Bolesna porażka mistrza w hicie. Nerwowy Igor Milicić

Arged BM Stal mogła nawet być pierwsza w tabeli po rundzie zasadniczej, ale porażka w Zielonej Górze sprawia, że ostrowianie najprawdopodobniej spadną na 3. miejsce. Nic dziwnego, że w obozie mistrza było gorąco.

Karol Wasiek
Karol Wasiek
koszykarze Arged BM Stali Ostrów Wlkp WP SportoweFakty / Artur Lawrenc / Na zdjęciu: koszykarze Arged BM Stali Ostrów Wlkp.
To był mecz pełen emocji, toczony w bardzo szybkim tempie, w którym oglądaliśmy mnóstwo widowiskowych akcji i popisów ze strony gwiazd z obu stron. Można jedynie żałować tego, że spotkanie na szczycie Energa Basket Ligi nie było transmitowane przez telewizję Polsat (jedynie w płatnym przekazie internetowym).

- Po meczu musiałem aż odetchnąć, tempo było zawrotne - uśmiecha się Przemysław Żołnierewicz, jeden z bohaterów spotkania. Zawodnik Enea Zastal BC Zielona Góra zdobył 12 pkt, a jego zespół pokonał mistrza Polski, Arged BM Stal Ostrów Wielkopolski 86:85.

Dla ostrowian było to bardzo istotne spotkanie w kontekście końcowej klasyfikacji po rundzie zasadniczej. "Stalówka" w przypadku dwóch zwycięstw (Zastal i Arka) miała nawet szansę na zajęcie pierwszego miejsca w tabeli, teraz wszystko wskazuje na to, że spadnie na trzecią pozycję i tym samym nie będzie miała przewagi własnego parkietu w półfinale (najprawdopodobniej starcie z Anwilem Włocławek). Nic dziwnego, że w trakcie meczu było gorąco w ostrowskim obozie. Zarówno na boisku, ławce, jak i... poza ławką, gdzie szalał właściciel Paweł Matuszewski. Ten po meczu nawet wszedł na boisko, musiał interweniować ochroniarz.

ZOBACZ WIDEO: "Trafiony, zatopiony". Nieprawdopodobna skuteczność mistrzyni olimpijskiej

"Powiedzieć, że iskrzyło to nic nie powiedzieć!" - napisali po meczu przedstawiciele zielonogórskiego klubu, którzy byli zadowoleni z frekwencji. Sprzedało się prawie trzy tysiące biletów, to najlepszy wynik w tym sezonie. Więcej kibiców ma przyjść w fazie play-off. Zwłaszcza, że zielonogórzan czekają bardzo atrakcyjne spotkania z WKS-em Śląskiem Wrocław.

Nerwowy Igor Milicić


- To był zacięty mecz, którego losy ważyły się do samego końca. Pierwszy raz od dłuższego czasu spotkaliśmy się z zaciętą walką, fizycznością i nie do końca zareagowaliśmy tak jak chcieliśmy - mówił Igor Milicić.

Ten w trakcie spotkania nerwowo reagował. Był nie tylko niezadowolony z decyzji swoich zawodników, ale też arbitrów. Sporo z nimi dyskutował, wytykał błędy, próbował przekonywać do swoich racji.

- Każdy popełniał błędy, wszyscy aktorzy, którzy mieli udział w tym meczu, muszą się głęboko zastanowić nad tym, byśmy mieli lepszą koszykówkę, było mniej kontuzji. To jest warte podkreślenia, pewne rzeczy są bowiem niedopuszczalne na tym poziomie - stwierdził Milicić.

- Denerwowałem się na sędziów, denerwowałem się też na swoich zawodników, którzy nie robili tego, co powinni. Zwłaszcza że nie było wskazówek, by np. nie wracali do obrony w odpowiednim tempie. Były błędy w rotacji, a to jest powód do nerwów - dodał.

Szkoleniowiec Stali i reprezentacji Polski wziął też winę na siebie za porażkę w Zielonej Górze. Wprost przyznał, że popełnił błędy w drugiej kwarcie, gdy ostrowianie mieli nawet... 13-punktową przewagę! Ale stracili ją jeszcze w tej samej odsłonie, z czym nie mógł pogodzić się Milicić.

- Popełniłem błąd przy rotacji w drugiej kwarcie. Chciałem oszczędzić zawodników, którzy mają dwa faule, ale ten zestaw, który wyszedł na boisko, nie był do końca skupiony, by udźwignąć ten ciężar odpowiedzialności. Popełniliśmy sporo błędów, Zastal złapał wiatr w żagle. Trzy minuty meczu nie poszły po naszej myśli, ale nie mogą doprowadzić do tego, że rozpadamy się jako całość pod względem jakości. To nie może mieć miejsca - zaznaczył.

Wnioski do wyciągnięcia


Zastal spisał się świetnie przede wszystkim w trzeciej kwarcie, którą wygrał aż 29:15. Zielonogórzanie przejęli wtedy inicjatywę, prowadząc momentami nawet różnicą 16 punktów. Ale mistrzowie Polski nie odpuścili.

Finisz miał niesamowity przebieg. Goście z Ostrowa Wielkopolskiego byli o włos, aby odrobić całe straty i odnieść zwycięstwo, trafiając rzut równo z końcową syreną. Wbiegający pod kosz Damian Kulig dostał piłkę, ale jego próba nie doszła celu.

Ostrowianie w całym meczu trafili 11 z 30 rzutów z dystansu, mieli też tylko 11 asyst (zielonogórzanie aż 28!).

- Uważam, że w pewnym momencie przestaliśmy grać. Początek był bardzo dobry, narzuciliśmy swój styl gry, ale później kilka błędów sprawiło, że rywale nas dogonili. Graliśmy zbyt statycznie. Taka porażka to kubeł zimnej wody przed fazą play-off. Nie da się bowiem przyjechać i wygrać meczu w ciągu 7 minut. Trzeba grać 40 minut. To świetny materiał poglądowy przed najważniejszą częścią sezonu - skomentował Damian Kulig, autor 13 pkt i 8 zbiórek.

W ostatniej kolejce rundy zasadniczej ostrowianie zagrają na wyjeździe z Asseco Arką Gdynia (13 kwietnia). Nawet wygrana może nie dać "Stalówce" drugie miejsce w tabeli. Mistrzowie Polski muszą liczyć na wpadkę Anwilu Włocławek w dwóch ostatnich kolejkach.




CZYTA J TAKŻE:
Trener kadry Polski: Pokora jest w mojej kieszeni [WYWIAD]
Tak właśnie wygląda "polskie piekiełko". Wrze w środowisku
Michał Nowakowski: Anwil? Powtórzyć sukcesy z przeszłości [WYWIAD]
Polski trener robi furorę w I lidze. Nam mówi o pracy w Anwilu [WYWIAD]

Który zespół zajmie wyższe miejsce na koniec sezonu?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×