Maraton poniżej 2 godzin. Epokowe wydarzenie czy marketingowa sztuczka?

Instagram / Nike
Instagram / Nike

Autodromo Nazionale Monza - to miejsce nieodparcie kojarzy się z wyścigami bolidów Formuły 1. Już za kilka dni na włoskim torze pobiegną maratończycy. Będą usiłowali pokonać magiczną granicę dwóch godzin. Nie brakuje kontrowersji wokół tego projektu.

W grudniu ubiegłego roku firma Nike ogłosiła plan pod nazwą Breaking2. Jego celem jest pokonanie trasy maratonu - czyli 42,195 km - poniżej dwóch godzin. Cel jest niesłychanie ambitny, bo obecnie najlepsze osiągnięcie wynosi 2:02:57 (rekord ustanowił Dennis Kimetto w 2014 r., podczas maratonu w Berlinie).

Amerykański koncern zatrudnił całą armię specjalistów - naukowców, inżynierów, trenerów, fizjologów czy statystyków. Przede wszystkim zaś wyselekcjonował trójkę śmiałków, którzy od kilku miesięcy przygotowują się do próby, która elektryzuje nie tylko miłośników biegania. Przebiec maraton w czasie 1:59:59 - lub lepszym - postarają się: Kenijczyk Eliud Kipchoge, Etiopczyk Lelisa Desisa i Erytrejczyk Zersenay Tadese.

Wiadomo już, gdzie odbędzie się ich próba. Naukowcy pracujący dla Nike długo szukali optymalnej lokalizacji. Wybór padł na słynny tor Formuły 1, istniejący od 1922 r. Autodromo Nazionale di Monza - położony w miejscowości Monza pod Mediolanem.

6 maja. Jak kiedyś Bannister

Pod uwagę wzięto kilka czynników - temperaturę (ok. 12 stopni), wysokość nad poziomem morza (183 m n.p.m.), ciśnienie, a także ukształtowanie terenu. Monza jest płaska niczym stół. Długość toru wynosi niespełna 6 km, ale na potrzeby maratońskiej próby wytyczono krótszą pętlę, liczącą ok. 2,4 km. Kipchoge, Desisa i Tadese pokonają ją 17,5 razy. Nie będzie ostrych zakrętów, więc biegaczom łatwiej będzie utrzymać wysokie tempo. Pętla sprzyjać będzie kontroli tempa, regularnemu odżywianiu i nawadnianiu.

Ogłoszono także, kiedy dojdzie do próby bicia maratońskiego rekordu. Nie będzie to konkretny termin, lecz "okienko" - z trzema możliwymi datami. Tą podstawową jest najbliższa sobota, 6 maja. Nietrudno skojarzyć, że to nawiązanie do epokowego wydarzenia sprzed 63 lat. Wówczas granicą, która wydawała się niezwykle trudna do złamania, były 4 minuty w biegu na jedną milę (1,609 km). 6 maja 1954 r. w Oxfordzie Roger Bannister przebiegł milę w 3:59,4, poprawiając poprzedni rekord o dwie sekundy.

Jeśli jednak w sobotę warunki nie będą sprzyjające dla maratończyków (np. silne podmuchy wiatru), to będą oni mieli dwa rezerwowe terminy - 7 i 8 maja. Bez konkretnej godziny startu. Naukowcy z Nike dokładnie sprawdzą, kiedy nastanie najlepszy moment na pokonanie maratonu w czasie poniżej dwóch godzin.

Kenijczyk, Etiopczyk i Erytrejczyk już zapoznali się z warunkami panującymi na Monzy. W marcu przebiegli testowy półmaraton (21,0975 km). Mieli do pomocy grupę pacemakerów, a przed nimi podążał samochód Tesla, który miał z tyłu zegar pokazujący aktualny czas, międzyczasy okrążeń i prognozowany wynik na mecie. Kipchoge uzyskał rezultat 59:17, Tadese - 59:41, odpadł natomiast Lelisa Desisa, którego wynik - 62:55 - był bardzo przeciętny jak na światową elitę.

4 procent zysku dzięki obuwiu?

Projekt Nike budzi nie tylko emocje, ale także spore kontrowersje. Zdaniem wielu ekspertów to coś sztucznego i nienaturalnego, nie mającego wiele wspólnego ze sportem, a raczej z eksperymentem laboratoryjnym. Nie sposób nie zauważyć komercyjnego aspektu przedsięwzięcia.

Kipchoge, Desisa i Tadese pobiegną w specjalnym obuwiu - Nike Zoom Vaporfly. Amerykański koncern zachwala produkt, nazywając go "najszybszymi butami maratońskimi, jakie kiedykolwiek zaprojektował". Zdaniem projektantów z Nike model ten poprawia ekonomię biegu aż o 4 proc.

Od razu pojawiają się jednak wątpliwości. Gdyby tylko i wyłącznie obuwie przyczyniło się do "urwania" 4 proc. z wyniku, to Kipchoge - z życiówką 2:03:05 - powinien pobiec w nim o niespełna 5 minut szybciej od swojego dotychczasowego rekordu. To zaś oznaczałoby, że "dwójkę" w maratonie powinien złamać nie tylko w "sterylnych" warunkach na torze Monza, ale także podczas biegu na ulicach Londynu czy Berlina.

NA DRUGIEJ STRONIE PRZECZYTASZ M.IN., CO O PROJEKCIE SĄDZĄ ANGIELSCY NAUKOWCY I GDZIE BĘDZIE MOŻNA OGLĄDAĆ PRÓBĘ BICIA REKORDU.
[nextpage]
Nike liczy na rozgłos. O biciu rekordu mówi się i pisze od kilku miesięcy, a w pierwszej połowie maja zainteresowanie jeszcze wzrośnie. Firma informuje, że specjalne obuwie przeznaczone jest nie tylko dla afrykańskich gwiazd, ale wkrótce będzie je mógł kupić każdy fan biegania. Cena? 250 dolarów.

Pojawia się pytanie: czy specjalny but to tylko pomocny dodatek, czy już "doping technologiczny"? IAAF (Międzynarodowa Federacja Lekkoatletyczna) zapowiedziała, że przyjrzy się wspomnianemu modelowi.

Próbę zobaczysz w internecie

Angielski "The Guardian" - przy okazji niedawnego maratonu londyńskiego - zapytał o zdanie naukowców z kilku uniwersytetów z tego kraju. Mało kto uważa, że projekt przyniesie powodzenie. Profesor John Brewer z uczelni wyższej z Twickenham podkreśla, że "urwanie" ponad trzech minut z obecnego rekordu świata w maratonie to naprawdę gigantyczne wyzwanie.

- Jeśli porównamy to do rekordu Dennisa Kimetto z Berlina, to biegacze na Monzy musieliby być na mecie z ponad kilometrową przewagą nad nim. To ogromny dystans. Łatwo powiedzieć: "O, to tylko niecałe trzy minuty". Dla kogoś takiego jak ja, biegającego maraton w niedzielę w około cztery godziny, trzy minuty nie są czymś wielkim. Ale biorąc pod uwagę tempo, z jakim biegną ci goście, jest to odpowiednik jednej sekundy na okrążeniu podczas wyścigu Formuły 1 - analizował prof. John Brewer.

Pesymistami są również inni maratończycy. Kenijczyk Bedan Karoki, który niedawno zajął trzecie miejsce w biegu w Londynie, twierdzi, że uzyskanie wyniku poniżej 2 godzin jest obecnie niemożliwe. - Już samo przebiegnięcie półmaratonu poniżej godziny jest wystarczająco ciężkie. Po takim wysiłku jest mi niedobrze - mówi rodak Eliuda Kipchoge.

"Guardian" zadaje więc zasadne pytanie: "Czy próba przebiegnięcia maratonu poniżej 2 godzin firmowana przez Nike jest tylko sprytną sztuczką marketingową?".

Fot. theguardian.com
Fot. theguardian.com

Pozostaje nam czekać na to, co zaprezentuje trójka biegaczy z Afryki. Podczas ich biegu tor zostanie zamknięty dla publiczności, ale amerykański koncern zapewnia, że wszyscy będą mogli śledzić próbę bicia rekordu - za pośrednictwem internetowego streamu.

Zdaniem dziennikarzy "Guardiana" na Monzy padnie rekord świata. Ale nie będzie to wynik poniżej dwóch godzin. - Jeden z biegaczy poprawi rekord Dennisa Kimetto i zostanie ogłoszony najszybszym człowiekiem świata w maratonie. Tak czy owak, wygra Nike - czytamy w "Guardianie".

ZOBACZ WIDEO: Niezwykły maratończyk. Jan Chmura - biegacz, trener, profesor

{"id":"","title":""}

Komentarze (3)
avatar
yes
2.05.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
czytaliśmy niedawno http://sportowefakty.wp.pl/maraton/666455/maraton-ponizej-dwoch-godzin-i-to-jeszcze-w-tym-roku 
avatar
soltyskie
2.05.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
avatar
Yuri_Orlov
2.05.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Podoba mi się taki eksperyment ;) na pewno poniżej dwóch godzin dobiegną ;) każdy dobrze wie ze warunki pogodowe i ukształtowanie terenu wiele znaczy.... a tu płasko odpowiednia korzystna wysok Czytaj całość