Sytuacja rzecz jasna dotyczy historii Ewy Swobody na mistrzostwach świata w lekkoatletyce w Budapeszcie. W półfinale biegu na 100 metrów Polka zajęła trzecie miejsce, co oznaczało, że nie ma zagwarantowanego miejsca w finale. 26-latka musiała czekać na rozstrzygnięcie następnego biegu. Szczegółowe wyniki wskazały wtedy, że Swoboda zajęła dziewiąte miejsce, tracąc do Diny Asher-Smith zaledwie jedną tysięczną (0,001) sekundy. Obie uzyskały bowiem taki sam czas 11,01 s.
Wtedy do gry wkroczył kierownik techniczny reprezentacji Polski na MŚ i szef sędziów Polskiego Związku Lekkiej Atletyki, Filip Moterski, który zwrócił się do arbitrów z prośbą o dokładne sprawdzenie czasów obu zawodniczek. Pojawiła się nawet z jego strony groźba, że w razie błędnego odczytu złożony zostanie protest do komisji odwoławczej. Po jego interwencji sędziowie odbyli naradę. Sprawdzano wówczas zapis z bardziej dokładnej kamery.
Okazało się, że różnica pomiędzy sprinterkami wynosiła jedną dziesięciotysięczną (0,0001), a nie jedną tysięczną (0,001), jak początkowo sądzono (więcej TUTAJ). Po obejrzeniu szeregu powtórek sędziowie nie byli jednak w stanie ocenić, czy Brytyjka na pewno wbiegła na metę szybciej od Swobody. Tym samym podjęto decyzję o dopuszczeniu obu zawodniczek do wielkiego finału. Żeby sobie uświadomić, jak niewielka różnica dzieliła Smith i Swobodę, wystarczy przytoczyć fakt, że zwykłe mrugnięcie okiem zajmuje 0,3 sekundy.
ZOBACZ WIDEO: MŚ Budapeszt. Paweł Fajdek: Nie ma ludzi niezniszczalnych
W finale, do którego ostatecznie została dopuszczona, Swoboda dała kibicom ogrom emocji. Finalnie 26-latka zajęła 6. miejsce. Nigdy w historii nie zdarzyło się, by polska sprinterka zakończyła rywalizację na tak wysokiej lokacie. Dlatego nie bez powodu po tej sytuacji powstała nowa jednostka czasu - "jedna Swoboda", która umownie wynosi 0,0001 sekundy. Jest to po części nawiązanie do historii związanej z piłką ręczną.
W 2009 roku reprezentacja Polski w piłce ręcznej rywalizowała z Norwegią w ćwierćfinale mistrzostw świata. Na piętnaście sekund przed końcem gry na tablicy widniał wynik remisowy 30:30. Wtedy o przerwę poprosił trener naszych rywali. Podczas przerwy z ust ówczesnego selekcjonera Biało-Czerwonych Bogdana Wenty padły następujące słowa: - Tylko spokojnie, mamy dużo czasu - mówił. Warto dodać, że w momencie rozpoczęcia gry piłka była w posiadaniu Norwegów.
Słowa Wenty okazały się prorocze. Nasi rywale przy rozgrywaniu stracili piłkę, a Artur Siódmiak wykorzystał fakt, że norweska bramka pozostawała pusta. Nasz obrotowy nie wahał się długo i z zimną krwią oddał rzut przez całe boisko. Piłka zatrzepotała w siatce na sekundy przed końcowym gwizdkiem, dzięki czemu reprezentacja Polski mogła cieszyć się z triumfu 31:30 i awansu do półfinału. Od tego momentu "jedna Wenta" to potoczne określenie 15 sekund.
Wydaje się, że nowa jednostka czasu związana z Ewą Swobodą może utkwić polskim kibicom w głowach na długie lata. Podobnie jak w przypadku Bogdana Wenty i wspomnianych 15 sekund.
Zobacz także:
Tyle zarobiła Ewa Swoboda
Swoboda na ustach wszystkich