Po igrzyskach olimpijskich w Tokio (2021) Kryscina Cimanouska zdecydowała się nie wracać do kraju. Białoruska sprinterka uciekła do Polski, gdzie znalazła schronienie. Po jakimś czasie dołączył do niej mąż, Arseń Zdaniewicz.
Ostatnie miesiące to dla niej czas prawdziwych zawirowań. W sierpniu oficjalnie zadebiutowała na bieżni w Biało-Czerwonych barwach. Niestety w życiu prywatnym nie wszystko ułożyło się dla niej idealnie.
Cimanouska poinformowała na Instagramie, że rozstała się z mężem. "Zerwaliśmy. 12 września zapadła ta decyzja, była obustronna, nie widzimy się już razem" - wyznała.
Biegaczka podkreśliła, że ma wielki szacunek dla Zdaniewicza za okazane wsparcie. Z drugiej strony wyjawiła, że relacja ta przyniosła jej również "wiele bólu i cierpienia, co często odbijało się na zdrowiu". Dlatego też "zdała sobie sprawę, że zasługuje na coś lepszego".
"Od roku próbowaliśmy uratować związek. Próbowałam pracować z psychologiem, zapomnieć o błędach. W pewnym momencie wszystko zaczęło się poprawiać i wydawało się, że nam się udało, ale w końcu zdaliśmy sobie sprawę, że rozejście się byłoby najlepszą i właściwą decyzją dla nas obojga" - wyznała 26-latka.
Cimanouska poinformowała, że pożegnała się ze Zdaniewiczem, opuściła mieszkanie i odjechała. "Teraz czeka na mnie nowe życie" - wyznała. Aby nieco odpocząć od ostatnich zawirowań, zdecydowała się polecieć na Rodos.
Czytaj także:
Bohaterowie z ławki trenerskiej. "Byliśmy odważni. Czasami za bardzo"
Siatkarki awansowały na igrzyska. Prezes PZPS wskazał, kto jest dla niego MVP
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: przyjrzyj się dokładnie. Skradła show w centrum miasta