I liga: Wiecko Zastal odpada z gry! - podsumowanie weekendowych starć rundy play-off oraz play-ou

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

To nie była niespodzianka, bowiem tak nie można nazwać porażki Wiecko Zastalu Zielona Góra w pierwszej rundzie play-off. To była wręcz sensacja, a nawet mega sensacja. Drużyna Stali Stalowa Wola prowadzona przez Leszka Kaczmarskiego dokonała czegoś co wydawałoby się, że zdarzyć się po prostu nie może. Zespół z Zielonej Góry żegna się tym samym z rozgrywkami w tym sezonie. W innych spotkaniach awans do półfinałów zapewniły sobie zespoły Sportino Inowrocław oraz Sokoła Łańcut.

Mecze rundy play-off:

Stal Stalowa Wola - Wiecko Zastal Zielona Góra 74:71 i 73:70 (stan rywalizacji 3:1)

Trudno w to uwierzyć, a najtrudniej chyba zielonogórskim sympatykom koszykówki. Ekipy Wiecko Zastalu Zielona Góra, która w sezonie zasadniczym zanotowała wspaniałą serię 21 zwycięstw i tylko trzy razy przegrała, nie ujrzymy w przyszłym sezonie na parkietach Dominet Bank Ekstraligi! Do tego, aby ekipa z Winnego Grodu pożegnała wielkie nadzieje na awans do elity, podobnie jak w fazie podstawowej, wystarczyły trzy porażki, tylko tyle, że w play-offach. A runda ta rządzi się swoimi prawami. Tej opinii na pewno nie można podważyć. Świadczy chociażby o tym fakt, iż Stal z zaledwie sześcioma równymi graczami w składzie potrafiła ogrywać zielonogórską drużynę, która przecież nie miała nawet najmniejszych luk w składzie i mogła poszczycić się co najmniej 10-11 mocnymi zawodnikami, z czego połowa ma doświadczenie w ekstraklasie. Co ciekawe, podopieczni Tadeusza Aleksandrowicza, wszystkie trzy mecze ze "Stalówką" przegrali różnicą 3 "oczek". O losach tych spotkań decydowały końcowe sekundy, w których ostatnia akcja meczu, do rozegrania we wszystkich trzech potyczkach należała do zielonogórzan. Jednak "Zastalowcy" we wszystkich przypadkach pudłowali, w konsekwencji czego minimalnie ulegali stalowowolanom.

BIG STAR Tychy – Sportino Inowrocław 78:65 i 54:61 (stan rywalizacji 1:3)

Twarda obrona postawiona na całym parkiecie w wykonaniu tyskiej drużyny a także wielka determinacja oraz wola walki sprawiły, iż w sobotę BIG STAR pokonał niespodziewanie Sportino. Śląska hala „nie leży” inowrocławianom, bowiem na dwa dotychczas rozegrane tam mecze (jeden w sezonie zasadniczym i jeden właśnie w play-offach) kujawski zespół oba przegrał. Niechlubną passe Sportino miało przerwać w pojedynku niedzielnym. Ostatecznie tak się właśnie stało. Drużyna Jacka Winnickiego pokonują tyszan zapewniła sobie miejsce w półfinale pierwszoligowych rozgrywek. W tej fazie spotka się z Sokołem Łańcut, który podobnie jak drużyna z Kujaw, pokonał swojego rywala z pierwszej rundy w czterech spotkaniach.

Politechnika Poznań - Sokołów Znicz Jarosław 89:67 i 86:104 (stan rywalizacji 2:2)

Wciąż swego rozstrzygnięcia nie ma wojna pomiędzy jarosławianami, a poznaniakami. W trzecim meczu Politechnika zwyciężyła 89:67 i przy stanie 2:1 dla wielkopolskiego teamu wydawało się, że Zniczowi o wyrównanie będzie bardzo ciężko. Tym bardziej, że za jarosławską drużyną nie przemawiała gra na terenie rywala i to, że będzie ona musiała w potyczce numer cztery grać z przysłowiowym ''nożem na gardle". Mało tego, w zespole z Podkarpacia kontuzje "dopadły" Tomasza Przewrockiego, Jakuba Dryjańskiego, nie zapominając również o Macieju Millerze, który pauzuje już kilka tygodni. W tej sytuacji, team prowadzony przez Stanisława Gierczaka, w meczu, którego stawką było przedłużenie szans na awans do półfinałów, musiał stawiać czoła Politechnice zaledwie 6 równymi zawodnikami. Jak się później okazało, tyle graczy wystarczyło na poznańską ekipę. Znicz dzięki znakomitej ostatniej kwarcie (42:22!) i fenomenalnej postawie Marka Miszczuka (29 punktów i 10 zbiórek) wygrał 104:86 i tym samym doprowadził do konieczności rozegrania piątego decydującego spotkania.

Resovia Rzeszów – Sokół Łańcut 92:69 i 55:69 (stan rywalizacji 1:3)

Po sobotnim meczu wygranym przez Resovię wysoko, bowiem różnicą 23 oczek, niektórzy zastanawiali się czy rzeszowian stać na sprawienie niespodzianki i wyeliminowanie Sokoła. Aby jednak do tego doszło należało wygrać mecz numer cztery oraz odnieść zwycięstwo w piątym pojedynku, który zostałby rozegrany w środę. Marzenia sympatyków rzeszowskiego klubu się jednak nie ziściły. Podopieczni Grzegorza Wiśniewskiego zostali w niedzielę po raz trzeci pokonani przez łańcucian i zakończyli tym samym swój udział w tym sezonie. Sokół z kolei gra dalej i w półfinale pierwszej ligi zmierzy się ze Sportino Inowrocław. Kujawski team w ćwierćfinale rozprawił się w czterech pojedynkach z BIG STAR-em Tychy. Pierwsze dwa mecze zostaną rozegrane w najbliższy weekend na Podkarpaciu.

Mecze rundy play-out:

Tarnovia 4YOU Tarnowo Podgórne – BT Wózki Pruszków 80:96 i 86:72 (stan rywalizacji 2:2)

W miniony weekend BT Wózki Pruszków miały zapewnić sobie utrzymanie w pierwszej lidze. Tak się jednak nie stało, bowiem w meczu numer cztery podopieczni Bartłomieja Przelazłego niespodziewanie przegrali 72:86. Dzień wcześniej odnieśli zwycięstwo 93:80 i właśnie niedzielny pojedynek miał być ostatnim w tym sezonie. O tym, który z zespołów utrzyma pierwszoligowy byt zadecyduję piąte spotkanie, które zostanie rozegrane środę w Pruszkowie. W meczu tym zabraknie lidera BT Wózków – Jakuba Dłoniaka. 25-letni obrońca podczas niedzielnego spotkania został ukarany kolejnym faulem technicznym i będzie zmuszony pauzować w pojedynku przeciwko wielkopolskiej drużynie. Przed rozpoczęciem rywalizacji wyraźnym faworytem był zespół z Pruszkowa, jednak zawodnicy Tarnovii zapowiadali iż nie zamierzą łatwo sprzedać skóry i jak dotychczas słowa dotrzymują.

Start AZS Lublin - Siarka Tarnobrzeg 87:58 i 77:71 (stan rywalizacji 2:2)

Ekipa Siarki Tarnobrzeg po dwóch zwycięstwach odniesionych we własnej hali była już o krok zapewnienia sobie utrzymania w I lidze. Do zrealizowania tego celu, tarnobrzeżanom brakowało już tylko jednego triumfu nad teamem Startu AZS-u Lublin, który obok Tarnovii Tarnowo Podgórne w sezonie zasadniczym spisywał się zdecydowanie najgorzej spośród wszystkich pierwszoligowców. W tej sytuacji "Siarkowcy" liczyli na zakończenie rywalizacji już w sobotę. Jednak w Lublinie, tarnobrzeskim koszykarzom o punkty nie było już tak łatwo, jak na własnym terenie. Lublinianie przede wszystkim udowodnili, że potrafią grać pod presją i pokazali charakter, doprowadzając do stanu 2:2. Gracze Siarki na pewno nie spodziewali się tego, że z Lubelszczyzny wrócą, będąc jeszcze niepewnymi zachowania bytu w rozgrywkach. To tylko upewnia w nas w przekonaniu, że sport jest nieprzewidywalny.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (0)