Gorący okres w Anwilu Włocławek. Zespół rozgrywa sporo meczów, ma mocno napięty kalendarz w tym miesiącu (PLK, liga regionalna, Puchar Polski), na dodatek trener Przemysław Frasunkiewicz intensywnie rozgląda się na rynku za wzmocnieniem polskiej części składu.
Wiemy, że jedną z opcji był Bartłomiej Wołoszyn, który swoje pierwsze kroki w ekstraklasie stawiał właśnie we włocławskim klubie, grał tam przez siedem sezonów. Teraz znów znalazł się w orbicie zainteresowań Anwilu, klubu, który potrzebuje doświadczonego i jakościowego Polaka, by stać się konkurencyjnym w walce o złoty medal.
Ustaliliśmy, że odbyły się rozmowy na linii Przemysław Frasunkiewicz-Bartłomiej Wołoszyn, po tym jak zawodnik otrzymał zielone światło na zmianę klubu w trakcie rozgrywek (dał ją prezes Przemysław Sęczkowski). W grę wchodził krótkoterminowy kontrakt, bo koszykarz ma w Gdyni ważną umowę na kolejny sezon. W zespole chcą go dalej władze klubu i trener Milos Mitrović (też ma umowę). Wołoszyn - po rozważeniu wszystkich "za" i "przeciw" - uznał, że nie zamierza rozstawać się z Asseco Arką Gdynia. Choć - jak sam przyznaje - była to bardzo trudna decyzja.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: długo się nie zastanawiał! "Bramka stadiony świata"
- Rozmowy były prowadzone mniej i bardziej oficjalnie ze strony Anwilu Włocławek i Przemysława Frasunkiewicza. Wiem, że trener kontaktował się z właścicielem naszego klubu, Przemysławem Sęczkowskim. Dostałem zielone światło na to, że mogę opuścić zespół w sytuacji, gdy będzie zapewniony byt na kolejny sezon w ekstraklasie. A wiemy, że na ten moment jest to niemal pewne - mówi nam Wołoszyn.
- Rozmawiałem z trenerem Frasunkiewiczem. Nie ukrywam, że dla mnie - jako sportowca zawodowego - to była trudna decyzja do podjęcia. Miałem bardzo duży dylemat. Rozważałem to pod wieloma aspektami. Sportowo - co nie ma ukrywać - byłby to niewątpliwie duży awans. Zespół z Włocławka jest jednym z najlepszych w Polsce, jest mocnym kandydatem do zdobycia medalu. Po rozmowie ze sztabem szkoleniowym, prezesem, wspólnie doszliśmy do wniosku, że dla zespołu, dla mnie i przyszłości Asseco lepiej będzie jak zostanę i tutaj dokończę sezon. Aspekty rodzinne też były istotne - informuje 35-letni gracz.
Dziennikarz pisał do żony
O ewentualnym powrocie Wołoszyna do Anwilu mówiło się już od kilku tygodni. We Włocławku był to gorący temat, o czym najlepiej przekonała się... żona koszykarza, której skrzynka z wiadomościami szybko się zapełniła. "Wracacie?" - pytali nie tylko kibice, ale też... dziennikarz lokalnego portalu, który w przeszłości chodził z nią do tej samej szkoły.
- Sporo wiadomości i sms-ów otrzymała moja żona, która jest z Włocławka. Nawet zabawna była historia, że jeden z jej kolegów ze szkoły, a teraz dziennikarz, podpytywał ją mocno o możliwość powrotu do Anwilu. Ona trzymała się z boku, pozostawiła mi ostateczną decyzję - uśmiecha się Wołoszyn.
Ten przyznaje, że swoją decyzję uwarunkował też tym, jak będzie wyglądała przyszłość w Gdyni. A ta podobno ma być lepsza! Słyszymy, że w następnym sezonie klub ma dysponować nieco większym budżetem, co umożliwi zbudowanie kadrowo mocniejszego zespołu.
- Faktycznie doszło do takiego spotkania z prezesem Sęczkowskim, który uczciwie mi powiedział, że taka sytuacja może zaistnieć. Nie ukrywam, że ja nie myślę tylko o tym, co tu i teraz. Mimo 35 lat dalej patrzę na koszykówkę dalekowzrocznie. Chcę cieszyć się koszykówką w Gdyni w następnych latach - otwarcie deklaruje.
Wołoszyna nie dziwi fakt, że Anwil za wszelką cenę dąży do wzmocnienia polskiej części składu. Mówi wprost, że jeśli chce się zdobyć mistrzostwo, to trzeba mieć w zespole doświadczonych i jakościowych Polaków, którzy "trzymają szatnię", ale mają też sporą wartość sportową.
- Te zespoły, które chcą coś wygrać w PLK, muszą mieć w składzie doświadczonych i wartościowych Polaków. Wiemy, że jest ograniczona liczba takich graczy, dlatego w styczniu-lutym pojawia się wiele propozycji dla polskich zawodników, którzy grają w drużynach z dołu tabeli. W zeszłym sezonie też miałem oferty - zdradza.
Arka ma utrzymanie, jaki sezon?
Asseco Arka po pokonaniu GTK Gliwice i sensacyjnym zwycięstwie we Włocławku ma już zapewniony byt na kolejny sezon. W tym momencie gdynianie, którzy byli wymieniani w gronie kandydatów do spadku, przeszli wielką metamorfozę w trakcie sezonu, nie tylko opuszczając ostatnie miejsce w tabeli, ale też przeskakując zespoły, które dysponują znacznie większymi pieniędzmi (m.in. MKS, Start czy GTK). Żółto-niebiescy pokonali m.in. Kinga, Trefla czy ostatnio Anwil. U podopiecznych Mitrovicia ceni się dużą determinację, zaangażowanie, ale też przygotowanie taktyczno-scoutingowe (za ten drugi element odpowiada Roman Tymański, fachowiec w tej dziedzinie).
- Nasz zespół jest tak skonstruowany, by odnieść zwycięstwo to każdy z nas musi walczyć i być skupionym na 120 procent przez 40 minut. Bo nawet pięć minut przestoju może nas sporo kosztować, co pokazały mecze we Wrocławiu czy w Bydgoszczy. W pewnym momencie przyszedł dołek, rywale odskoczyli i już za wiele nie mieliśmy do powiedzenia. Jeśli z kolei gramy na miarę swojego potencjału, to jesteśmy groźni dla każdego, co pokazaliśmy np. we Włocławku - zauważa Wołoszyn.
35-latek jest zdania, że osiem zwycięstw przez Asseco Arkę należy traktować w kategoriach dużego sukcesu, patrząc na to, z jakimi problemami organizacyjno-finansowymi musiał mierzyć się gdyński klub od początku sezonu. Kapitan Arki przedstawia całą sytuację ze szczegółami.
- Podpisując kontrakt w maju-czerwcu, to wiedziałem, że czeka nas trudny sezon, nawet trudniejszy od minionego, bo wtedy dysponowaliśmy naprawdę wartościowymi zawodnikami. To byli Polacy, z którymi mógłbym grać nawet przez kilka następnych sezonów. Mam na myśli m.in. Szubargę czy Żołnierewicza. Inni też dawali sporo jakości na meczach i treningach. Nie ma co ukrywać, że teraz mocno pokrzyżowała nam plany sprawa nierozwiązanego konfliktu z Bosticiem, to wpłynęło na początek sezonu. Potem - po dojściu Boykinsa i Durhama - zaczęliśmy wyglądać jak zespół na poziomie ekstraklasy. Wydaje mi się, że gdybyśmy taki zespół mieli od początku sezonu, to teraz bylibyśmy w innym położeniu. Generalnie wystawiam ocenę lepszą niż gorszą - opisuje.
Wołoszyn zostaje w Gdyni na kolejny sezon, a Anwil dalej intensywnie rozgląda się za Polakiem. Wiemy, że sytuacja w ostatnich dniach przyspieszyła, otworzyła się jedna furtka, na dniach powinniśmy poznać efekty negocjacji.
CZYTAJ TAKŻE:
Gigant kusił gwiazdę polskiej ligi. Jonah Mathews: trener mówił: "tylko mln dolarów"
Amerykanin czeka na kasę z polskiego klubu. Padły gorzkie słowa
Aleksander Dziewa: Bałem się Urlepa. Jego magia nadal działa! [WYWIAD]
Travis Trice: Chcemy złota! Wraca do sytuacji z Mathewsem