Mecz w Słupsku opuścił z urazem. Znana diagnoza dotycząca Mateusza Zębskiego

Materiały prasowe / Andrzej Romański / Na zdjęciu: Mateusz Zębski
Materiały prasowe / Andrzej Romański / Na zdjęciu: Mateusz Zębski

Kibice Enea Abramczyk Astorii mogą odetchnąć z ulgą. Mateusz Zębski, jeden z liderów zespołu, zagra w najbliższą niedzielę z Anwilem Włocławek, mimo iż nie dokończył on ostatniego meczu w Słupsku.

W minioną niedzielę Enea Abramczyk Astoria Bydgoszcz doznała dotkliwej porażki w Słupsku. Koszykarze z grodu nad Brdą przegrali w hali Gryfia 78:99, choć po pierwszej połowie to właśnie oni byli na czteropunktowym prowadzeniu. Po zmianie stron na parkiecie dominował już jednak tylko jeden zespół, a był nim beniaminek Energa Basket Ligi. Spory wpływ na to miała również kontuzja Mateusza Zębskiego, której skrzydłowy Astorii doznał w trakcie drugiej kwarty.

- Zabrakło nam go w rotacji na pozycji numer 4 w drugiej połowie - stwierdził po spotkaniu Artur Gronek, trener bydgoszczan. 29-latek to przede wszystkim filar defensywy swojej drużyny, ale w meczu z Grupą Sierleccy Czarni prezentował się świetnie również w ataku. W nieco ponad 10 minut zdobył osiem punktów, mocno walczył w obronie. Jego energii po zmianie stron bardzo zabrakło.

Z kolei w najbliższą niedzielę Astoria podejmie w hali Immobile Łuczniczka lidera EBL, zespół Anwilu Włocławek. Pozostawało więc pytanie, czy Zębski będzie zdrowy i gotowy na ten pojedynek. We wtorek bydgoski klub przekazał więc świetną informację dla swoich kibiców. Skrzydłowy wystąpi przeciwko "Rottweilerom", którzy przystąpią do starcia derbowego w świetnych nastrojach po pokonaniu mistrza Polski, Arged BM Stali Ostrów Wielkopolski (więcej tutaj >>).

W obecnym sezonie Zębski notuje średnio po 9,6 punktu, 5,2 zbiórki (drugie miejsce w drużynie) i 2 przechwyty (wicelider ligi za Sherronem Dorsey-Walkerem). Kiedy ostatni raz Astoria grała z Anwilem w hali Łuczniczka, Mateusz popisał się tym pamiętnym rzutem:

Czytaj także:
Fatalne informacje z PLK! Tak źle jeszcze nie było >>

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Messi na parkiecie? Nie porywa

Źródło artykułu: