Anwil roztrownił wielką przewagę. Jest mocny komentarz trenera

WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Na zdjęciu: Przemysław Frasunkiewicz
WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Na zdjęciu: Przemysław Frasunkiewicz

- Niestety ego niektórych koszykarzy jest dużo większe niż umiejętności i nasza gra zaczęła się sypać - mówi Przemysław Frasunkiewicz. Jego Anwil prowadził już z Kingiem różnicą 26 punktów, ale przegrał i jedzie do domu!

Pod koniec pierwszej połowy Anwil Włocławek gromił Kinga Szczecin różnicą aż 26 punktów (58:32), podopieczni Przemysława Frasunkiewicza mieli pełną kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami i wydawało się, że włocławianie spokojnie dowiozą dużą przewagę do samego końca w ćwierćfinale Suzuki Pucharu Polski, turnieju rozgrywanym w Lublinie.

Trudno było spodziewać się tego, że podłamani i słabo grający szczecinianie w pierwszej połowie zdołają wrócić do gry. A jednak!

Koszykarze Kinga Szczecin pokazali wielki charakter, udowadniając, że nie można ich lekceważyć i przedwcześnie skreślać. Najpierw doprowadzili do dogrywki (po 86), a później - po nerwowej końcówce - wygrali 94:91. To wielkie zwycięstwo szczecińskiego zespołu!

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Pudzianowski świętował urodziny. Jak? Tego się nie spodziewaliście

- Gratulacje dla Kinga Szczecin za zwycięstwo. W drugiej połowie byli bardzo agresywni, nie potrafiliśmy ich obronić, zrobić pewnych rzeczy. Był to dla nas czwarty mecz w ciągu kilku dni i to było widać w czwartej kwarcie. Nasze rzuty ledwo dolatywały do kosza, szczecinianie byli lepsi pod tym względem - powiedział Przemysław Frasunkiewicz.

Amerykanin Jonah Mathews (zdobył 25 pkt) przyznał, że zawodnicy biorą odpowiedzialność za tę porażkę na swoje barki, bo - jak zaznaczył - trenerzy wykonali dobrą pracę, przygotowali ich na różne warianty. Frasunkiewicz nie zgodził się jednak ze swoim liderem. Miał inne zdanie w tej kwestii. Co więcej: wyraził się w sposób dosadny na temat niektórych graczy.

Zwrócił uwagę na fakt, że w trzeciej kwarcie u jego graczy zawiodła głowa, brakowało przemyślanych i mądrych decyzji, później z kolei wyszło zmęczenie, które jest efektem dużego nagromadzenia meczów w krótkim odstępie czasu.

- Nie zgodzę się, że to nie jest moja wina. To ja podejmuję decyzje i zamiast wziąć szybciej przerwę na żądanie lub zmienić niektórych graczy, to zaufałem im, ale niestety ego niektórych koszykarzy jest dużo większe niż umiejętności i nasza gra zaczęła się sypać. Graliśmy bardzo dobrze do momentu jak dzieliliśmy się piłką, później jak zaczęliśmy się bawić, robić sztuczki, to wszystko się posypało - podkreślił Przemysław Frasunkiewicz.

Jak wytłumaczyć fakt, że Anwil zagrał tak odmienne połowy? - zapytał trenera Anwilu Grzegorz Szybieniecki, dziennikarz portalu polskikosz.pl. Tutaj odpowiedź była bardzo konkretna. Przypomnijmy, że włocławianie wygrali pierwszą 58:35, a drugą przegrali aż 28:51. - Jak się bawimy, to przegrywamy. Nie zagraliśmy tak jak powinniśmy. Zabrakło mądrości - przyznał.

W końcówce meczu gra była bardzo uproszczona, do głosu doszli liderzy, którzy rozgrywali indywidualne akcje. Lepiej pod tym względem wypadli szczecinianie (m.in. Jakub Schenk - 21 pkt), mimo że najlepsi w lidze właśnie w tym elemencie są koszykarze z Włocławka. - Byli od nas lepsi - powiedział krótko.

Trener Anwilu Włocławek przyznał, że ważnym momentem tego meczu był piąty faul Słoweńca Zigi Dimca, który był mocnym punktem zespołu. Potężny środkowy miał 13 pkt i 5 zb, a drużyna z nim na parkiecie była "+21" (najlepszy wskaźnik). - Gdy go nie było, to nie mogliśmy pchać piłki pod kosz, zabrakło tej kombinacji gry wewnętrznej na obwodzie - skomentował.

Włocławianie w całym meczu mieli kiepski wskaźnik asyst do strat (13-19), trafili tylko 7 z 31 rzutów za trzy, przegrali też nieznacznie walkę na tablicach (40-42).

Anwil Włocławek, który był jednym z faworytów turnieju, przedwcześnie pożegnał się z Suzuki Pucharem Polski. Teraz zespół z Kujaw może skupić się na walce w PLK i lidze regionalnej (zagra w final four). Do półfinału awansował King Szczecin, który zmierzy się ze zwycięzcą meczu Start-Zastal.



CZYTAJ TAKŻE:
Prezes rewelacji ligi: Zawodnicy chcą u nas grać. Zainteresowanie jest ogromne!
Amerykanin czeka na kasę z polskiego klubu. Padły gorzkie słowa
Aleksander Dziewa: Bałem się Urlepa. Jego magia nadal działa! [WYWIAD]
To on mógł wzmocnić Anwil. "Dziennikarz pisał do żony"

Źródło artykułu: