Pierwsza kwarta meczu Anwil Włocławek - GTK Gliwice (95:71). Sebastian Kowalczyk, jeden z ważniejszych elementów w układance Przemysława Frasunkiewicza, siedzi na miejscu do zmiany, jest gotowy, by zastąpić Jonaha Mathewsa.
Nagle podchodzi jednak do niego Hubert Śledziński (trener od przygotowania motorycznego), panowie zamieniają ze sobą kilka słów i... po chwili obaj wracają na ławkę! Ten obrazek był dla wielu zaskoczeniem, zwłaszcza, że w jego miejsce wskoczył Marcin Woroniecki, 21-letni koszykarz, który do tej pory łącznie w 12 meczach rozegrał zaledwie sześć minut.
- Chciałbym od razu wyjaśnić jego absencję i jednocześnie wszystkich uspokoić. Sebastian jest chory, ale nie ma koronawirusa. Zrobiliśmy test i wynik wyszedł negatywny. Był do naszej dyspozycji, chciał grać i pomóc drużynie, ale tak się ułożył mecz, że postanowiłem więcej minut dać Marcinowi, który świetnie wywiązał się ze swojej roli - wyjaśnił trener Frasunkiewicz.
Nieoczywisty bohater
Gdy Woroniecki pojawił się na parkiecie, momentalnie otrzymał ogromny aplauz ze strony publiczności. Tak jest za każdym razem, gdy rodowity włocławianin, wychowanek TKM-u, dostaje szanse na pokazanie swoich umiejętności w Hali Mistrzów. Teraz - w momencie choroby Kowalczyka - otworzyła się przed nim ogromna szansa, którą świetnie wykorzystał.
Tak to często w sporcie jest, że "brak jednego jest okazją dla drugiego". 21-latek stanął na wysokości zadania, grał mądrze, ale też z dużą odwagą. Nie bał się oddawać rzutów. Koledzy też szukali go na wolnych pozycjach. Wiedzą, że ma dobrze ułożoną rękę i potrafi zdobywać punkty. Łącznie uzyskał 13 "oczek" w 23 minuty, trafiając 3 z 6 rzutów z gry i 5 z 6 rzutów wolnych. Do tego dołożył 3 asysty, 2 zbiórki i 2 przechwyty.
To złożyło się na eval 16 (jeden z najwyższych współczynników w zespole). Niewątpliwie był jednym z bohaterów Anwilu. Choć nieoczywistym, bo mało kto spodziewał się tego, że Woroniecki będzie w stanie zagrać aż tak dobrze i pomóc drużynie w odniesieniu kolejnego, 10. zwycięstwa w PLK. Jego dobry występ to też sygnał, że Anwil dysponuje mocną i szeroką kadrą. We Włocławku mówią nam, że dobre zespoły mają to do siebie, że jak jeden gracz wypadnie, to inny jest w stanie go zastąpić.
- Dobre statystyki? One nie są dla mnie istotne. Cieszy mnie fakt, że tyle minut spędziłem na parkiecie. Pracuję każdego dnia na te minuty. Wiem, że to dopiero początek. Ale po tym meczu znów wrócę na halę i będę robił swoje na treningach. Nic się nie zmienia - skromnie przyznał 21-latek.
Zakład z trenerem
Warto dodać, że w trakcie meczu... Woroniecki założył się z Frasunkiewiczem. To było tuż po tym, jak wychowanka TKM-u przy próbie rzutu za trzy punkty sfaulował Josh Furtune. - Trener widział, że jestem trochę zestresowany. Powiedział, że jak trafię trzy rzuty wolne, to mi coś kupi. Z kolei jak ja spudłuję dwa rzuty, to wtedy ja coś będę musiał kupić. Poprosiłem trenera, że jak trafię trzy, to będę mógł jeszcze wejść na parkiet i pograć nieco dłużej. Trafiłem ostatecznie dwa, więc zakład był nieważny. Choć może gdybym trafił, to bym jeszcze dłużej był na parkiecie? - zdradził 21-latek.
- Jeszcze dłużej? Nie przesadzaj - uśmiechnął się Frasunkiewicz, który zaczął mocno komplementować swojego podopiecznego.
- To jest shooter, który świetnie wywiązuje się ze swoich zadań. Bardzo ciężko pracuje, chce poprawiać swoje umiejętności. Podpisaliśmy go przed sezonem po to, by otrzaskał się z atmosferą Włocławka - wyjaśnił.
Czy Woroniecki w kolejnych meczach może liczyć na większą liczbę minut? Tu trener Anwilu używa kluczowego słowa dla jego zespołów: "hierarchia". Mocno zwraca na to uwagę podczas budowania drużyny. Każdy element układanki musi do siebie pasować.
- Odpowiem pytaniem na pytanie: "kto wtedy miałby nie grać?". Hierarchia i role są już ustalone. A przecież nie wyprodukujemy większej liczby minut. Jeśli chcemy grać w fazie play-off, powalczyć w Pucharze Polski i w lidze regionalnej, to kluczem jest to, by nasi czołowi zawodnicy czuli komfort. Trener oczywiście ma dylemat, ale ja jestem zwolennikiem tego, by gracze, którym powierzyliśmy siłę tego zespołu, grali dużo. Ale pamiętajmy, że są kontuzje, choroby i wtedy zawodnicy drugoplanowi wchodzą i robią swoje - zdradził 42-latek.
- Po słabym zeszłym sezonie celem nadrzędnym jest wynik, więc kluczowi gracze muszą o to zadbać w pierwszej kolejności. Należy o tym pamiętać - przypomniał.
Warto dodać, że Woroniecki ostatnie trzy sezony spędził na I-ligowych boiskach. Był zawodnikiem Biofarmu Basket Poznań i GKS-u Tychy. W minionych rozgrywkach średnio notował 9,9 punktu i 3 zbiórki. Trener Przemysław Frasunkiewicz pracował z nim w przeszłości w reprezentacji Polski do lat 20. Młody gracz zaimponował mu cechami wolicjonalnymi, walecznością i dlatego zdecydował się go wziąć do zespołu.
- Świetnie wspominam możliwość trenowania jako młody chłopak z panem Andrzejem Plutą czy też z trenerem Igorem Griszczukiem. Jako dwie największe ikony klubu dawali mega dużo energii i motywacji do pracy - zdradził Woroniecki.
Anwil Włocławek po 13 rozegranych kolejkach ma bilans 10:3 i jest w górnej części tabeli Energa Basket Ligi. W sobotę podopieczni Frasunkiewicza zagrają na wyjeździe z PGE Spójnią Stargard.
CZYTAJ TAKŻE:
Debiutant w kadrze mówi o ogniu i chaosie. Jest też wątek FAME MMA [WYWIAD]
Trener Trefla: Liga polska jest specyficzna. Nam mówi o słowach Tabaka [WYWIAD]
Kibice krzyczą na niego "włocławski harpagan". Nam mówi, dlaczego wybrał Anwil
Najmłodszy trener w lidze mówi wprost: Nie ma głupich pytań
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Zaręczyny w przerwie meczu? To się nigdy nie znudzi