Z wielką nadzieją spogląda w 2024 rok Konrad Bukowiecki. Z nadzieją, że będzie tylko lepiej. Ostatnich 12 miesięcy było dla polskiego kulomiota próbą charakteru. Wszystko z powodu kolejnych kontuzji, które nie pozwoliły mu walczyć o najwyższe cele, choćby podczas mistrzostw świata w Budapeszcie.
Wiosną były srebrny medalista mistrzostw Europy zerwał więzadła krzyżowe w kolanie, potem doznał urazu łokcia. Jakby tego było mało, na rozgrzewce przed finałem wspomnianych MŚ... skręcił kostkę.
Zawodnik InPost Sport Team, że limit pecha został wyczerpany i ten rok potoczy się już po jego myśli. A może tak być, bo podczas okresu przygotowawczego 26-latek chwalił się w mediach społecznościowych znakomitymi rezultatami na siłowni.
Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty: Po mistrzostwach świata w Budapeszcie mówiłeś, cytuję, że "powoli wszystkiego ci się odechciewa". Od sierpnia minęło już trochę czasu. Czy chęci do treningów powróciły szybko czy musiałeś trochę poczekać?
Konrad Bukowiecki: Chęci były i są duże. Ja uwielbiam trenować, robię to od zawsze i zamierzam dalej. Nie mam zamiaru rezygnować. Oczywiście, gdy wszystko idzie po naszej myśli, jest dużo łatwiej, gorzej, jak coś się psuje, jak doznajemy kontuzji. U mnie tak właśnie było, na dodatek wszystko poszło tak jakby lawinowo, na dodatek w głupi sposób. Dlatego były momenty, że się wszystkiego odechciewało. Jednak wybrałem drogę sportowca i nadal widzę w niej zdecydowanie więcej plusów niż minusów.
Jak twoje zdrowie? Masz już za sobą dwa zagraniczne obozy, podczas nich mogłeś pracować na 100 procent?
Wykonałem bardzo dobrą pracę, najpierw przez trzy tygodnie w RPA, potem dwa tygodnie w Portugalii. Fizycznie wszystko wygląda świetnie, czuję się bardzo dobrze pod względem motorycznym. Niestety, wciąż jeszcze ciągną się za mną problemy z łokciem i trzeba go leczyć. A w przypadku pchnięcia kulą nakładane obciążenia są naprawdę duże, treningi są bardzo ciężkie, więc kłopoty dają o sobie znać.
Ale chyba nie jest tak źle, bo w mediach społecznościowych chwaliłeś się wzięciem na klatę sztangi z ciężarem 222,5 kg! (WIĘCEJ TUTAJ)
Tak, bardzo się z tego cieszę. Najpierw w RPA zaliczyłem 205 kilogramów, potem przez pewien czas nie robiłem sobie takich sprawdzianów. Aż nagle wskoczyło 222,5 kg, czyli aż o 17,5 kg więcej. Byłem nawet zaskoczony, bo myślałem że nie poradzę sobie z takim obciążeniem. Ale to dowód, że fizycznie wszystko u mnie gra i że czuję się super.
Wracając do twojego zdrowia - co mówią lekarze nt. problemów z łokciem? W ubiegłym roku nie zdecydowałeś się na operację po zerwaniu więzadeł, teraz też obejdzie się bez zabiegu?
Niezdecydowanie się na operację kolana było dobrą decyzją, bo mi to nie przeszkadza, mogę bez problemów z kolanem wykonać pełny trening. Łokieć trochę daje o sobie znać, ale lekarze twierdzą, że nie dzieje się nic tak poważnego, by wykonywać zabieg. A ja ufam mądrzejszym od siebie.
Przełom roku to dla wielu czas noworocznych postanowień. Konrad Bukowiecki też ma swoją listę?
A właśnie z 15 minut temu rozmawiałem o tym z Natalią! Mam coś w głowie, ale nie chcę się ze wszystkim deklarować, żeby potem nie wyjść na niesłownego. Mam pomysły na 2024 rok i to nie do końca związane ze sportem. Ok, zdradzę tylko, że jednym z nich jest nauka nowego języka.
Ale a propos postanowień noworocznych – ostatnio brałem udział w sesji zdjęciowej i nagraniach wideo dla mojego sponsora marki InPost. Jedno z pytań dotyczyło właśnie postanowień noworocznych i tak sobie myślę, że to naprawdę dobry moment, żeby zacząć swoją przygodę ze sportem, wrócić do treningów, poruszać się czy po prostu coś zrobić. Coś, czego do tej pory odkładaliśmy gdzieś na bok. Wszyscy mamy z tyłu głowy, że warto pójść pobiegać, spotkać się ze znajomymi i poodbijać w siatkówkę czy pograć w pong-ponga. I do tego zachęcam.
A czy twoim zdaniem może to pomóc w spełnianiu marzeń?
Tak, myślę, że to dobra droga i może być przydatne. Znam wielu ludzi, którzy tak robią i im to pomaga, łatwiej dzięki temu iść cały czas do przodu i realizować nowe cele. A sport jest naprawdę super. Gwarantuję, że po kilku dobrych treningach każdy poczuje się lepiej i fizycznie i psychicznie.
Planujesz w przyszłym roku starty w sezonie zimowym?
Wszystko zależy od zdrowia. Na ten moment planuję starty w hali, już mam zaplanowany pierwszy start na 27 stycznia w Łodzi. Ale decyzję podejmę oczywiście we właściwym momencie.
Polskich lekkoatletów czeka intensywny rok - najpierw hala, potem mistrzostwa Europy w Rzymie, wreszcie igrzyska olimpijskie w Paryżu, czyli najważniejsza impreza dla każdego sportowca. Czy ze względu na igrzyska spodziewasz się np. odpuszczenia startu na ME?
Nie wydaje mi się, by na mistrzostwach Europy w Rzymie reprezentacja Polski wystąpiła w mocno osłabionym składzie. Moim zdaniem większość z nas będzie startować, choć oczywiście igrzyska pozostaną priorytetem. Bardzo możliwe, że będzie to po prostu sprawdzian aktualnej formy i przystąpi się do tej imprezy po prostu z marszu. Na dodatek, w wielu konkurencjach będzie większa szansa na wejście do finału, a tym samym walki o medal.
Wspomniałem o czekających was imprezach, ale najważniejsza dla ciebie odbędzie się chyba we wrześniu w Olsztynie. Czy przed ślubem z Natalią Kaczmarek bierzesz udział w organizacji czy masz tylko stawić się o odpowiedniej porze w kościele?
Haha, myślałem, że tak właśnie będzie, ale niestety! Trochę oczywiście żartuję, ale tak, jestem zaangażowany, staramy się podejmować decyzje wspólnie, do tego zatrudniliśmy "wedding planerkę", wybieramy razem projekty, muzykę i tak dalej. W sumie, to większość spraw mamy już ogarniętych, ale kto zna Natalię, ten wie, że po prostu z nią nie da się inaczej.
Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty