Od kilku miesięcy trwała walka Caster Semenyi z władzami IAAF (międzynarodowa federacja lekkoatletyczna), które wprowadziły nowy regulamin. Zgodnie z przepisami zawodniczki z naturalnie podwyższonym poziomem testosteronu muszą obniżyć go farmakologicznie, jeśli chcą być dopuszczone do startu na dystansach do 400 m do jednej mili.
Przepis ten uderzał m.in. w Semenyę, dwukrotną mistrzynię olimpijska i trzykrotną mistrzynię świata na 800 m. Zawodniczka z RPA zapowiedziała, że nie będzie stosować żadnych kuracji. W maju odwołała się do Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu, który jednak odrzucił jej wniosek.
Następnie zwróciła się do Sądu Federalnego w Szwajcarii, który na początku czerwca zawiesił nowy regulamin IAAF (więcej TUTAJ>>). Semenya mogła więc wystartować na kilku mityngach. Równolegle toczyła walkę o prawo występu na mistrzostwach świata w Dausze (28 września - 6 października w Dausze).
ZOBACZ WIDEO Niezwykle skromny człowiek. Wojciech Nowicki: Sodówka nie uderzyła mi do głowy [cała rozmowa]
Zobacz także: Caster Semenya: Traktowano mnie jak królika doświadczalnego
Teraz jednak szwajcarski sąd zmienił wcześniejszą decyzję. To zaś oznacza, że Caster Semenya ma zakaz startu na 800 m podczas mistrzostw w Katarze. Nie obroni tytułu z Londynu.
- Jestem bardzo rozczarowana, że nie wolno mi bronić ciężko wywalczonego tytułu - oznajmiła lekkoatletka. - Nie zniechęci mnie to jednak przed kontynuowaniem walki o prawa wszystkich zawodniczek, których dotyczy ta sprawa - dodała.
Dorothee Schramm, która reprezentuje Semenyę, zapowiedziała złożenie odwołania od decyzji sądu. - Nadal będziemy walczyć o fundamentalne prawa człowieka. Wyścig zawsze rozstrzyga się dopiero na linii mety - oznajmiła Schramm.
decyzja w końcu sprawiedliwa:)