Waldemar Ossowski, WP SportoweFakty: Za panem bardzo pracowity 2018 rok, ale opłacało się. Walka o pas już 30 marca. Motywacja przed starciem z Khadisem Ibragimowem jest podwójna?
Rafał Kijańczuk, pretendent do pasa M-1 Global: Szczerze powiedziawszy nie czuję różnicy w stosunku do poprzednich walk, dla mnie to po prostu kolejny pojedynek, który chcę wygrać. A pas będzie świetnym bonusem do mojego starcia. Dzięki temu nie czuje również dodatkowej presji spowodowanej walką o tytuł.
Na co najbardziej trzeba będzie zwrócić uwagę w przypadku Rosjanina? Oglądał pan jego walki?
Oglądałem. Jedną nawet na żywo, gdy walczyliśmy razem na jednej gali w Petersburgu, gdzie zdobył pas. Miałem wtedy przeczucie, że kiedyś się spotkamy. Ibragimow jest wybitnym zawodnikiem sambo z wieloma tytułami, a więc będzie niebezpieczny w każdej płaszczyźnie. Jednak oglądając jego walki widać, że stawia na zapasy i szuka poddań u przeciwnika.
Zobacz także: TVP Sport będzie transmitować gale MMA
Czy M-1 Global jest bezkonkurencyjne w stosunku do polskich federacji, jeśli chodzi o kwestie finansowe?
W przypadku dużych polskich organizacji nie doszedłem do aż tak zaawansowanych ustaleń jak stawka za walkę. Jednak mam wiedzę, jakie pieniądze są w grze między moim menedżerem a organizacjami. Na obecną chwilę jednak Rosjanie oferują najlepsze wynagrodzenie.
ZOBACZ WIDEO: Daniel Omielańczuk o walce Strusa. "Trochę go przewieźli z werdyktem"
Zakładamy, że 30 marca będzie pan już mistrzem kategorii półciężkiej M-1 Global. Co zmieni się w pana życiu? Przyjdzie czas na zmianę organizacji?
Bez względu na wynik, osobiście w moim życiu nic się nie zmieni po walce. Wiadomo, że sportowo będzie to duży krok naprzód, ale jednak tylko sportowo, bo medialnie, nawet będąc mistrzem dużej zagranicznej organizacji, jest się mniej znanym od teoretycznie niżej notowanych zawodników walczących w polskich organizacjach na antenach otwartego Polsatu. I tak samo bez względu na wynik walczę dalej w M-1, będzie to trzeci pojedynek na kontrakcie u Rosjan, więc pozostaną mi 3 walki do wypełnienia umowy.
Jeśli teraz odezwałoby się UFC, to podpisałby pan z nimi kontrakt z marszu?
Nikt nie powiedział, że UFC już się nie odezwało. Osobiście uważam, podobnie zresztą jak moi trenerzy, że warto poczekać i się odpowiednio przygotować, bo w UFC zawodnik dostaje tylko jedną szansę i łatwo szybko wylecieć po słabych walkach, a później być tzw. "odpadem z UFC".
Zauważyłem, że przygotowania do walk odbywa pan głównie w klubie Berkut WCA. Rozumiem, że w Warszawie są obecnie tak dobre warunki do trenowania, że nie potrzeba jeździć po innych klubach?
Obecnie trenuję wyłącznie w Berkut WCA. Mieszkam od 8 miesięcy już na stałe w Warszawie i zadomowiłem się na dobre w nowym klubie. W naszym teamie jest wielu zawodników i na sparingi to właśnie do nas przyjeżdżają ludzie z innych klubów, więc nie mam żadnej potrzeby wyjeżdżania.
Zobacz także: Duże wypłaty dla zawodników po UFC 235
Czy po tym, jak znokautował pan Charlesa Andrade w Czechach, a później rywal trafił do szpitala, bał się pan o jego zdrowie?
O tym, w jak ciężkim stanie był po walce, dowiedziałem się następnego dnia w momencie, gdy był już po operacji w stanie stabilnym, więc nie było większych obaw.
Kto według Pana jest nr 1 kategorii półciężkiej w Polsce i dlaczego?
Zdecydowanie Jan Błachowicz i obiektywnie to nie powinno podlegać żadnej dyskusji. Mimo przegranej walki, dalej jest w TOP 5 na świecie i to powinno być kryterium, które powoduje, że jest nie tylko najlepszym zawodnikiem półciężkiej w Polsce, ale i ogólnie najlepszym polskim zawodnikiem bez podziału na kategorie wagowe.
Pana dobry kolega i były rywal - Michał Oleksiejczuk świetnie zaprezentował się na UFC w Pradze. Czy już niedługo widzi go pan w TOP 10 wagi półciężkiej na świecie?
To zależy jak zdefiniować pojęcie "niedługo". Michał jest młody i ma dużo czasu, aby to osiągnąć i kiedyś na pewno będzie w tym TOP 10.
Czy zamierza pan utrzymać takie tempo walk, jak w 2018 roku?
Na pewno nie. Stawki pojedynków, jak i poziom rywali zdecydowanie wzrastają, więc tym razem nie ma szans na branie pojedynków z marszu jeden po drugim. Ponadto w zeszłym roku dobrze się układał grafik. Przygotowania muszą być pełne i trenerzy muszą mieć czas, żeby popracować przy mnie nad moimi umiejętnościami. Uważam że 4 walki rocznie to optymalna liczba dla zawodnika, jeśli oczywiście nie przytrafią się żadne poważne kontuzje. Ale chciałbym walczyć jak najczęściej, więc stoczenie 4-5 walk w 2019 roku będzie również dobrym wyczynem.