Od wojny w Czeczenii po idola w Polsce. Fani pokochali Mameda Chalidowa

Mamed Chalidow to od lat najlepszy zawodnik MMA w Polsce. Tego zdania są eksperci i kibice. Sam Czeczen siebie tak nie tytułuje, zachowuje skromność. Nie spodziewał się chyba, że zajdzie tak daleko, gdy przybył nad Wisłę w 1997 roku.

W tym artykule dowiesz się o:

Chalidow urodził się w 1980 roku w stolicy Czeczeni, Groznym. Przygodę ze sportami walki rozpoczął w młodym wieku. Mając 12 lat zetknął się z karate, a wielki potencjał dostrzegł w nim jego pierwszy trener Dałudov Rizwan. Spokojne dzieciństwo młodego Mameda Chalidowa nie trwało jednak długo, gdyż w 1994 wybuchła I wojna czeczeńska. W czasie jej trwania rodzina przyszłej gwiazdy MMA decyduje się na przeprowadzkę z pięknego Groznego do Rosji. W wieku 16 lat pojawiła się możliwość powrotu Chalidowa i jego bliskich na czeczeńską ziemię. To wszystko ze względu na rozejm, który 30 sierpnia 1996 został podpisany pomiędzy Rosjanami i Czeczeńcami w Chasawjurcie. Wracać nie było jednak do czego, gdyż rodzinne miasto Mameda Chalidowa zostało kompletnie zniszczone. W tym roku pojawia się jednak pierwsza życiowa szansa - możliwość wyjazdu na zagraniczne studia.

Niepewny los i początek przygody

Chalidow w 1996 roku stawia wszystko na jedną kartę. Spośród kilku opcji decyduje się na studia w Polsce. Najpierw po wielu przygodach trafia do Wrocławia, gdzie wraz z grupą swoich rodaków przystępuje do kursu języka polskiego. Następnie przeprowadza się do Olsztyna. Właśnie na Mazurach Chalidow odnalazł swoją drugą, małą ojczyznę. Tam podjął studia na Uniwersytecie Warmińsko - Mazurskim. Również tam, na poważnie zaczęła się wielka przygoda z teakwondo i zapasami.

W 2003 roku powstał w Olsztynie klub Arrachion Olsztyn, z którym Chalidow związał się od samego początku. Tam pod okiem Pawła Derlacza i Szymona Bońkowskiego utalentowany 24-latek stawia pierwsze kroki w MMA. W Polsce ta dyscyplina zaczyna wówczas dopiero kwitnąć i zbiera różne opinie, w większości negatywne. Bardziej mieszane sztuki walki rozwijają się na wschodzie - w Rosji czy na Litwie. Właśnie tam pierwszą zawodową walkę stoczył Mamed Chalidow. 18 maja 2004 roku na gali Shooto Lithuania Czeczen przegrał przez techniczny nokaut z Nerijusem Valikeviciusem, o którym w Polsce zapewne nikt nie słyszał. Sam Litwin w swojej karierze bił się na lokalnych galach, ale w momencie walki był bardziej doświadczony od Chalidowa i wygrał. To był początek, dobra lekcja nie tylko dla Chalidowa, ale również dla jego trenerów. Oni też zbierali doświadczenie, a widząc potencjał swojego zawodnika, wierzyli, że wygrane w końcu przyjdą. We wrześniu tego samego roku Chalidow ponownie udał się na Litwę. Tym razem również, w niecałe dwie minuty, przegrał przez poddanie z zawodnikiem gospodarzy, Grazhuydasem Smailisem. Przełamał się dopiero w Polsce, w grudniu pokonując Pawła Klimkiewicza.

Lepsze czasy nadeszły. Chalidow uczył się coraz więcej, wyciągał wnioski z przegranych. Wówczas praktycznie nie było mowy o przetarciu i nabraniu doświadczenia w walkach amatorskich. Teraz praktycznie nikt nie stawia swoich pierwszych kroków w MMA bez kasku na głowie i udziału w co najmniej kilku turniejach niezawodowych. Od 2005-2006 roku Chalidow siał postrach w kraju, jeżdżąc z gali na galę nokautował kolejnych Polaków. Jego talent zauważyli wówczas stawiający coraz śmielsze kroki właściciele KSW. Do debiutu w białym ringu wiodącej polskiej organizacji doszło w czerwcu 2007 roku. Wtedy tylko trzy minuty wystarczyły na pokonanie Alexandra Stefanovica. Świetna passa zwycięstw Czeczena trwała w najlepsze, a sposobu na jego pokonanie nie znaleźli cenieni w Europie wówczas Igor Pokrajac i Martin Zawada.

Po czasie dominacji w Polsce przyszedł czas na podbój świata. Mamed Chalidow w 2008 roku podpisał kontrakt z amerykańską organizacją EliteXC. W debiucie Chalidow zwyciężył Jasona Guidę. Niedługo potem nowy pracodawca gwiazdy polskiego MMA zaczął zmagać się z problemami finansowymi i zakończył swoją działalność. Z czasem pojawiła się jednak oferta z Japonii, a dokładnie od organizacji World Victory World. Chalidow, prowadzony menadżersko przez włodarzy KSW, podpisał kontrakt, a już w debiucie został rzucony na głębokie wody. Wtedy w Polsce o mieszanych sztukach walki nie mówiono jeszcze głośno, była to niszowa dyscyplina.

Jego rywalem na gali Sengoku 11 w 2009 roku był mistrz wagi średniej Jorge Santiago. Znany na świecie Brazylijczyk był zdecydowanym faworytem tego pojedynku. Chalidow w Tokio zadziwił jednak świat i zdołał sensacyjnie znokautować rywala. W rewanżu, zorganizowanym cztery miesiące później, Brazylijczyk był już bardziej czujny. Na dystansie pięciu rund był minimalnie lepszy od Chalidowa i obronił pas mistrzowski. To była pierwsza porażka wówczas 30-letniego Czeczena od niemal pięciu lat.
[nextpage]Pełnoprawny Polak

W grudniu 2010 roku mieszkający od 13 lat w Olsztynie Chalidow otrzymał polskie obywatelstwo. Następnie postanowił też, że w KSW będzie kontynuować sportową karierę. Był to czas "wielkiego bum" na MMA w Polsce, a wszystko działo się za sprawą przejścia do dyscypliny Mariusza Pudzianowskiego. Dzięki angażowi mistrza świata strongmanów duża masa ludzi po raz pierwszy dowiedziała się, kim jest reprezentujący polskie barwy Chalidow. Nieprzewidywalny styl walki gwiazdy KSW stał się magnesem do oglądania walk z jego udziałem. Z czasem stał się on głównym "koniem napędowym" gal, na których szybko z kwitkiem odprawiał weteranów UFC. - Fenomenalny i zjawiskowy Mamed Chalidow - te słowa podały wówczas ust komentatora gal KSW, Andrzeja Janisza.

O tym, jak potencjał drzemie w zawodniku z Groznego, wiedzieli też Amerykanie. UFC kusiła ofertami Chalidowa, ale ten pozostawał nieugięty. Wydawało się, że występ na KSW 19 w Warszawie będzie dla Czeczena ostatnim w KSW. Sam on deklarował chęć przejścia do UFC, a już od dłuższego czasu wysyłali go tam fani. W 2012 roku trwały zaawansowane rozmowy na temat kontraktu z amerykańskim potentatem MMA. Stronom nie udało się jednak dojść do porozumienia, a zawodnik uznał ofertę od UFC za śmieszną. Nieoficjalnie mówiło się, że Chalidow za pierwszą walkę za oceanem miał otrzymać 20 tysięcy dolarów i ewentualnie drugie tyle za wygraną. W Polsce zarabiał wtedy zdecydowanie więcej. Z jego punktu widzenia opuszczanie krajowego rynku MMA nie miało sensu.

W KSW lepiej niż w UFC

Spekulacje na temat UFC zostały więc ucięte. Chalidow wybrał KSW i sam twierdzi po upływie czasu, że był to słuszny wybór. Coraz ciężej jest jednak znaleźć godnego rywala trenującemu w Olsztynie wojownikowi. Duet włodarzy Konfrontacji Sztuk Walki ma co galę ten sam problem, a przeciwnicy na poziomie ich gwiazdy są związani kontraktami z UFC czy Bellatorem. Po długich negocjacjach udało się jednak zestawić starcie, w którym Czeczen nie wcale nie jest zdecydowany faworytem. Michał Materla, prywatnie dobry znajomy Chalidowa, będzie starał się zadać mu pierwszą porażkę na polskiej ziemi. Ich starcie określane jest mianem "walki stulecia". 18-tysięczna hala w Krakowie zostanie po brzegi wypełniona 28 listopada tego roku. Szykuje się też rekord sprzedaży płatnych transmisji z gali. W walce wieczoru KSW 33 ma znaleźć się do podziału ponad milion polskich złotych. Sam Mamed Chalidow stanie przed szansą zdobycia międzynarodowego pasa mistrza wagi średniej. Dla wielu to absurd, że tak wybitny zawodnik nie jest obecnie czempionem swojej federacji, a paradoksalnie jest jej największą gwiazdą.

Bóg i rodzina 

- Dziękuję kibicom, że mnie zawsze wspieracie. Czuję to w ringu. Dziękuję wam, dziękuję trenerowi, a przede wszystkim dziękuję Bogu - te słowa prawie regularnie można usłyszeć z ust Mameda Chalidowa po kolejnych wygranych walkach. Religię traktuje priorytetowo. W czasie ramadanu odmawia toczenia walk, poświęca się tylko modlitwie i postowi. Z tego też powodu m.in. w 2011 roku odmówił wzięcia udziału w turnieju organizacji Bellator.

Prywatnie 35-letni Chalidow jest szczęśliwym ojcem dwójki synów, które wychowuje z żoną Ewą. Jego śladami w MMA idą w Polsce również jego rodacy, kuzyn Aslambek Saidov oraz Anzor Azhiev. W tym drugim eksperci widzą następce gwiazdy KSW.

Waldemar Ossowski
Autor na Twitterze: Obserwuj@PolskieMMA 

Źródło artykułu: