Z Londynu Tomasz Skrzypczyński
- To mój najtrudniej wywalczony złoty medal w karierze - powiedziała Anita Włodarczyk , która zdobyła w Londynie swój trzeci złoty medal mistrzostw świata w karierze. Konkurs miał być formalnością, jednak pojawiły się w nim niespodziewane emocje.
Dopiero bowiem w trzeciej kolejce nasza zawodniczka osiągnęła odległość, która zapewniła jej spokojny awans do ścisłego finału. Dopiero w nim się rozkręciła - 77,39 i 77,90 to były takie rzuty, na jakie wszyscy czekali od początku i zapewniły jej złoty medal.
- Plan na ten konkurs był zupełnie inny, chciałam mocno zacząć konkurs. Czuję ogromny niedosyt i jestem bardzo zła. Marzyłam o tym, żeby rzucić tutaj rekord świata. Nie udało się, ale mam nadzieję, że wkrótce tego dokonam - powiedziała bohaterka polskich kibiców.
Włodarczyk oceniła, że mimo słabszego początku nie czuła nerwowości. Była przekonana, że w końcu młot poleci pod 80 metrów.
- Mimo wszystko cały czas miałam pod kontrolą ten konkurs. Czułam, że po awansie do czołowej "8" będzie już mi łatwiej, i tak było. Po pierwszym rzucie powyżej 77 metrów byłam już pewna złotego medalu. Chciałam rzucić jeszcze dalej, ale pojawiły się po raz kolejny skurcze łydek. Nie zamierzam się jednak tłumaczyć - dodała.
- Co mi mówił trener między rzutami? Tylko żebym szybciej zaczęła i szybciej zakręciła końcówkę. Mobilizowałam głównie sama siebie i myślałam o tym, aby nie zawieść kibiców. O tym myślałam przede wszystkim - wyznała.
Dodajmy, że brązowy medal zdobyła przyjaciółka Włodarczyk, Malwina Kopron.
[b]ZOBACZ WIDEO: Ekstremalny wyczyn Roberta Korzeniowskiego. "Nigdy tego nie zapomnę"
[/b]
przemieni się w radość