z Treflem Sopot, na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
Mimo że pana pobyt w Polsce nie trwał zbyt długo? Domyślam się, że nie tak to sobie pan wyobrażał...
Powiem tak: wszystko było w porządku, nie mam złych emocji i wspomnień związanych z pobytem w Ostrowie Wielkopolskim. Miasto i hala były ok, koledzy z drużyny byli świetni, ale po prostu pewne kwestie koszykarskie nie poszły po myśli. Coś nie działało i trzeba było to przerwać.
To była pana decyzja czy wspólne doszliście do takich wniosków?
Wspólna decyzja. Rozstaliśmy się w zgodzie. Podaliśmy sobie na koniec ręce z właścicielem klubu, Pawłem Matuszewskim, który okazał się bardzo pozytywnym człowiekiem. Widać, że wspiera drużynę z całego serca, kocha ten klub.
To był dla pana trudny moment?
Sam moment rozstania już nie, bo widziałem, że koszykówka w Ostrowie Wielkopolskim przestała sprawiać mi radość, byłem smutny i trzeba było coś zmienić. Rozczarowało mnie zachowanie niektórych ludzi, ale nie chcę o tym za dużo mówić.
Kogoś z managementu klubu?
Nie mam na myśli kogoś z władz klubu.
A kogo? Trenera Igora Milicicia? Jak go pan ocenia?
Nie chcę nic o nim mówić. Jeśli pozwolisz, to poproszę następne pytanie.
Mimo wszystko zapytam: co poszło nie tak? Gdy podpisał pan umowę w Stali, miałem okazję porozmawiać z greckimi dziennikarzami, którzy nie ukrywali zaskoczenia, że zdecydował się pan na taki ruch. Mówili, że być może było to spowodowane dobrą ofertą z Polski pod względem finansowym. Tak było?
Szukałem czegoś innego. Miałem różne propozycje z Grecji, ale chciałem otworzyć nowy rozdział w karierze. Gdy latem rozmawiałem z Igorem Miliciciem ten mówił mi o wielu sprawach. Ale niestety po raz kolejny przekonałem się o tym, że nie warto ufać trenerom, gdy dzwonią do ciebie w wakacje. To trochę jak z politykami, którzy przed wyborami obiecują wiele, a później niewiele z tego realizują. Mam wrażenie, że tutaj było podobnie. Ale ok, tak czasami się dzieje. Myślę, że generalnie było to ciekawe doświadczenie. Będę miło wspominał pobyt w Ostrowie Wielkopolskim.
Co pan powie o rozgrywkach Energa Basket Ligi? Jak pan ocenia poziom?
To ciekawe i wyrównane rozgrywki. Myślę, że kibice mogą być zadowoleni z poziomu, bo jest wiele niespodzianek, nawet ten niżej notowany zespół jest w stanie rywalizować z samą czołówką. Poza tym podobała mi się infrastruktura. Macie wiele pięknych hal, ja sam w takiej grałem w Ostrowie Wielkopolskim. Atmosfera podczas meczów była wspaniała, kibice byli świetni, widać, że czerpią z tego ogromną frajdę. Kochają koszykówkę.
Po rozwiązaniu kontraktu ze Stalą błyskawicznie znalazł pan pracę w Izraelu. Jak do tego doszło?
Nie jest tajemnicą, że już wcześniej rozglądałem się za nowym klubem. Rozpatrywałem różne możliwości. Hapoel zgłosił się do mnie, był bardzo konkretny i faktycznie szybko ustaliliśmy wszystkie warunki. Poza tym Izrael ma jedną dużą przewagę nad Polską. Ta kwestia mnie w waszym kraju mocno irytowała. Nie umiałem się do niej przyzwyczaić.
Co to było?
Pogoda. Brakowało mi słońca. Wiele dni było pochmurnych, deszczowych, które wprawiały mnie w zły nastrój. Nie miałem dobrej energii. W Grecji czy w Izraelu jest ciepło, temperatura przekracza granicę 20 stopni, wiele dni jest słonecznych. W takim klimacie czuję się rewelacyjnie. To wpływa na moją dyspozycję. Mam nadzieję, że będziemy kontynuować przygodę w FIBA Europe Cup. Brakowało mi tej gry na międzynarodowej arenie.
31-letni Evangelos Mantzaris jest nadal głodny sukcesów, zwycięstw? Pytam, bo w swojej karierze wiele już pan widział i zdobył.
Gdyby było już inaczej, to pewnie bym już nie grał. Uwierz mi, że nie skupiam się już na indywidualnych osiągnięciach, patrzę na wyniki drużyny. Zależy mi na tym, by zespół coś osiągnął. Wiadomo że w Izraelu zdobycie mistrzostwa jest niemal niemożliwe, ale możemy naprawdę sporo osiągnąć w FIBA Europe Cup. Chcemy namieszać w tych rozgrywkach. Poza tym jest dla mnie jeszcze jedna istotna kwestia.
Jaka?
Radość z grania w koszykówkę. W Izraelu poczułem tę magię. Gdy przez wiele lat byłem w Olympiakosie, każdego dnia musiałem mierzyć się z gigantyczną presją. Tam liczą się tylko zwycięstwa, porażek nikt nie akceptuje. Trzeba wygrywać w każdym meczu, zdobywać tytuły w Grecji i w Eurolidze. Jeśli miałeś zły moment, to kibice momentalnie dają ci do zrozumienia, że musisz się szybko poprawić. Margines na błąd jest minimalny, o ile w ogóle takowy jest. Trzeba mieć mocną psychikę.
CZYTAJ TAKŻE:
Andrej Urlep - sprawiedliwy furiat. Ile zostało z jego magii?
Kluby dzwoniły do Zamojskiego. Wiemy, co im powiedział [WYWIAD]
Wygrywają, a ja pytam o transfery. Może niepotrzebnie?
Cesnauskis: Kluby dzwonią po naszych graczy! Mówi, jak zareagował na słowa Mitrovicia