Hitowy mecz w polskiej lidze. Ograli mistrza i wysłali sygnał: "uważajcie na nas!"

PAP / Lech Muszyński / Na zdjęciu: Jarosław Zyskowski w akcji
PAP / Lech Muszyński / Na zdjęciu: Jarosław Zyskowski w akcji

Choć ograli mistrza Polski i to w dobrym stylu, to mało kto stawia na nich w kontekście zdobycia złotego medalu. - Niech się o innych mówi, a my róbmy swoje po cichu - mówi Jarosław Zyskowski z Enea Zastalu BC.

- To był piękny mecz w naszym wykonaniu - cieszy się trener Oliver Vidin, dla którego było to pierwsze zwycięstwo w tym sezonie z drużyną z TOP3. Wcześniej zielonogórzanie dwukrotnie przegrywali z Czarnymi Słupsk, Anwilem Włocławek i raz z Arged BM Stalą Ostrów Wielkopolski.

Teraz wzięli rewanż na zespole mistrza Polski. To bardzo cenne zwycięstwo dla pięciokrotnych złotych medalistów pod względem mentalnym i sportowym. Warto też dodać, że Enea Zastal BC Zielona Góra zapewnił sobie przewagę parkietu w pierwszej rundzie play-off, wszystko wskazuje na to, że w ćwierćfinale zagra z WKS-em Śląskiem Wrocław. - 90 procent, że tak będzie - uśmiecha się Vidin.

Serb ma powody do zadowolenia, bo jego zespół wygrał ze Stalą (86:85), mimo dużych problemów kadrowych. W meczu nie zagrał David Brembly (wirus), kilku innych graczy też narzekało na zdrowie, a trener Piotr Pigla... przeprowadził jedynie rozgrzewkę. Na dodatek w trakcie spotkania kontuzji nabawił się Nemanja Nenadić (jedna z gwiazd zespołu).

ZOBACZ WIDEO: "Trafiony, zatopiony". Nieprawdopodobna skuteczność mistrzyni olimpijskiej

- Mieliśmy 13 dni przerwy, ale niestety nie byliśmy do końca zdrowi. Panował wirus jelitowy w drużynie, przez który nie zagrał David Brembly, a trener Piotr Pigla przyjechał jedynie przeprowadzić rozgrzewkę. Bardzo ciężko nam się grało bez Nemanji Nenadica, który nabawił się kontuzji i przez to nie grał w czwartej kwarcie - podkreśla trener Enea Zastalu BC.

Ten jest zdania, że brak Nenadicia (22 minuty - 15 pkt) w najważniejszej części meczu mocno wpłynął na grę jego zespołu. Zielonogórzanie mieli już nawet 16 punktów przewagi, ale mistrzowie Polski nie odpuścili. Finisz miał niesamowity przebieg. Goście z Ostrowa Wielkopolskiego byli o włos, aby odrobić całe straty i odnieść zwycięstwo, trafiając rzut równo z końcową syreną.

- Jego brak był mocno widoczny, dlatego nasza gra nieco się posypała. W naszym zespole mamy dwóch ważnych kreatorów: Nenadicia i Marble'a, jest też Mazurczak. Prawda jest taka, że musi być ich dwóch zawodników na boisku, bo oni kreują pozycje dla siebie i innych. Wtedy jesteśmy najgroźniejsi - komentuje Vidin.

Mimo problemów kadrowych, Zastal podjął rękawicę ze Stalą pod względem fizyczności i intensywności. Zielonogórzanie nie ustępowali mistrzom Polski. Sami napędzali kontrataki, po których zdobywali sporo punktów. Nie mieli też - jak podkreśla Vidin - problemów z rozbijaniem obrony strefowej (były pozycje, brakowało skuteczności 8/25).

Trener Vidin ma powody do zadowolenia
Trener Vidin ma powody do zadowolenia

"Nie gramy streetballa"

Choć Zastal ograł mistrza Polski i to w dobrym stylu, to mało kto stawia na ten zespół w kontekście zdobycia złotego medalu. A prawda jest taka, że zielonogórzanie mają w swoim składzie bardzo dużo jakości, zwłaszcza po transferze Devyna Marble'a, który szybko wkomponował się do zespołu. Pięciokrotni mistrzowie Polski w meczu ze Stalą pokazali, że trzeba się z nimi liczyć, a na pewno nie można ich skreślać.

- Zagraliśmy zespołowo, mieliśmy aż 28 asyst. Nie jesteśmy drużyną, która gra dużo izolacji i streetballa, to nie jest nasz styl - uważa Vidin.

- Dzieliliśmy się piłką niesamowicie, graliśmy bardzo zespołowo. Ograniczyliśmy ich zbiórki w ataku i grę z szybkiego ataku. Mogę się jedynie przyczepić do nerwowej końcówki, bo wcześniej mecz był pod nasze dyktando - podkreśla z kolei Jarosław Zyskowski.

Obaj uważają, że kluczem do zwycięstwa było ograniczenie ofensywnych popisów "Stalówki", która - według zaawansowanych statystyk - ma najlepszy atak w lidze (123,2 pkt na 100 posiadań). Na drugim miejscu w tej klasyfikacji jest Enea Zastal BC (117,5).

- Stal bardzo dobrze rzuca za trzy, ale nie daliśmy im oddawać tych rzutów, które lubią najbardziej, czyli z szybkiego ataku i po zbiórce ofensywnej - wyjaśnia Vidin.

- Niech się o innych mówi, a my róbmy swoje po cichu. Zobaczymy na koniec, kto zajdzie dalej - przyznaje Zyskowski.

W ostatniej kolejce zielonogórzanie zagrają z Enea Abramczyk Astorią Bydgoszcz. Jeśli Zastal wygra ten mecz, a Anwil przegra dwa ostatnie spotkania, to podopieczni Vidina przeskoczą włocławian w tabeli.

CZYTAJ TAKŻE:
Trener kadry Polski: Pokora jest w mojej kieszeni [WYWIAD]
Tak właśnie wygląda "polskie piekiełko". Wrze w środowisku
Michał Nowakowski: Anwil? Powtórzyć sukcesy z przeszłości [WYWIAD]
Polski trener robi furorę w I lidze. Nam mówi o pracy w Anwilu [WYWIAD]

Komentarze (1)
avatar
Lubuszanin.
8.04.2022
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
Niech się o innych mówi, a my róbmy swoje po cichu......... Dokladnie Zyziu.My nie