Zamieszanie z Białorusinką w Polsce. "Zwolniliśmy ją dyscyplinarnie"

Zdjęcie okładkowe artykułu: Instagram /  / Na zdjęciu: Karina Kozłowska
Instagram / / Na zdjęciu: Karina Kozłowska
zdjęcie autora artykułu

Karina Kozłowska uciekła z Białorusi do Polski. Miała wzmocnić kadrę łuczniczą, a tymczasem robi sobie przerwę od sportu. W mocnych słowach dla Interii wypowiedziała się o trenerze Janie Lachu, a ten zareagował na nie w rozmowie z WP SportoweFakty.

W tym artykule dowiesz się o:

Karina Kozłowska to jedna z tych sportsmenek, której nie podobał się reżim Alaksandra Łukaszenki ani to, że Białoruś wspólnie z Rosją napadły na Ukrainę.

Dlatego w kwietniu 2022 roku - półtora miesiąca po rozpoczęciu wojny - w poszukiwania nowego życia przyjechała do Polski.

Na początku wszystko przebiegało po myśli 23-latki. Dobre przyjęcie, debiut w reprezentacji Polski, treningi w klubie z Żywca. Nagle jednak wszystko się załamało.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zachwyca nawet na emeryturze. "Piękna"

"Robię sobie przerwę od kariery sportowej. Nie wiem kiedy wrócę do sportu. Ale w tej chwili mam problemy emocjonalne. Ostatni rok był dla mnie szczególnie trudny" - napisała na Instagramie.

Dodała, że łucznictwo przestało jej sprawiać radość, a stało się męczącą rutyną. Wyznała wprost, że nie chciało jej się chodzić do klubu, czuła się zmęczona i wyczerpana. "Być może plan i atmosfera w klubie przyczyniły się do tego. Ćwiczyłam sześć dni w tygodniu przez siedem godzin, z ciągłym stresem, że będę robić coś źle" - napisała.

Na domiar złego doszła zła chemia pomiędzy nią a trenerem, którym był Jan Lach. "Ostatnim punktem była kłótnia z głównym trenerem klubu. Właściwie to przez to ciągle się stresowałam. Jeśli coś nie poszło zgodnie z planem, to zamiast słów zawsze był krzyk i przeklinanie" - można przeczytać.

Wszystko to złożyło się na decyzję, o zawieszeniu kariery. Zawodniczka ma jednak nadzieję, że wszystko się ułoży. Co więcej. Dostała powołanie do reprezentacji Polski na pierwsze półrocze.

Słabsze wyniki się nie spodobały

Skąd zmiana? Kozłowska zdradziła, że problemy "komunikacyjne" rozpoczęły się w momencie, gdy zaczęła odnosić słabsze wyniki. - Trener żądał ode mnie, bym strzelała tak samo, jak rok wcześniej, ale nie byłam w stanie tego zrobić. Byłam zmęczona tym wszystkim i wystraszona całą sytuacją, bo w pewnym momencie zrobiło się naprawdę bardzo nieprzyjemnie - powiedziała w rozmowie z Interią.

- Trener krzyczał i wyzywał mnie na treningach. I to kilka razy. Padło wiele obraźliwych słów, ale większość nie nadaje się do tego, by je przytaczać. Zabolało mnie bardzo to, kiedy powiedział do mnie, że jestem z Białorusi i dlatego w Polsce jestem nikim. Stwierdziłam wtedy, że muszę zrobić przerwę, bo nie daję rady - dodała.

Redakcja WP SportoweFakty skontaktowała się z prezesem, a zarazem trenerem klubu LKS Łucznik Żywiec. Udało nam się uzyskać komentarza Lacha na temat tego, co pojawiło się w mediach ze strony zawodniczki.

Przy jego pomocy Kozłowska uzyskała kartę pobytu i obywatelstwo. Następnie - jak przekazał nam szkoleniowiec - została zatrudniona jako trenerka, mimo że nie wykonywała tej pracy. - Płaciliśmy jej na początku 5100 brutto i zapłaciliśmy jej mieszkanie z klubu od kwietnia, w którym zamieszkały także jej matka i siostra. Warunek był taki, że miała trenować 40 godzin w tygodniu. Nikt inny nie miał takich warunków jak ona - powiedział Lach.

Gdy postanowił, iż z uwagi na jej poziom sportowy przestanie opłacać mieszkanie, zawodniczka miała zgłosić, że nie będzie trenować i pójdzie do pracy, a sam budynek klubu opuściła obrażona. Trener powiedział nam, że po tym wzięła urlop na żądanie, a następnie sięgnęła po zwolnienie lekarskie. W jego czasie chciała wystartować w mistrzostwach Polski, ale Lach nie wyraził na to zgody.

- W związku z tym, że nie stawiła się do pracy, zwolniliśmy ją dyscyplinarnie z uwagi na jej porzucenie. Zgodnie z przepisami dostała tę informację listem poleconym z klauzulą, że może odwołać się do sądu - zaznaczył nasz rozmówca.

Lach nie ma pretensji do Białorusinki, ale nie zgadza się ze słowami, które miałby kierować w jej stronę. - Nie zamierzam z nią walczyć, bo to by była kompromitacja. Powinna coś zrozumieć, a teraz wciąż jest naszą zawodniczką. Nie ukrywam, że zdarza mi się przekląć na daną sytuację, ale nie powinno. Nigdy jednak nie zrobiłem tego na inną osobę, to bzdura totalna - wyjaśnił.

Ze względu na to, jak Lach pomógł jej zaraz po przyjeździe z Białorusi, Kozłowska przyznała, że nie może nazwać Lacha złym człowiekiem, ale możliwości dalszej współpracy z nim już nie widzi.

Chciałaby również zmienić otoczenie. Wyjechać z Żywca i zaszczepić pasję do łucznictwa w Warszawie.

Zobacz także: Będzie więcej transmisji w otwartej TV? Są wyniki konsultacji KRRiT Niesamowita pogoń Polaka. Wyprzedził legendę i awansował na mistrzostwa świata

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (13)
avatar
Wroclove
22.11.2023
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Coś jej nie pasuje spowrotem na Białorusi i niech spada  
avatar
narike
22.11.2023
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Wiedziała co robi...tam od Łukaszenki tyle by nie dostała a tu...luz bluz wolna amerykanka.  
avatar
LUBASZ
22.11.2023
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Co ona wyprawia to jest taki naród taki charakter mało i mało. Willę chciała i limuzynę to wy jej nie daliście i teraz macie za swoje. Czytaj całość
avatar
Atito44
22.11.2023
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
jest jakas granica, trener dobrze zrobil , szkoda ze mloda widzi tylko swoja prace, a trenera juz nie, w koncu 5000 i mieszkanie to malo kto ma za prace ktora jest hobby  
avatar
Mariusz Bajko
22.11.2023
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Do Warszawy? Może na Białoruś? Tam jej miejsce.