Rozpędzony Błachowicz chciał walki o pas
Po fenomenalnej dyspozycji najlepszego krajowego "półciężkiego" i serii czterech wygranych z rzędu pojawiły się ogromne nadzieje związane z walką Jana Błachowicza o pas mistrza UFC tej kategorii. Organizacja postanowiła jednak zaczekać i zorganizowała Polakowi pojedynek w stolicy Czech.
Emocji w jego wcześniejszych starciach nie brakowało. 35-latek rozpoczął spokojnie - od zwycięstw z Devinem Clarkiem w Gdańsku i z Jaredem Cannonierem w USA. Wygrane nad Jimim Manuwą w Anglii i z Nikitą Kryłowem w Rosji pozwoliły jednak realnie spojrzeć na Błachowicza jako największą nadzieję spośród polskich wojowników w Ultimate Fighting Championship.
W Pradze "Cieszyński książę" mógł czuć się jak w domu. Jego i Michała Oleksiejczuka, który pokonał Giana Villante'ego, wspierała liczna grupa kibiców z Polski. Przy wejściu Błachowicza do oktagonu zrobili ogromny hałas. Muzyka spodobała się Czechom. Do zwycięstwa miał zmotywować go "Jozin z Bazin".
ZOBACZ WIDEO: "Klatka po klatce" (highlights): ciężkie nokauty po uderzeniach kolanami
Zobacz także: Milion dolarów dla zawodnika KSW. Mansour Barnaoui wygrał turniej w Azji
Santos miał zagrozić w stójce
"Marreta" miał być dla cieszynianina trudnym rywalem. Wygrał trzy poprzednie walki z rzędu. W 2018 roku stoczył aż pięć pojedynków. Pokonał między innymi wysoko notowanych Anthony'ego Smitha czy Jimiego Manuwę. Musiał uznać wyższość jedynie znajdującego się w rewelacyjnej formie Davida Brancha.
Mówiło się, że główną bronią Thiaga Santosa będzie stójka. 34-latek z Rio de Janeiro aż 14 z 20 walk z poprzednich zakończył przez nokauty.
Bukmacherzy nie potrafili jednak wskazać faworyta pojedynku. Za wskazanie na zwycięstwo Błachowicza lub Santosa płacili po tyle samo. Większość ekspertów minimalnie faworyzowała jednak byłego mistrza KSW.
Spokojny początek, zaskakujące zakończenie
Pojedynek rozpoczął się bardzo spokojnie. Błachowicz próbował wysokich kopnięć. Santos nie pozostawał jednak dłużny. "Marreta" czekał na dobry moment, żeby zaatakować. Na minutę przed końcem pierwszej rundy Polak ruszył na nogę Brazylijczyka, ale ten wykazał się dobrą defensywą zapaśniczą. Przez pierwszą rundę minimalnie przeważał Santos.
Druga odsłona wyglądała podobnie. Błachowicz zwolnił, co spotkało się z reakcją jego narożnika. Krzyczeli do niego, żeby zaczął pracować. Widać było dużą ostrożność u obu zawodników. Czekali na okazję do kontry. Rundę, nietrafionym, ale efektownym ciosem rodem z capoeiry, zakończył Santos.
Trzecia runda okazała się tą ostatnią. Brazylijczyk szybko zaatakował z kontry. Santos trafił dwoma sierpowymi, po czym Błachowicz padł na deski. Tam porozbijał Polaka, a sędzia Herb Dean musiał zakończyć pojedynek.
Santos blisko walki o pas
Wszystko wskazuje na to, że notowany dotychczas na siódmym miejscu w rankingu wagi półciężkiej w kolejnym starciu zmierzy się o mistrzowskie trofeum. Do pojedynku o pas wagi półciężkiej dojdzie już 2 marca podczas gali UFC 235 w Las Vegas. O trofeum zmierzą się Jon Jones i Anthony Smith. Zdecydowanym faworytem jest "Bones".
Pomimo porażki, Błachowicz pozostanie w ścisłej czołówce kategorii do 93 kilogramów. Pewne jest jednak, że na pewno nie zachowa czwartej pozycji w rankingu tej wagi.
Zobacz także: UFC Praga: nokaut rzutem na taśmę. Zabójcze uderzenie Dwighta Granta (wideo)
Niegdy mnie blachowicz nie przekonuwal a jego ostatnia seria by Czytaj całość