W dwanaście miesięcy na szczyt
Ostatnie dwanaście miesięcy były zwariowane dla "Żyrafy". Chociaż triumfami nad szeroką czołówką wagi półciężkiej Tomasz Narkun udowodnił, że rozwijając się w takim tempie szybko może zostać gwiazdą Konfrontacji Sztuk Walki, to zdrowy rozsądek nie pozwalał stawiać go w roli faworyta przed pojedynkami z Mamedem Chalidowem. Mało kto dopuszczał myśl, że zachwycający od lat Czeczen może z kimkolwiek przegrać.
Zobacz także: Heraklesy 2018 wyłonione. Jan Błachowicz zawodnikiem roku w polskim MMA
W marcu zawodnik ze Stargardu poddał olsztynianina, a w grudniu go wypunktował. Po dwóch "superwalkach" nie bronił jednak swojego tytułu wagi ciężkiej. KSW zdecydowało się go zestawić z czempionem wagi ciężkiej, Philipem De Friesem.
Anglik błyskawicznie podbił wagę ciężką KSW
"F-11" często bywał chimeryczny. W UFC nie pokazał się ze swojej najlepszej strony, przez co szybko przegrywał ze Stipem Miocicem, Toddem Duffee'em i Mattem Mitrione'em. U giganta walczył jednak w latach 2012-2013, więc można liczyć, że zdołał wyciągnąć wnioski ze swoich dotkliwych porażek.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Czy sportowcy sprawdzają się w polityce? "To są ogromne pieniądze"
Zobacz także: Duże wzmocnienie wagi ciężkiej w KSW. Damian Grabowski przeszedł z FEN
W KSW radził sobie jednak świetnie. Zawodnik z Sunderlandu szturmem wszedł do szeregów polskiego potentata. Rozprawił się z Karolem Bedorfem i Michałem Andryszakiem, przez co obnażył słabość krajowej wagi ciężkiej.
Brutalna weryfikacja
Tomasz Narkun sam chciał pojedynku z Philipem de Friesem, ale okazało się, że ten pomysł nie był najlepszy. Na przestrzeni całego dystansu pokazał się kiepsko. Brakowało mu dobrze przemyślanej taktyki. Anglik z Sunderlandu odpowiadał, nie dawał mu szans.
Były zawodnik światowego giganta był lepszy przede wszystkim w parterze. Tam kontrolował, na każdy cios Polaka odpowiadał ze zdwojoną mocą. Dominował w każdej z pięciu rund, wobec czego werdykt był formalnością.
Pod koniec walki Narkun zaatakował, szukał desperackiego nokautu. Ryzykował. De Fries zachował się jednak ostrożnie, sprowadził do parteru, a tam przeczekał do ostatecznego werdyktu.
Sędziowie nie mieli wątpliwości. Każdy z nich wskazał na de Friesa, który udowodnił, że miejsce "Żyrafy" jest w wadze półciężkiej.