Konflikt wśród "Aniołków Matusińskiego" rozpoczął się od wycofania Anny Kiełbasińskiej ze startu w sztafecie mieszanej. Zawodniczka będąca w tym sezonie w życiowej formie wydała oświadczenie, w którym podkreśliła, że początkowo miała startować tylko w finale sztafety mieszanej.
Sztab szkoleniowy z kolei bardzo późno dowiedział się, że między eliminacjami, a finałem można dokonać jednej zmiany. Kiełbasińska została poinformowana o tym, że ma pobiec dwukrotnie. Nie była jednak na to gotowa.
Później przed kamerami TVP Justyna Święty-Ersetic przyznała, że nie wyobraża sobie dalszego biegania w sztafecie razem z Kiełbasińską. Utytułowana lekkoatletka stwierdziła wówczas, że duch drużyny zaginął. Po takiej wypowiedzi trudno było wyobrazić sobie start polskiej sztafety kobiet 4x400 metrów w najsilniejszym składzie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tak się bawili reprezentanci Polski
Jak informuje "Super Express", reprezentantki Polski mają schować dumę do kieszeni i na jakiś czas odłożyć wszystkie nieporozumienia w imię dobrego wyniku na mistrzostwach świata.
Atmosfera w kadrze na pewno nie jest najlepsza, ale Tomasz Majewski, wiceprezes PZLA, nie wyobraża sobie startu sztafety w osłabieniu.
- Sztafeta 4x400 m wystąpi w najsilniejszym składzie. Wszyscy mają jeden cel: chcemy, żeby dziewczyny pobiegły jak najszybciej. Konflikty interpersonalne nas nie interesują - powiedział Majewski, cytowany przez "Super Express".
Ze słów Majewskiego można wywnioskować, że decyzja już zapadła. Start Kiełbasińskiej może sprawić, że Polki włączą się do walki o medal. 32-latka jak na razie świetnie spisuje się w rywalizacji indywidualnej, gdzie awansowała do wymarzonego finału.
W nocy z soboty na niedzielę polskiego czasu odbędą się eliminacje sztafet 4x400 metrów (godz. 2:10). W ewentualnym finale nasze reprezentantki pobiegną w nocy z niedzieli na poniedziałek polskiego czasu (godz. 4:50).
Czytaj także:
Łzy wzruszenia i wycieńczenie Anny Kiełbasińskiej. "Brak mi słów"