Zbiera medal za medalem. Nowy dominator w "polskiej" konkurencji

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images / Na zdjęciu: Ethan Katzberg
Getty Images / Na zdjęciu: Ethan Katzberg
zdjęcie autora artykułu

W światowej czołówce pojawił się dwa lata temu i od razu stał się pogromcą polskich legend. Mistrz olimpijski i mistrz świata w rzucie młotem Ethan Katzberg opowiedział nam o rywalizacji z Polakami i tym, co zmieniły w jego życiu ostatnie sukcesy.

W tym artykule dowiesz się o:

Mateusz Puka, WP SportoweFakty: Już dawno nikt nie miał tak spektakularnego wejścia do światowej lekkoatletyki. Jako 22-latek zdołałeś przerwać 10-letnią dominację Pawła Fajdka podczas mistrzostw świata, a potem bez problemu wygrałeś z Wojciechem Nowickim i Fajdkiem podczas igrzysk olimpijskich w Paryżu. Spodziewałeś się, że sukcesy wśród seniorów przyjdą aż tak szybko?

Ethan Katzberg, mistrz olimpijski w rzucie młotem: Faktycznie w trakcie ostatniego roku zmieniło się bardzo dużo. Przede wszystkim podróżuje po całym świecie na kolejne zawody, zwiedzam zupełnie inne miasta i poznaję nowe kultury. Traktuję to jako przywilej. Cieszę się startami w kolejnych zawodach i jestem wdzięczny losowi, że mogę rywalizować na takich pięknych obiektach, jak choćby Stadion Śląski. Robię to, co kocham, więc chyba nie może być lepiej. Pozostaje tylko wciąż mocno trenować.

Domyślam się, że nagłe sukcesy zmieniły cię nie tylko jako człowieka, ale pozwoliły też mocno się wzbogacić. Na co wydajesz premie zarobione na rzucie młotem?

Jeśli chodzi o te zmiany, to muszę rozczarować. Pod mieszkaniem stoi golf z 2009 roku. Wygrałem już sporo zawodów, ale naprawdę nie kupiłem sobie nowego samochodu. Ten obecny ma już na liczniku 250 tysięcy przejechanych kilometrów, ale wciąż dobrze się trzyma. Moje mieszkanie też nie ma w sobie niczego, czym mógłbym zabłysnąć.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: pudło roku już znamy. Niewyobrażalne!

Domyślasz się zapewne, że w Polsce jesteś traktowany jako ten, który przeszkodził w dalszej dominacji naszych zawodników w rzucie młotem. Jak ty podchodzisz do rywalizacji w tak "polskiej" konkurencji?

Polska to wciąż jest kraj wspaniałych młociarzy, wielu z nich zdominowało tę konkurencję przez całe lata, a ja już nie raz mówiłem, że oni są dla mnie wzorem. Zapisali się w historii, zresztą wciąż są bardzo groźnymi rywalami. Cieszę się, że wciąż mogę z nimi rywalizować. Nie uważam, że ich zniszczyłem, albo coś takiego. Po prostu w tym roku to ja okazałem się mocniejszy, ale oni jeszcze wrócą. Jestem tego pewny.

Oni jednak - jak sami mówią - swoje najlepsze lata mają już za sobą. To oznacza, że teraz to ty zostaniesz dominatorem w rzucie młotem?

Żeby móc się z nimi równać, musiałbym chyba potwierdzać swoją wysoką formę przez kolejnych 15 lat. Oczywiście robię wszystko, by być jeszcze lepszym od nich, ale zdaję sobie sprawę, że nie będzie to łatwe. Naprawdę kolejnych konkursów nie traktuję tylko jako rywalizacji z Polakami.

Jak to się stało, że w tak trudnej technicznie konkurencji byłeś w stanie tak szybko dorównać największym gwiazdom?

Moi rywale skupiają się na pracy na siłowni, dźwigają ogromne ciężary i dają tam z siebie sto procent. Dla mnie z kolei najważniejsza wciąż jest szybkość w kole. Mam zestaw specjalnych ćwiczeń, które mi to ułatwiają. Myślę, że to moja tajemnica sukcesu.

Starsi zawodnicy dokuczają ci, że tak szybko zająłeś ich miejsce?

Naprawdę mam świetny kontakt z moimi kolegami. Być może Paweł czy Wojtek powiedzieli coś po jednych, czy drugich przegranych zawodach, ale to wszystko było w żartach. Wszyscy się szanujemy.

Podczas igrzysk w Tokio to nasi reprezentanci zdobyli w rzucie młotem cztery z sześciu medali. W Paryżu triumfowałeś ty, a złoto zdobyła także twoja koleżanka z Kanady, Camryn Rogers. Czy to znaczy, że w Kanadzie wynaleziono nowy system szkolenia specjalistów od rzutu młotem?

Faktycznie to Kanada zgarnęła dwa złote medale w rzucie młotem, ale proszę mi wierzyć, nie stoi za tym jeden system szkolenia. Mam zupełnie inny plan treningowy niż Camryn Rogers, mój trener wierzy w inne metody. W sumie to niesamowite, że tak odmienne sposoby działają na nas tak samo dobrze.

Przed tobą jeszcze wiele treningów i wyzwań, a już rzuciłeś młotem dalej niż Nowicki i Fajdek w całej karierze. Na początku roku zszokowałeś wszystkich rzutem na odległość 84,38 m. Czy po tym sezonie wiesz już, gdzie jest granica twoich możliwości?

Cały czas jej szukam. Na razie wiem tyle, co wszyscy wokół, czyli dość niewiele. Czas pokaże, gdzie jest mój limit. Mam nadzieję, że jeszcze wiele przede mną. Mój rekordowy rzut był wspaniały technicznie, zrobiłem to trochę jakby bez wysiłku.

Zaczynacie myśleć z trenerem o pobiciu rekordu świata?

Naprawdę prawie w ogóle nie rozmawiamy o wynikach. Skupiamy się tylko na wykonywaniu pracy na treningach, a obaj jesteśmy przekonani, że ona przyniesie efekty. Ja też prawie w ogóle nie myślę o jakiś konkretnych wynikach. Ten rok mógł być trudny, bo od początku stawiano mnie w roli faworyta, ale dla mnie to wszystko nie miało znaczenia. Cały czas motywuję się do jeszcze lepszych rzutów i nie ma dla mnie znaczenia, czy mowa o zwykłym mityngu, czy igrzyskach olimpijskich.

Czytaj więcej: Wystarczyło 65 minut. Świątek rozgromiła rywalkę Lewego i Barcelonę czekają hity w LM

Źródło artykułu: WP SportoweFakty