Polka przed gigantyczną szansą. Usłyszy o niej cały świat

Instagram / Na zdjęciu: Jolanta Anasiewicz
Instagram / Na zdjęciu: Jolanta Anasiewicz

W październiku wystartuje na igrzyskach olimpijskich sportów siłowych. Wcześniej wywalczyła złoty medal na Arnold Classic. - W ten sposób daję ludziom siłę do walki o samych siebie - przekonuje Jolanta Anasiewicz.

W tym artykule dowiesz się o:

W wieku 20 lat nie przypuszczała, że osiągnie tak wiele. Teraz, kiedy ma 52, z niezwykłą precyzją planuje swoją przyszłość. I przekonuje, że czas na zmianę jest zawsze. Niezależnie od miejsca, wieku i okoliczności.

Dawid Góra, WP SportoweFakty: "Wiek to nie wymówka" - często to pani powtarza.

Jolanta Anasiewicz: Mając 52 lata udowadniam, że nigdy nie jest za późno, aby spełniać marzenia i realizować ambitne cele. W wieku 20 lat nawet nie przypuszczałam, że za kolejnych 30 będę mogła tak się spełniać. Do tego dochodzi olbrzymia pasja i zaangażowanie. Niezależnie od etapu naszego życia możemy to pielęgnować.

Powtarza pani też, że: "ciężka praca to sztuka".

To prawda, całe moje życie jest jej podporządkowane. A sport to czasem dokonywanie wyborów. Mam iść odpocząć i rozerwać się na imprezie czy zostać w domu, aby regenerować organizm? Do tego określone jedzenie, liczba godzin snu. Oczywiście nie można zawalać treningów. Trenuję nawet na wakacjach. Od 30 lat moje życie jest podporządkowane sportowi. I nie zamieniłabym się z nikim. Nawet na sekundę.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: siatkarze grają nie tylko w Europie! Co za akcja

Albo się to kocha, albo nie. Nigdy nie czułam długotrwałego zmęczenia moim stylem życia. Wręcz odwrotnie - mam wrażenie, że pasja rośnie u mnie w siłę. To jest dokładnie to, co chciałabym robić przez kolejne lata. Jestem w miejscu, w którym chciałam być.

Gdzie będzie pani za 20 lat?

Planuję spełniać się jako fitbabcia i inspirować młodych. Chcę pokazywać, że nie ma granic dla realizacji marzeń. Nie ma ich także dla aktywności fizycznej.

Mając 20 lat dostajemy w pakiecie piękne ciało, zdrowie i urodę. Oczywiście poza szczególnymi przypadkami osób, które muszą radzić sobie z osobistymi tragediami. Ale jeśli tylko jest zdrowie i decydujemy się pracować nad sobą, nasze życie i samopoczucie mogą wyglądać naprawdę świetnie. Ci, którzy wybierają inną drogę, już w wieku choćby 50 lat odczuwają duże problemy w swoim ciele, w możliwościach energetycznych. Między mną a moimi rówieśniczkami, które nic ze sobą nie robią, jest olbrzymia przepaść. Robiąc to, co kocham na co dzień, nieustannie czuję radość życia. Czasami wystarczy naprawdę niewiele, aby w średnim wieku kierować się pasją, a nie tylko czekać aż przyjdzie starość.

Życie da się zmienić w każdym momencie?

Oczywiście! Pracuję z różnymi kobietami, ale przede wszystkim starszymi. Uwielbiam patrzeć, jak zmienia się ich życie. Na fitness i do siłowni przychodzą kobiety w wieku choćby 40 lat. Mają trójkę czy czwórkę dzieci, a po kilku treningach powtarzają, że spotkania ze mną są dla nich jak terapia. Same uświadamiają sobie, że nie ma granic dla szczęścia.

To, że nasze ciało się zmienia, jest naturalne. Aktywność fizyczna daje bonus w postaci lepszego wyglądu. Ja mówię jednak, że to tylko efekt uboczny treningów. Najważniejsze jest to, co zmienia się wewnątrz nas - sposób myślenia, spojrzenie na życie. I oczywiście akceptacja samego siebie. Zaczynamy wierzyć, że możemy osiągnąć wiele i nagle wszystko się zmienia. Również życie małżeńskie, nasze postępy w pracy zawodowej.

Jaki jest pani największy sukces? Pytam stricte o sport.

Na pewno złoty medal na zawodach Arnold Classic. To jest marzenie każdego sportowca uprawiającego sporty siłowe i kulturystyczne. Najpierw przeszłam eliminacje polskie, potem europejskie, aż wreszcie dostałam przepustkę na zawody w USA. A tam zwyciężyłam.

A udział w programie Ninja Warrior Polska?

To była przygoda. Ludzie, którzy występują w tym programie, przygotowują się do udziału nawet półtora roku wcześniej. Ja poszłam z rozpędu. Chciałam pokazać kobietom i nie tylko im, że w sporcie można mieć dystans do siebie i realizowanie marzeń niekoniecznie musi wiązać się ze zwycięstwami. Uważam, że to mój sukces, mimo że spadłam na przeszkodzie z drzwiami. One się zablokowały. Zawisłam na nich i w którymś momencie nagle się odblokowały, przez co spadłam do wody.

Co jeszcze ma pani do zdobycia.

Mr. Olympia. To igrzyska olimpijskie sportów siłowych. Szczyt marzeń. Wisienką na torcie byłoby podium. Najpierw 15 dni spędzam w Meksyku, 2 października wylatuję do USA, a po sześciu kolejnych dniach startuję.

Ale nawet jeśli nie osiągnę tam sukcesu, sam start będzie rewelacyjną przygodą. Wiele z moich młodszych podopiecznych mówi mi wprost: "jeśli ty możesz, to ja też". Daję ludziom siłę do walki o samych siebie. Pokazują mnie swoim mamom i babciom, dają jako przykład. To piękne.

Szczęśliwy człowiek jest młody. Niezależnie od wieku.

"Dziękuje za uratowanie barku". Medalistka olimpijska przeszła operację >>
"Top Model byś wygrała". Internautom opadły szczęki po zdjęciu Polki >>

Źródło artykułu: