Na wejście Peter Graham wybrał AC/DC, zaś Mariusz Pudzianowski muzykę tematyczną z "Gladiatora". Kibice stworzyli niesamowitą atmosferę, używając swoich telefonów jako dodatkowe, klimatyczne "światła" na trybunach.
"Pudzian" szybko ruszył do ataku! Widoczne było, że chce powtórzyć sukces z walki z Rollesem Gracie'em. Nie czekając na szansę nokautu, były strongman poszedł do parteru i tam leżał na swoim rywalu, a potem chciał rozbić go młotkami. Twarz australijskiego kickboksera była już mocno spuchnięta. Runda zakończyła się pechowo dla Polaka, który został uderzony tuż po gongu. Można powiedzieć, że uratowała go właśnie syrena kończąca tę odsłonę potyczki.
W drugiej rundzie "Szef" od razu rzucił się na Pudzianowskiego. Polak nie chciał się poddać i walczył ostatkami sił, a jego sytuacja była już coraz gorsza. Była to już dla niego walka o przeżycie, pojedynek z samym sobą. W końcu Australijczyk trafił i dobił strongmana w parterze. Co dalej z jego karierą?
- Ja kocham ciebie, Polska! - powiedział po starciu po polsku Graham i podziękował fanom MMA znad Wisły. - Bardzo lubię wasz kraj, chcę kolejną walkę w KSW - dodał już po angielsku.
- Trochę mnie zaskoczył. Pod koniec rundy ręce spuchły, no i role się odwróciły. Graham mocno nie bije, ale gdzieś był błąd. Raz się wygrywa, a raz przegrywa. Dziękuję za wsparcie! Idziemy dalej, jeszcze Polska nie zginęła! - stwierdził natomiast idol fanów zgromadzonych w Wembley Arena.